Czego się boicie?

Kiedy komuniści likwidowali Centralę Krucjaty Wstrzemięźliwości, on śpiewał Magnificat. – Jeśli Bóg do czegoś dopuścił, to z zamiarem uczynienia czegoś lepszego – przekonywał.

Ale nawrócenie się dokonało. Chrystus chciał go mieć po swojej stronie. W cudowny sposób ocalił go od śmierci. Początkowy wyrok skazujący na karę śmierci przez ścięcie gilotyną, został nagle zamieniony na 10 lat ciężkiego więzienia po zakończeniu wojny. Rzecz niemożliwa? U Boga nie ma nic niemożliwego. – Ks. Blachnicki urodził się w wigilię uroczystości Zwiastowania Pańskiego – zwraca uwagę ks. Wodarczyk. – Jest to szczegół w życiu ks. Franciszka, o którym często zapominamy, a on zapowiada całe jego życie pełne zawierzenia.

O kilka kroków z przodu

Jeszcze będąc w więzieniu, Franciszek Blachnicki czuje przynaglenie do życia kapłańskiego. Składa Bogu obietnicę, że jeśli przeżyje, wstąpi do seminarium. Obietnicy dotrzymuje. Jego kapłańskie życie oparte jest na mocnych filarach. To – obok wiary konsekwentnej – dar żywego Kościoła, jako wspólnoty, ale również „wszystko obejmującego programu życia i działania”. Temat, który został podjęty w Kościele w ramach Soboru Watykańskiego II, ks. Blachnicki w sposób intuicyjny, czy wręcz proroczy, przeczuwał już o wiele wcześniej. Nauczanie soborowe było niejako potwierdzeniem tych przeczuć.

Wizji żywego Kościoła poświęcił ks. Blachnicki swoje działania naukowe i duszpasterskie. Ruch Światło–Życie, jako żywa wspólnota, jest polem, na którym urzeczywistniane są soborowe idee i reformy. Kard. Karol Wojtyła nazwał Ruch „eklezjologią Soboru przełożoną na język praktyki”. – Fenomen Ruchu polega na tym, że dotyka trzech ważnych sfer dla człowieka – mówi moderator generalny. – Spotkania z Bogiem, z drugim człowiekiem i odkrycia piękna Kościoła, jego aktualności i żywotności. – Celem formacji oazowej jest właśnie odkrycie swojego miejsca w Kościele – dodaje ks. Henryk Bolczyk, wieloletni moderator Ruchu Światło–Życie.

Być może najistotniejszym odkryciem, które w sposób doskonały przepracował w sobie ks. Franciszek Blachnicki, było uczynienie z siebie daru całkowitego. To objawienie, które dokonało się za sprawą Konstytucji soborowej Gaudium et spes (Radość i nadzieja, przyp. A.P.). W punkcie 24. czytamy, że człowiek „nie może odnaleźć się w pełni inaczej, jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie”. – Ojciec często to powtarzał – mówi Gizela Skop, jedna z najbliższych współpracownic ks. Blachnickiego, która była przy nim do jego śmierci w Carlsbergu w Niemczech, 27 lutego 1987. – I on tak naprawdę żył, w tym całkowitym oddaniu Kościołowi i człowiekowi.

Normalny święty

– To, co mnie uderzyło od początku w ks. Blachnickim, to dwie rzeczy: prawda o człowieku i wielka miłość do Kościoła, nieustanne jego odkrywanie – wyznaje ks. Bolczyk. – Na pierwszej mojej oazie kapłańskiej, w 1968 r., tyle razy słyszałem te słowa o całkowitym oddaniu siebie, że mnie to w końcu ruszyło – uśmiecha się. – Nie wiem, gdzie i kim dziś byłbym, gdyby nie Ruch Światło–Życie. On stawał się we mnie. Dzięki ks. Blachnickiemu poznawałem Kościół posoborowy w przełożeniu na praktyczny język Ruchu Światło–Życie.

– Czy zdawaliśmy sobie sprawę, że obcujemy ze świętym? – pytają bezpośredni świadkowie życia ks. Blachnickiego. – Widzieliśmy, że był człowiekiem wielkiego zawierzenia i głębokiej relacji z Bogiem. Był człowiekiem modlitwy – mówią Dorota Seweryn i Gizela Skop. – Bez względu na zmęczenie codziennie szedł do kaplicy i spędzał tam długie chwile. – W kontaktach był bardzo prosty – wspomina ks. Bolczyk. – Czy chodziłem przy nim jak przy świętym? Raczej jak przy bardzo normalnym, autentycznym we wszystkim księdzu, który nie może nie być świętym.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie