Fragment książki Dziurawy Kajak i Boże Miłosierdzie

Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów W drodze, 2006, Poznań

O SIOSTRZE, KTÓRA MIAŁA MĘŻCZYZNĘ W POKOJU


Ta historyjka też właściwie dotyczy owej „zakłóconej geografii". Nieporządek, który nas tak niekiedy deprymuje, jest przejawem porządku na wyższym poziomie. W tym wypadku Bożego humoru.
Do codziennych posług faustynek należy wydanie posiłku potrzebującym. Przychodzi do nich rozmaita klientela — obdarci żebracy, ale i tacy, o których trudno byłoby na pierwszy rzut oka powiedzieć, że znajdują się w potrzebie. Siostry wspominają z rozbawieniem, jak to pewnego dnia przyszedł do nich nowy ksiądz odprawiać mszę. Gdy siostra Klara zobaczyła, jak niepewnie rozgląda się po ogrodzie, podeszła do niego i powiedziała:
— O, widzę, że pan pierwszy raz. Proszę tam usiąść przy stole pod drzewem. Zaraz podamy obiadek.
Największe jednak rozbawienie sióstr budzi inna historia. Otóż biedacy karmieni są zwykle przy stole w ogrodzie, ale gdy siąpi deszczyk, stół przenoszą do klasztoru. Pewnego dnia jeden z kloszardów zamiast po posiłku skierować swe kroki przez furtkę do miasta, przedostał się niezauważony bocznym wejściem za klauzurę. Wszedł do celi siostry Klary, położył się do łóżka i zasnął błogim

snem, wcześniej jeszcze omotawszy swe ręce różańcem. Gdy siostra po pracy weszła do siebie i odchyliła kołdrę, obraz przed oczyma był na tyle niespodziewany, że miała do wyboru: zemdleć, zacząć histerycznie krzyczeć bądź uciec. Wybiegła z celi i po chwili z przejęciem zameldowała przełożonej:
— Matko, mam mężczyznę w pokoju!
Ta jednak nie dała wiary i wybuchła śmiechem.
Ja zresztą też i z tego powodu nie dopytałem siostry, co było dalej. Czy sprowadziły księdza, żeby wyświęcił na powrót klauzurę? Chyba nie, bo choć prawdą jest, że siostra Klara miała w celi mężczyznę, to być może w tym biedaku ukrył się Pan Jezus.
Chyba nikt nie widzi w tym nic złego, że biedak przespał się z różańcem w łóżku zakonnicy i śniąc błogo, wyobrażał sobie, jakby to było dobrze spędzić resztę życia jako najedzona, pobożna siostrzyczka.




ŚMIEJĄCA SIĘ ZE ŁZAMI



Siostra Gaudia ma wszystko w obfitości, a zwłaszcza uczucia, których nie jest w stanie pomieścić ani ukryć. Opowiadając swoje cudowne historie, jednocześnie zaśmiewa się i płacze ze wzruszenia. „Uśmiechnięta łza", a raczej „Śmiejąca się ze łzami". Można by o niej też powiedzieć „Tańcząca z więźniami", bo ma niesamowity charyzmat widzenia dobra w „nędznikach", którzy przekreślili się w oczach społeczeństwa.
Gotuje w kuchni dla wszystkich, którzy przyjeżdżają na rekolekcje do Myśliborza słuchać o „Zranionym Uzdrowicielu". Karmi i wysłuchuje. Nie wiadomo, który głód jest w nich silniejszy. Cały czas biegnie do tych, których nikt nie chciał słuchać, dlatego zaczęli krzyczeć. A ten krzyk o miłość był kolejnym powodem ich odrzucenia.
Gaudia jeździ co roku na Woodstock, na spotkania Owsiakowej młodzieży, na której zawsze jest też Przystanek Jezus. Kościół wysyła tam księży, kleryków, świeckich ewangelizatorów i zakonnice, aby nie oddać pola. Aby pokazać tym młodym ludziom, że Kościół jest z nimi wszędzie, gdziekolwiek pójdą. Czy to dobrze, aby siostry zakonne, uosobienie pobożnych niewiast, wchodziły między młodzież, która zjeżdża się z całego kraju, by przez kilka dni odreagować przy pomocy śpiewu, tańca, seksu, narkotyków i alkoholu krzywdę, pustkę? Chcą zabawić się i wykrzyczeć swój ból, wyrazić niesmak wobec zakłamanego społeczeństwa. Dla wielu czynią to w sposób przerażający. Siostra Bogna, kiedy pojechała tam pierwszy raz i zobaczyła dziewczyny wymiotujące pod wpływem alkoholu i narkotyków, wchodzące do namiotów dopiero co poznanych chłopaków, powiedziała krótko: „Widziałam przedsionek piekła". Ale po paru latach wyznała mi: „Dziś inaczej patrzę na to wszystko. Nie mogłam sobie poradzić z pytaniem, czy głoszenie Jezusa tym ludziom nie jest rzucaniem pereł przed wieprze. Spytałam o to znajomego księdza. A on mi odpowiedział, że widzi w tym przede wszystkim szukanie zagubionej owieczki".



CHLEB DLA SATANISTÓW


Siostra Bogna najczęściej wspomina z Przystanku Jezus swoją porażkę.
— Chodziłyśmy codziennie do satanistów, by dać im chleb, bo cienko było u nich z jedzeniem. Ale któregoś dnia zapomniałyśmy. Przypomniało nam się o dziesiątej wieczorem. Rozsądek nakazywał o tej porze nie wyprawiać się do namiotów czcicieli szatana. Zwy-

ciężyło szaleństwo... Najważniejsza we wszystkim jest wytrwałość. Biegniemy po ciemku do ich namiotu, który był od naszej bazy bardzo daleko, i nagle napotykamy biskupa Edwarda.
— A wy dokąd? — pyta.
Gdy mu wyjawiłyśmy cel wyprawy, mówi:
— Czekajcie, czekajcie, mój kierowca jeszcze dziś nic pożytecz
nego nie zrobił. Zawiezie was tam.
Dojechaliśmy, idę z bochenkami, a tam przed pomarańczowym namiotem siedzi jakiś nowy.
— Czego? — i zaczął na mnie rzucać jakieś bluźnierstwa, wyzwi
ska. Syczał jak wąż, szczekał jak pies. Jego agresja była nie do opisa
nia. Aż we mnie wezbrały niechrześcijańskie uczucia, choć przecież
znalazłam się tam w pobożnym celu. Odwróciłam się i chciałam
odejść. Wtedy jednak wybiegła Kasia, z którą miałam już jakąś nić
sympatii.
— Niech się siostra nim nie przejmuje. On jeszcze siostry nie
zna.

— Ale co ty, Kasiu, robisz w tym gronie?
— Ja tu jestem dla „Hetmana". Jedynie on mnie kocha. Nie mam
nikogo. On dzisiaj dla mnie nie pije...
Pokręciłam głową, zostawiłam jej chleb i poszłam. Przyrzekłam sobie, że już tam nigdy nie pójdę. Wiedziałam, że ludzie przyjeżdżają tam szukać w sposób chory miłości, której nigdy nie zaznali, jakiejś wspólnoty, rodziny, na którą nie mieli w życiu szansy. Wiedziałam, ale nie miałam już siły przyjmować na siebie tych wiader z pomyjami.
Wracając zdeptana, spotkałam księdza Tomka. Opowiedziałam mu o wszystkim.
— I co? Dlatego już tam nie pójdziesz? Chyba nie przyjechałaś
odbierać tu chwały?...
 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie