Zabili mi kolegę

Po śmierci Marka, kolegi, nie mogłem zasnąć. Przymykałem oczy i na ekranie wyobraźni błyskał mi nóż. Potem dowiedziałem się, że to była siekiera. Nie mogłem spać. Próbowałem poczuć to, co mógł czuć Marek, kolega, w momencie spotkania z drugą stroną życia, ze śmiercią. Marzec 2011, Tunezja, Tunis.

Lecimy do Tunezji. Ludzie czytają gazety w samolocie. Po francusku, angielsku i arabsku. Kątem oka zerkam na tytuły. Wszędzie króluje temat bliskiego wschodu. Reżim w Egipcie i Tunezji odchodzi do lamusa. Czy powróci? Niesforny Kaddafi co rano morduje swoich rodaków, tłumacząc się konstytucją. To człowiek pokroju Hitlera i Stalina. Może będą mieli wspólną ławkę w zaświatach? Kto jeszcze dołączy do tej ławki?

Jordania, Jemen, Bahrajn, Niger, Iran, Wybrzeże Kości Słoniowej. To kolejne zbuntowane kraje. Na kogo tak się buntują? Na początku 2011 roku te kraje są jak wulkan. Z pozoru spokojne, ale coś drży. I wybucha nagle, lawa zalewa połacie bliskowschodnie. Lawa nienawiści, gniewu. Jak się uspokoi to zostanie popiół, na którym trzeba będzie odbudować nowe państwo. Popiół to dobry nawóz. Tak dobry jak krew

Lecimy dalej. Do Tunezji. Do stolicy – Tunisu. Jedna z dzielnic nosi nazwę Manouba. Na wiele lat mieszkańcy tego pięknego kraju zapamiętają tę nazwę. Salezjanie prowadzą tam szkołę, wychowują dzieci i młodzież w duchu księdza Bosko. W tej szkole ciało księdza Marka pożegnało się z duszą leżąc na zimnej podłodze. Ciało wątłe, niewysokie – jak pisał arcybiskup Tunisu Maroun Elias Nimeh Lahham – ale ciało wysportowane.

Patrzę przez okno samolotu. Niebo jest przecięte na pół. U góry błękitne płótno bez żadnego rozdarcia. U dołu śmietankowy krem jak na torcie. A pod nami spokojna ziemia. Ziemia europejska. Za chwilę będziemy lecieć nad ziemią niespokojną, nieeuropejską, ziemią Afryki północnej.

Obok mnie siedzi dyrektor Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego w Warszawie. To on załatwia wszystkie sprawy związane ze sprowadzeniem zwłok do Polski i z pogrzebem. Podziwiam go. Potrafi tak wszystko ułożyć i zadbać, że wydaje się, jakby trudne sprawy płynęły delikatnie jak papierowa łódeczka po spokojnej rzece. Tu trzeba wiele mądrości. Pośród najtrudniejszych i najmocniejszych emocji łatwo o krzyk, gniew, sprzeczkę. Tu wszystko płynie. Pan Bóg wybiera sobie ludzi do tak trudnych spraw.

Przede mną siedzi Tata Marka i jego Siostra, Marysia. O czym myślą? O tym że zobaczą ciało, o pogrzebie, o Tunezji, którą Tata widział pół roku temu? A może myślą o zabójcy, którego sprawna policja tunezyjska już zatrzymała. I wypytała o motywy zbrodni. Ekonomiczne. Pieniądze. Pożyczył 2000 dinarów, to jakieś 4000 złotych. Nie miał jak oddać. Postanowił zabić. Czy o nim teraz myśli Tata i Siostra, z którymi lecimy do Tunisu?

Lecimy dalej. Do Tunisu. Do mojego kolegi, którego zabili.

***

18 lutego w piątek po godzinie 16.00, dowiedziałem się, że Marek został zamordowany. Nogi się pode mną ugięły. Jak to zamordowany? Nie zrozumiałem informacji. Szybko rozdzwoniły się telefony. Taka informacja jest zaraźliwa jak niebezpieczny wirus. Także media zostały szybko zawirusowane. Czy ksiądz potwierdza? Czy wiadomo coś więcej? Kim był ksiądz Marek? Jakie pełnił obowiązki? Proszę o krótki życiorys. Czy rodzice już wiedzą?

No właśnie, jeszcze nie wiedzieli.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie