W krzyżu zbawienie

GN 9/2012 Wrocław

publikacja 11.04.2012 07:00

O mocy zmartwychwstałego Pana, zdrowiu duszy i ciała, drogach w ciemności i nauce płynącej z historii pana Twardowskiego z Agatą Combik rozmawia o. Andrzej Smołka SSCC, jeden z egzorcystów archidiecezji wrocławskiej.

W krzyżu zbawienie Józef Wolny/ GN - Za „pomoc” szatana trzeba drogo płacić. Ale nigdy nie jest za późno, by zwrócić się do Jezusa. Kościół dysponuje niosącymi uzdrowienie sakramentami. Przy najpoważniejszych problemach ma specjalną „broń” – modlitwę liturgiczną służącą do uwalniania ludzi od działania złego ducha – mówi wrocławski kapłan.

Agata Combik: W niektórych wrocławskich, i nie tylko, parafiach regularnie odprawiane są Msze św. o uzdrowienie i uwolnienie. Kto może czuć się na nie zaproszony?

O. Andrzej Smołka SSCC: – Przyjść może każdy. W czasie takich Mszy św. i nabożeństw eucharystycznych, które im towarzyszą, przede wszystkim głosimy Chrystusa zmartwychwstałego, który jest obecny wśród nas, modlimy się o Jego błogosławieństwo. Eucharystia to sakrament uzdrowienia duszy i ciała. W człowieku różne sfery powiązane są ze sobą. Ogarniamy modlitwą osoby cierpiące z powodu chorób fizycznych, psychicznych lub nerwicy czy depresji, ale również dręczone przez złego ducha – przy czym często na początku trudno jest dokładnie rozeznać, z czym mamy do czynienia. Ludzie modlą się także o uwolnienie od nałogów, uzależnień – dla siebie czy swoich bliskich. Chrystus, głosząc nadejście królestwa Bożego, uzdrawiał i wypędzał złe duchy. Kościół kontynuuje Jego misję. Przeżywamy obecnie odrodzenie posługi uwalniania – wiąże się to m.in. z Odnową Charyzmatyczną. Kościół ma również specjalną „broń”, tzw. uroczysty egzorcyzm, modlitwę liturgiczną zarezerwowaną dla biskupa diecezji i ustanowionych przez niego księży egzorcystów, służącą do uwalniania ludzi od działania złego ducha.

W jaki sposób objawia się takie działanie?

– Na różne sposoby. Przychodzi do mnie wiele roztrzęsionych osób, mówiąc, że po nocach słyszą dziwne dźwięki; czasem odczuwają czyjąś „złą”, pełną nienawiści obecność, widzą jakieś postacie. To wszystko może się dziać w ich wyobraźni, trudno to dokładnie określić. Jednak po latach życia w ciężkich grzechach człowiek czasem doświadcza takich rzeczy. Dociera do niego, że znalazł się w sidłach Złego. Wpada w przerażenie i stara się zerwać z grzechem, a wtedy zły duch próbuje te osoby jeszcze bardziej przestraszyć; człowiek bywa ofiarą wręcz fizycznych ataków. Ludzie mówią, że np. zostają zatrzymani na środku drogi przy przechodzeniu przez jezdnię – tak że grozi im śmierć pod kołami samochodu. Żyją w udręce, dopadają ich myśli samobójcze albo chęć zrobienia krzywdy innym. Czasem tuż przed skokiem z mostu do rzeki przychodzi im myśl, żeby zwrócić się do Jezusa. Nigdy nie jest na to za późno.

Dlaczego dochodzi do takich form dręczenia ludzi przez złego ducha?

– U początku są często długie lata życia w ciężkim grzechu, ale też – coraz powszechniejsze we współczesnym świecie – magia, okultyzm czy np. joga, religie Wschodu. Odczuwamy również na sobie skutki zła obecnego w naszych rodzinach w poprzednich pokoleniach (choć trzeba pamiętać, że wpływ na nas mają także dobre czyny naszych przodków). Trudno może w to uwierzyć, ale zdarzają się sytuacje, że ktoś poświęca diabłu swoje dziecko, czasem jeszcze nienarodzone... Pamiętam dziewczynę, która bardzo chciała schudnąć. Nie udawało jej się. W końcu w internecie trafiła na stronę jakiejś satanistycznej grupy. Posunęła się do wypowiadania pewnych zaklęć, a w końcu do prośby o pomoc skierowanej do... samego diabła. Wydaje się to trudne do zrozumienia, ale ludzie decydują się na takie rzeczy – jedni po to, żeby schudnąć, inni, żeby się wzbogacić...

Legendarny pan Twardowski prosił diabła o znajomość magii, tajemnej wiedzy. Otrzymał taki dar, ale potem musiał przed szatanem uciekać.

Za jego „pomoc” trzeba drogo płacić. On zaraz wystawia nam fakturę. Wspomniana dziewczyna rzeczywiście zrzuciła parę kilogramów, ale bardzo szybko poczuła, że coś ją zaczyna atakować. Była zrozpaczona. Na szczęście koledzy przyprowadzili ją do mnie. Kiedy pokazałem jej ukrzyżowanego Jezusa, mówiąc, że to On może ją uwolnić, jej ciało zostało przekręcone, jakby ktoś odwrócił jej głowę, by nie patrzyła na krzyż. Chwała Bogu – dziewczyna została uwolniona. Spotkała Jezusa, który ją ocalił, i teraz innych do Niego przyprowadza.

Chyba niewiele osób świadomie zwraca się do złego ducha...

– On wie, czym kogo skusić, jak zamydlić nam oczy. Po popełnieniu ciężkiego grzechu człowiek zwykle wie, że zrobił źle. Jednak czasem świadomie brnie coraz bardziej w zło. I to jest najprostsza droga, by wpaść w szpony diabła. Ponadto współcześnie otwiera się przed nami wiele tajemniczych dróg biegnących w ciemności. Fascynują nas, spodziewamy się po nich cudownych rzeczy. Tymczasem możemy tam spotkać kogoś, kto zastawia na nas pułapkę. On lubi ciemności. Takie drogi prowadzą np. przez różne używki, pornografię, wróżby, świat niektórych gier komputerowych, ale też na przykład wschodnie sztuki walki, jogę czy tzw. medycynę niekonwencjonalną – jak homeopatia, modna ostatnio osteopatia czy mnóstwo innych praktyk odwołujących się do jakichś energii kosmicznych, do tajemnej wiedzy.

Podobno takie praktyki medyczne bywają skuteczne...

– Nie wszystko, co skuteczne, jest dobre. Nawet jeżeli przez pewien czas powodują poprawę zdrowia, to ostatecznie ich wpływ może być niszczący. Takie metody, oparte na przekonaniach o istnieniu tajemniczych energii, jakichś miejsc czy punktów w ciele, które należy uciskać, i tym podobnych wyobrażeniach, nie mają racjonalnych, naukowych podstaw. U ich fundamentów leżą filozofie i religie Dalekiego Wschodu. Czasem gesty czy ruchy, które traktujemy jako służące jedynie relaksowi, gimnastyce, nie są duchowo neutralne, ale stanowią formę jakiegoś niechrześcijańskiego kultu – np. pozycja lotosu w jodze jest rodzajem gestu modlitewnego. Nie wiemy do końca, jak to wszystko działa, ale widzimy skutki. Mówię o tym jako praktyk. Zgłasza się do mnie bardzo dużo ludzi, którzy mają za sobą podobne doświadczenia. To jest wchodzenie na bardzo grząski grunt. My, egzorcyści, próbujemy postawić na tej drodze znaki ostrzegawcze.

Niedawno spotkałem potrzebującą pomocy osobę, która przez lata trenowała taekwondo. Jednym z elementów treningów były specyficzne medytacje. W chrześcijaństwie medytacja to rozmyślanie nad słowem Bożym, wsłuchiwanie się w to, co Bóg do nas mówi. Tymczasem medytacja w kulturze Dalekiego Wschodu jest czymś innym. W sztukach walki czasem jest to zastanawianie się nad tym, jak komuś skutecznie wymierzyć cios, albo też po prostu trwanie w ciszy, w pustce, wchodzenie w „nicość”. Tymczasem nasz Bóg ma imię, objawił się w Jezusie Chrystusie, On jest drogą, nie musimy szukać Boga w nicości... W takim zagłębianiu się w pustkę także możemy wpaść na tego, który czai się w ciemnościach.

Wiele osób w naszej diecezji zwraca się do egzorcysty?

– Bardzo wiele. Mam dyżury „Pod Czwórką” na Ostrowie Tumskim, ale ludzie przychodzą też tutaj, do parafii. Prawie codziennie ktoś się umawia na spotkanie. Jest nas w diecezji trzech egzorcystów, a nie możemy nadążyć z przyjmowaniem wszystkich potrzebujących pomocy... Oczywiście nie jest tak, że każdy, kto np. kiedyś bawił się wahadełkiem, potrzebuje od razu pomocy egzorcysty. Zachęcam takie osoby, by po prostu skorzystały z sakramentu pokuty. Jeśli nie doświadczają niczego niepokojącego, to nie ma co szukać dziury w całym. Są też wspomniane Msze św., modlitwy o uzdrowienie. Przy poważniejszych problemach ludzie przychodzą do nas. Często – choć nie zawsze – jesteśmy zmuszeni sięgać po najcięższą z broni, jaką dysponuje Kościół przeciw złemu duchowi – modlitwę egzorcyzmu, w której kapłan w imię Jezusa Chrystusa zwraca się do szatana, by go wypędzić. Są egzorcyzmy, które trwają kilkanaście minut, a są i takie, które kontynuuje się całymi miesiącami. Pamiętam osobę tak bardzo opętaną, że przestała zachowywać się jak człowiek. Szczekała, chrząkała, poruszała się jak drapieżny kot. Po iluś modlitwach zaczęła stopniowo wracać jej ludzka osobowość. W końcu, po kilku miesiącach, nastąpiło całkowite uwolnienie.

Ojciec dopiero co wrócił ze zjazdu egzorcystów. Jak takie zjazdy wyglądają?

– Spotkania odbywają się zwykle dwa razy do roku w Niepokalanowie. Gromadzą się na nich egzorcyści, kapłani przygotowujący się do takiej posługi, niektóre osoby świeckie, wśród nich np. psychologowie i psychiatrzy. Dzielimy się doświadczeniami, słuchamy konferencji. Tym razem wybieraliśmy także kandydatów do funkcji naszego koordynatora (poprzedni koordynator, ks. prał. Marian Piątkowski, zmarł na początku tego roku). Rozmawialiśmy też na temat otwarcia strony internetowej poświęconej tematyce zagrożeń duchowych.

Msza św. i nabożeństwo o uzdrowienie i uwolnienie – Wrocław, kościół pw. NMP Wspomożycielki Wiernych, ul. Świątnicka – ostatni czwartek miesiąca, godz. 18.