Wziąć za drugie ucho

Nie ma u nas w regionie parkietów giełdowych, a po naszych chodnikach nie biegają znerwicowani maklerzy, którzy notowaliby ciągłe spadki akcji. My natomiast mamy biedę. Cichą, konkretną, często ukrytą. Jak jej pomóc?

Dobrze pomyślane

Mija 70 lat od męczeńskiej śmierci bł. bp. Leona Wetmańskiego. Zginął prawdopodobnie 10 października 1941 r. w obozie koncentracyjnym w Działdowie. Miał wtedy 55 lat. W archiwach kościelnych zachowały się fotografie biskupa. Na wielu z nich spotyka się go z abp. Nowowiejskim, ale zawsze jakby z tyłu, w cieniu. Z przodu natomiast, w pełnym świetle, bp Wetmański stawał tam, gdzie byli chorzy, biedni, bezrobotni.

Biskup lubił, gdy mówiono do niego „ojcze”. Faktycznie, był ojcem duchownym pokoleń kleryków i sióstr zakonnych, zwłaszcza pasjonistek i służek. Był też prawdziwym ojcem dla ubogich. Na bazie działającego od dawna w Płocku Towarzystwa Dobroczynności, biskup stworzył Katolickie Towarzystwo Dobroczynności Diecezji Płockiej „Caritas”. Był to rok 1932, gdy na świecie szalał wielki kryzys gospodarczy.

Główną troską biskupa, jeśli chodzi o „Caritas”, było „miłosierdzie zorganizowane”. „Dziś praca charytatywna w Kościele”, w Polsce zaniedbana. Dziś nie dosyć powiedzieć jak dawniej: »a trzeba się zająć miłosierdziem« i zajmować się miłosierdziem. Warunki zmienione. (…) Dawniej było miłosierdziem doraźnym i wystarczyło. Dziś musi być zorganizowane, uspołecznione, uzgodnione z opieką społeczną, państwową, stałe” – pisał bp Wetmański w jednym z listów. Innym razem wyjaśniał tę ideę od strony człowieka biednego: – Niezorganizowane miłosierdzie nie tylko ma braki, ale jest szkodliwe. Poniża człowieka. Każe mu wyciągać rękę, przybiera postawę człowieka wzgardzonego, gdyż wtenczas otrzyma większą jałmużnę. (…) Zorganizowane miłosierdzie zna wszelką biedę, zarówno jej rozmiary, jak i stosunek do innych osób i rodzin będących w potrzebie. Daje temu, kto naprawdę potrzebuje – podkreślał biskup.

Przygotowywano więc grupy ludzi do pracy charytatywnej, a bp Wetmański kładł duży nacisk na rozpoznawanie sytuacji, w jakiej żyją najubożsi i ich rodziny. Traktował cnotę miłosierdzia jako niezbędny element społecznego życia chrześcijańskiego. Sam przeznaczył swój złoty krzyż biskupi na cele charytatywne. O jego postawie świadczy choćby historia zapamiętana przez siostry pasjonistki.

Ktoś im przekazał wiadomość, że ks. Wetmański spotkał w Płocku na mieście kobietę niosącą duży kosz z bielizną. Uginała się pod jego ciężarem. Nie namyślając się długo, zaofiarował jej swoją pomoc; wziął kosz za drugie ucho i tak nieśli przez miasto aż do mieszkania. A do sióstr, gdy pytały, czy nie wstydził się nieść kosz przez ulice miasta, powiedział: – Niech siostry nie wstydzą się wykonywać choćby najbardziej pospolitej pracy.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie