Droga pełna emocji

Monika Łącka; GN 6/2012 Kraków

publikacja 19.02.2012 07:00

– Kiedyś myślałem, że taki się urodziłem – nieśmiały, unikający kontaktu z ludźmi, wiecznie przestraszony i że zawsze będę się męczył. Teraz wiem, że to wszystko nie jest moją winą – mówi Andrzej należący do krakowskiej anonimowej grupy DDA.

Droga pełna emocji Henryk Przondziono/ GN Patologia domu rodzinnego może skutkować poważnymi problemami w życiu dzieci.

Z nieśmiałością zawsze miałem problemy, zwłaszcza w szkole. Prawdziwa tragedia zaczęła się na studiach. Trafiłem do lekarza, który skierował mnie do psychiatry, a ten do psychoterapeuty. W końcu poszedłem na spotkanie grupy dorosłych dzieci alkoholików. Powoli zaczynało mi się rozjaśniać wiele spraw, zrozumiałem, co było źródłem moich kłopotów. Teraz czytam książkę o DDA. Mam wrażenie, że czytam w niej o własnym życiu – dodaje.

Największy sukces: przebaczenie
Kasia z informacją o syndromie DDA po raz pierwszy zetknęła się blisko 12 lat temu, gdy mieszkała w Paryżu. – Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak duży wpływ na moje życie miało to, że mama piła. Nie radziłam sobie – w grupie, w relacjach z bliskimi ludźmi, w odniesieniu do osób, które powinny być moim autorytetem. W końcu przeczytałam w prasie historię kogoś, w kim odnalazłam siebie. Poszłam na spotkanie anonimowej grupy dorosłych dzieci alkoholików, choć dalej nie było dla mnie jasne, że moje problemy wiążą się z nałogiem mamy – opowiada. – Po przyjeździe do Polski znalazłam w Krakowie grupę DDA i bardzo się w nią zaangażowałam. Za swoje problemy nie winię już ani siebie, ani mamy – dodaje.

– W kształtowaniu się syndromu DDA najważniejszy jest toksyczny przekaz, jaki dzieci dostają od swoich rodziców (a ci często przenoszą ze swojego domu rodzinnego). W rodzinnym domu dziecko uczy się, by nie czuć, nie mówić i nie ufać. To rodzi poczucie wstydu i lęku, a respekt do najbliższych osób nie jest zbudowany na zdrowym szacunku, ale na strachu. Jako terapeucie zależy mi, by pacjenci wychodzili z tego uwikłania. Terapia ma pokazać, że to jest możliwe – podkreśla Jan Szymula, certyfikowany specjalista terapii uzależnień, kierownik Poradni Leczenia Uzależnień i Współuzależnienia w NZOZ SPL „Ergomed”.

– Często zdarza się, że dziecko wini siebie za picie rodziców. Pokazanie, że to błędne rozumowanie, jest jednym z pierwszych zadań terapii. Trudnym, bo dziecko boi się konfrontacji z prawdą, że rodzice nie są idealni, że mają wady, że skrzywdzili. W terapii trzeba też powiedzieć: nie musisz nienawidzić swojego ojca czy matki. Możesz przebaczyć. Zła nie da się wymazać z pamięci ani zapomnieć, ale można zacząć  naprawiać kilka rzeczy, zmieniać je (także siebie, swoje postawy i przekonania), przestać się bać i w końcu wybaczyć (wprost lub w sposób symboliczny). Przebaczenie to największy sukces terapii i jest zakorzenione w kulturze chrześcijańskiej. Osoby z DDA potrzebują wiele zrozumienia i delikatności od osób, przed którymi się otwierają, m.in. od spowiedników. Niestety, wiem od pacjentów, że różnie z tym bywa – dodaje J. Szymula.

Przeszłość i przyszłość
– W moim domu życie kręciło się wokół ojca i jego picia. Pamiętam, jak przychodzili do niego koledzy, właśnie po to, by pić, a ja i moje rodzeństwo nie mogliśmy się skupić na nauce. Potem ojciec miał pretensje, że uczymy się po nocach. Mimo że radzę sobie w życiu, zdaję np. kolejne egzaminy, to jest obawa, że mogę wszystko stracić – opowiada pragnąca zachować anonimowość dziewczyna. – Rozpoczęłam terapię dla osób współuzależnionych. W 2011 r. trafiłam na indywidualną terapię dla dorosłych dzieci alkoholików, ale jeszcze nie utożsamiam się z DDA. Powoli zaczynam jednak lepiej rozumieć różne sprawy, wiem, że ciągną się za mną koszmary przeszłości. Terapia pomaga, ale ja wierzę, że moje rany leczy także – a może przede wszystkim – Bóg. Niedawno podpisałam przyrzeczenie, że nigdy nie będę pić alkoholu – dodaje.

– Terapia jest trudną drogą, pełną emocji i niespodzianek. To praca nad przeszłością, by przyszłość była lepsza. Bałem się tego, ale grupa mnie wspiera – mówi Adam. Od kilku tygodni chodzi na spotkania grupy DDA.

Spotkania grupy DDA odbywają się w każdy poniedziałek o godz. 18 przy poradni „Ergomed” (ul. Bonarka 18, na wprost restauracji Mc Donalds).

Żołnierz na linii frontu
Rozmowa z Rajmundem Janowskim, psychologiem, specjalistą psychoterapii uzależnień z Krakowskiego Centrum Terapii Uzależnień
 

Co kryje się pod nazwą DDA? To choroba, ktorą można wyleczyć, etykietka, ktorej można się pozbyć, czy syndrom, ktory będzie towarzyszył przez całe życie?
Rajmund Janowski: – W żadnej klasyfikacji medycznej nie znajdzie się tego terminu, więc nie jest to jednostka chorobowa. Jest to raczej skutek dorastania w domu, w którym była choroba alkoholowa jednego lub obojga rodziców. Patologia domu rodzinnego może skutkować poważnymi problemami w życiu dzieci. Może, ale nie musi, bo są osoby, które mimo iż wychowały się w takiej rodzinie, nie mają kłopotów z codziennym funkcjonowaniem, ze swoimi emocjami, budowaniem związków z innymi ludźmi czy pracą zawodową. Mają jednak świadomość, że ojciec czy matka pili. A to powoduje wstyd czy poczucie osamotnienia. Pójście na spotkanie grupy dorosłych dzieci alkoholików daje szansę, by powiedzieć: jestem DDA i nie jestem z tym sam.

U innych osób potrzebna jest psychoterapia, bowiem mają problemy  adaptacyjne, kłopoty emocjonalne (m.in. w budowaniu związków) czy stany depresyjne. Trzecia grupa osób cierpi na poważne, głębsze zaburzenia psychotyczne, zaburzenia osobowości czy odżywiania. Tu jest już potrzebna bardziej specjalistyczna pomoc. To, co dzieje się w rodzinie alkoholowej, stygmatyzuje, jest okryte tajemnicą, zmową milczenia. To temat tabu, z którym trzeba sobie jakoś poradzić, by pokazywać się na zewnątrz w jak najlepszym świetle. Punktem wyjścia terapii jest identyfikacja problemu, otwarcie zamkniętych w człowieku emocji i uspokojenie ich.

Czy każdy, kto wychował się w rodzinie alkoholowej, będzie w którymś momencie życia potrzebował pomocy?
– Zdecydowanie nie. Dużo zależy od temperamentu dziecka, choć prawdopodobieństwo, że coś będzie w życiu „zgrzytać”, jest duże. Nadużywanie alkoholu czy uzależnienie od niego powoduje zaburzenia emocjonalne. Osoba pijąca ma problem z kontrolą własnego zachowania, staje się nieprzewidywalna. Pojawiają się chaos, huśtawka emocji, brak jasności, co jest ważne, i przemoc – niekoniecznie fizyczna. Dziecko za tę samą rzecz raz może usłyszeć pochwałę, a innym razem, że jest do niczego i musi się bardziej starać. Na drugiego z rodziców ciężko liczyć, skoro jest osobą współuzależnioną, latami funkcjonuje w takiej sytuacji i nie szuka pomocy. Często to właśnie na dzieciach rozładowuje emocje, stres, nie ma cierpliwości, nie potrafi okazać miłości, nie daje oparcia i bezpieczeństwa. Ważne jest więc, czy dziecko spotka kogoś, kto będzie przeciwwagą – może to być ktoś z rodziny, trener, ksiądz itd.

Jak rozpoznać DDA?
– Trudno stworzyć jednolity zestaw cech. Charakterystyczny jest jednak brak poczucia bezpieczeństwa (bo chaos w domu najczęściej trwa latami), lęk, nieufność w relacjach z ludźmi, potrzeba kontrolowania tych relacji, nadmierna podejrzliwość, perfekcjonizm wynikający z chęci udowodnienia sobie, że „ja mogę coś osiągnąć”, trudność w cieszeniu się z czegokolwiek, chaos w świecie wartości (nie wiadomo, po co żyję i jaki to ma sens). Osoby z DDA często są przewrażliwione lub odwrotnie – odcinają się od emocji, są jak żołnierz na pierwszej linii frontu, który nie może zbyt wiele przeżywać, bo to niebezpieczne. Na terapię najczęściej trafiają ludzie, którym sypią się kolejne związki, bo nie znają bliskości i nie umieją zaufać. Niektórzy nie potrafią się też oderwać od domu rodzinnego, czują się odpowiedzialni za to, co się w nim dzieje. Pojawiają się problemy somatyczne, a także zespół stresu pourazowego – powracają lęki i obrazy z przeszłości.

Pomimo wielu trudnych przeżyć, osoby z DDA często są bardzo wrażliwe, potrafią świetnie obserwować innych ludzi, wczuwać się w ich emocje, pomagać, rozwiązywać problemy, radzić sobie w życiu. Czy można powiedzieć, że złe przeżycia zahartowały ich?
– Każde trudne doświadczenie kształtuje człowieka. Dorosłe dzieci alkoholików, które w dzieciństwie przyjmowały postawę na przykład bohatera domowego, są świetnymi pracownikami – mają przymus bycia doskonałym, odporność na stres i trudne sytuacje. Są wyczuleni na potrzeby innych, bo w dzieciństwie już po skrzypnięciu drzwi wiedzieli, w jakim stanie wraca ojciec i w jaką rolę mają wejść. Są też świetnie zorganizowani, sumienni, potrafią ukończyć kilka kierunków studiów, a inni rozbawić każde towarzystwo (bo w domu trzeba było rozładowywać napięcie), ale to ich nie cieszy. Starają się, bo uważają, że muszą zasłużyć na uwagę. Myślenie, że są tacy zaradni, bo zahartowało ich życie, może być jednak niebezpieczne i dać usprawiedliwienie pijącemu rodzicowi czy sprawcy przemocy. Bo skoro jego dziecko to taki świetny lekarz, naukowiec, gorliwy ksiądz, to może jego dzieciństwo wcale nie było takie złe? Przecież „wyszedł na ludzi”. Wyszedł, ale zapłacił za to ogromną cenę. Na terapię często trafiają ci, którzy zawodowo zajmują się pomaganiem innym – psychologowie, lekarze, osoby konsekrowane. Poprzez wybór zawodu czy pójście do seminarium lub zakonu chcieli „zbawiać” własną rodzinę. Jednak żeby pomagać innym, trzeba najpierw uporządkować własne sprawy.

Co może dać terapia?
– Ma pomóc wyjść z problemów na prostą, uświadomić, co jest ich źródłem, jak rozwijać siebie i budować relacje z ludźmi. Trzeba zaglądnąć w przeszłość, odkryć ją i swoje emocje. Ważna jest też profilaktyka, bo osoby DDA są w grupie ryzyka uzależnienia, mogą powielać wzorce. W ich rodzinie „znieczulaczem” problemów był alkohol.


Tydzień to nie koniec
Ks. Mirosław Żak, dyrektor Studium Apostolstwa Trzeźwości, kapelan w Wojewodzkim Ośrodku Terapii Uzależnień i Wspołuzależnienia w Krakowie

– Często słyszę w konfesjonale, że ktoś nienawidzi pijącego rodzica. Próbuję wtedy wytłumaczyć, czym jest nienawiść, że ona jest wtedy, gdy chcemy się zemścić, zrobić krzywdę temu, od kogo doświadczamy przykrości. Złe emocje to normalna reakcja na lęk, picie w domu, agresję. Trzeba jednak odróżnić płaszczyznę emocjonalną od duchowej. W duchowej jest miejsce na to, żeby czcić ojca i matkę mimo krzywd i przykrych doświadczeń – lęku, chaosu, cierpienia. Zaburzenia emocjonalne podlegają terapii, rozwiązaniem krzywd jest natomiast przebaczenie. W tym pomoc może Bóg. Wiele osób poranionych w domu szuka więc ukojenia we wspólnotach religijnych. Dużym problemem jest jednak przenoszenie modelu złego ojca (ziemskiego, który dostarczył cierpienia) na Boga Ojca. Trudno jest się wtedy modlić, zaufać Mu, że kocha, chce uleczyć, pomoc. Tydzień Modlitw o Trzeźwość Narodu (który potrwa w tym roku od 19 do 26 lutego) ma zwrócić uwagę na problem, pokazać, że modlitwa daje owoce, przemienia modlącego się i tego, za kogo się modlimy. Po tygodniu nie zapominamy o problemie!