Prawdziwe masło w kremówce

GN 13/2012 |

publikacja 29.03.2012 00:15

Z Adamem Gesslerem o magdalence, „Dziadach” i służeniu innym rozmawia Barbara Gruszka-Zych.

Prawdziwe masło w kremówce Henryk Przondziono W jedzeniu, które przyrządzamy innym, jest coś z ewangelicznego aktu dzielenia się.

Barbara Gruszka-Zych: Małe ciasteczko – magdalenka – a wyzwala wielkie wspomnienia Marcela Prousta. Jakie smaki budzą Pana wspomnienia?

Adam Gessler: – Z dzieciństwa mam słodkie wspomnienia, bo można powiedzieć – urodziłem się w cukierni. Mój tata miał w Warszawie sporo cukierni pootwieranych pod różnymi szyldami. W ustroju komunistycznym bowiem dopuszczano posiadanie tylko jednego, małego zakładu, w którym zatrudniano do pięciu pracowników. Zajadałem się wtedy pączkami i florentynkami – ciasteczkami z masy maślanej z orzechami i migdałami na wierzchu. Ale najważniejszym smakiem, który dziś w mojej restauracji nazywa się „przekąską Gesslera”, a mnie nieodłącznie kojarzy się z tatą, jest cienko cięta polędwica, smażona na maśle, z cebulką, podsmażaną też na maśle, na drugiej patelni. Kiedy miałem kilka lat i dopadała mnie jakaś choroba, mój tata mówił: „Teraz zrobię jedzenie dla małego mężczyzny”. I przyrządzał mi tę polędwicę. Wtedy polędwicy nie było w sklepach, ale on to jakoś załatwiał. To było fenomenalne jedzenie. Pamiętam, że kiedy już studiowałem, tata zapytał mnie kiedyś: „Co byś chciał synku?”. A ja mu na to: „Chciałbym być chory i znów zjeść twoją polędwicę”.

Od dzieciństwa poznawał Pan kuchnie innych narodów.

– Przed 150 laty, kiedy powstawała Łódź, moja rodzina ze strony ojca przyjechała do Polski ze Szwajcarii, żeby sprzedawać wytwarzane przez siebie maszyny do produkcji włókienniczej. Pradziadek wżenił się w patrycjuszowską łódzką rodzinę żydowską. Ich dom był trochę niemiecki, trochę żydowski, a niania była Francuzką… Za każdą z nacji szła kultura kuchni danego narodu. Ten internacjonalizm gotowania odziedziczył mój tata. Świat mojego dzieciństwa kręcił się wokół jedzenia. Mieliśmy w domu dwie węglowe kuchnie. Nikt nie wygaszał ognia pod fajerkami. To jakiś atawizm, ale ludzie zawsze chcą skupiać się wokół ogniska.

Dostępne jest 20% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.