Świetlistym szlakiem do Boga

20 lat temu usłyszeliśmy o bestialskim morderstwie franciszkanów konwentualnych w Peru. Proces beatyfikacyjny o. Michała Tomaszka i o. Zbigniewa Strzałkowskiego jest już na ostatniej prostej.

Ofiara

Szacunek mieszkańców dla misjonarzy stał się więc przyczyną wzmożonego zainteresowania ich działalnością. Zaczęły się pojawiać pogróżki i sugestie, by jak najprędzej wyjechali z Pariacoto. Franciszkanie nie poddali się jednak tej presji i zostali na miejscu. – Wiemy to bardziej z relacji świadków niż bezpośrednio z korespondencji od misjonarzy – zaznacza o. Augustyn. – Podobno nawet w dniu męczeństwa przyszła do nich pewna osoba z informacją, że w wiosce pojawili się terroryści. 9 sierpnia 1991 r. o 18.00 odbyła się Msza św., a po niej nabożeństwo z udziałem młodzieży. Po jego zakończeniu wszyscy udali się do swoich domów, a ojcowie do klasztoru. Jak wynika z relacji s. Berty, świadka wydarzeń, nerwowa atmosfera była jednak odczuwalna. Gdy ojcowie i siostry zastanawiali się, co mają robić, do bram zapukali terroryści. Dokonali rewizji, zabrali kluczyki do samochodów, a ojców związali i „załadowali” do dwóch różnych ciężarówek. Do samochodu wcisnęła się również s. Berta. W tym czasie w klasztorze nie było o. Jarosława, który przebywał na urlopie w Polsce. Dzięki ostrej reakcji franciszkanów uratowało się też trzech peruwiańskich chłopców, którzy rozpoczęli przygotowania do życia zakonnego.

Spod klasztoru zakładników zabrano pod ratusz miejski, gdzie odbyła się 40-minutowa rozmowa, podczas której zakonnicy usłyszeli, dlaczego muszą zginąć. Rozmowie przysłuchiwała się s. Berta, która przekazała potem jej treść. – Wynika z niej bardzo jasno, że wyrok wykonano za to, że ojcowie głosili Ewangelię i czynili dobro, przez które usypiali czujność rewolucyjną ludu, oraz za to, że rozdawali ludziom żywność pochodzenia imperialistycznego, przysyłaną przez Caritas USA – tłumaczy o. Marek. Spod ratusza terroryści ruszyli w stronę Cochabamba. Zabrali jeszcze burmistrza miejscowości, a wyrzucili z samochodu s. Bertę. Po drodze, w Pueblo Viejo, dokonali pośpiesznej egzekucji, strzelając ojcom i burmistrzowi w tył głowy. Na plecach o. Zbigniewa, który był związany, terroryści pozostawili napis w języku hiszpańskim: „W ten sposób umierają pupilkowie imperializmu”.

Droga na ołtarze

Pogrzeb ojców stał się wielką manifestacją wiary mieszkańców Pariacoto i okolicznych miejscowości. Tłumy ludzi żegnały swoich misjonarzy. Wśród obecnych na Mszy św. pogrzebowej było ponad 60 kapłanów z Peru oraz franciszkanie z Limy, Boliwii i Polski. Uroczystościom przewodniczył bp Luis Bambaren z Chimbote. Ciała o. Zbigniewa i o. Michała zostały pochowane w kościele w Pariacoto. – Proces beatyfikacyjny został zapoczątkowany w 1996 r., a dzięki relacjom s. Berty nie ulegało wątpliwości, że franciszkanie ponieśli śmierć za wiarę. Niedługo po tych wydarzeniach w podobny sposób został zamordowany włoski ksiądz pracujący w tej samej diecezji, dlatego proces beatyfikacyjny rozpoczęto dla trzech misjonarzy – mówi o. Marek Augustyn. W tej chwili opracowywane jest tzw. positio causae i po zakończeniu tego etapu nie będzie już formalnych przeszkód do oficjalnego uznania męczenników za błogosławionych. Zdaniem o. Marka Augustyna, tych trzech świadków wiary mogłoby być doskonałymi patronami na dzisiejsze czasy, które są tak mocno naznaczone terroryzmem.

Relacja z posługi braci w Peru i z ich męczeńskiej śmierci znajduje się w książce „Znak miłości w Peru” o. Joachima Bara i o. Jarosława Wysoczańskiego.

Błogosławiony owoc

O. Marek Augustyn OFMConv, proboszcz parafii pw. św. Karola Boromeuszka we Wrocławiu, seminaryjny kolega sług Bożych

– „Krew męczenników jest posiewem dla nowych chrześcijan”. Tak jest do dzisiaj. Na początku patrzyliśmy na to wydarzenie jako na wielką tragedię, która nas dotknęła. Młodzi zakonnicy – Zbigniew miał 33 lata, Michał 31 – byli pełni zapału do pracy... Już u początku ich misja została w tak drastyczny sposób przerwana. Wydawało się, że to już koniec posługi franciszkanów w tym miejscu. Było tak niebezpiecznie, że przez pewien czas nie było w Pariacoto żadnego misjonarza. Sytuacja się zmieniła i w tej chwili jest tam sporo powołań. Nasi misjonarze powoli myślą o przekazaniu miejscowym franciszkanom swoich obowiązków.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie