Letni są mało ciekawi

GN 13/2012 Gdańsk

publikacja 13.04.2012 06:39

Z ks. prof. Romualdem Jaworskim, prezesem Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich, terapeutą i wykładowcą psychologii na UKSW, nie tylko o leniwych katolikach rozmawia ks. Sławomir Czalej.

Letni są mało ciekawi ks. Sławomir Czalej/ GN – Kiedy idzie manifa i ktoś krzyczy, żeby odciąć pępowinę od Kościoła, to nie myślimy o tym głębiej. Totalna głupota! – uważa psycholog w koloratce.

Ks. Sławomir Czalej: Coraz częściej słyszymy o różnych atakach na Kościół. Tymczasem sami wierzący są jakby nieco bierni. Czyżbyśmy przeżywali kryzys własnej tożsamości?

Ks. prof. Romuald Jaworski: – Tożsamość nie jest czymś łatwym do zbadania. Swoją tożsamość religijną oceniam według kryteriów mojego uczestnictwa w nabożeństwach czy sakramentach. Tymczasem wiele ataków na Kościół odbieranych jest nie jako działania antyreligijne, ale polityczne. Obawiam się, że dzisiaj często dochodzi do pomieszania myślenia religijnego i politycznego. Dlatego też wielu wierzących woli się w tych sprawach nie wypowiadać.

Z drugiej strony jednak ludzie wierzący mają rozeznanie pomiędzy dobrem i złem. A i w kwestiach politycznych nastąpiło przesilenie, żeby wspomnieć ostatni marsz w obronie TV Trwam przed decyzją w istocie polityczną.

– Oczywiście zgadzam się. Chyba jednak wielu z nas uwierzyło, że religia jest sprawą prywatną, że nie należy się jakoś z nią afiszować czy pokazywać na zewnątrz. Myślę, że współczesnym mediom udało się osiągnąć to, co nie udało się pod tym względem komunistom. Wtedy Kościół i religia były wyraźnym znakiem sprzeciwu wobec władzy. Dzisiaj tego nie ma. Wielu ludzi ponadto uważa religię za coś bardzo delikatnego, intymnego i jeżeli nie ma poczucia stuprocentowych kompetencji, to woli nie wypowiadać się na pewne tematy. Ludzie zachowują pewnego rodzaju powściągliwość.

Są jednak katolicy, w tym zintegrowana Rodzina Radia Maryja, którzy potrafią głośno i skutecznie powiedzieć: Nie…

– Następuje zróżnicowanie samych katolików. Wielu angażuje się w różne grupy formacyjne, wspólnoty. Są Droga Neokatechumenalna, ruchy Odnowy Charyzmatycznej. Takie osoby mają o wiele lepsze przygotowanie i czują się na tyle pewnie, żeby wejść w spór. Ale większość wierzących tego przygotowania nie posiada. Mało tego, pomimo ogromnego wysiłku katechetów i księży wydaje się, że katecheza słabo przygotowuje do konfrontacji ze współczesnym światem i z trudnymi współczesnymi problemami.

Brakuje umiejętności apologii, czyli obrony wiary?

– Rzeczywiście, chyba za mało znamy kazusy dowodzące słuszności pójścia za pewnymi wartościami, bronienia ich. Często podstawową wartością jest osiągnięcie sukcesu ekonomicznego. Wtedy inne są łatwo dezawuowane i wyśmiewane.

Ale przecież nawet niewierzący, którym pomimo bogactwa wali się rodzina, pytają coraz częściej, o co w tym życiu chodzi.

– U każdego człowieka następuje budzenie się pewnych pytań. I u tych, którym wiedzie się komfortowo, i u tych, którym jest trudniej. Dopóki komfort nie zderzy się z problemami zdrowotnymi, społecznymi, relacyjnymi, ludzie ci płyną sobie na fali mierzenia wartości w kategoriach: młody, piękny i bogaty. Do czasu oczywiście.

Zatem dzisiaj człowiek sukcesu to…?

– No pewno nie ten, który cieszy się swoimi dziećmi, poczuciem godności czy jedną żoną. Raczej ten, kto zdobył furę pieniędzy.

Przychodzą do Księdza owi ludzie sukcesu na terapię, pytając, co dalej ze sobą zrobić?

– Tak, przychodzą. Często opowiadam im o wiedeńskim psychoterapeucie żydowskiego pochodzenia, który przeżył obóz koncentracyjny. Tam zrozumiał, czym jest cierpienie. Często podkreślał, że ludzie bogaci mają wszystko, ale nie wiedzą po co.

Czyli poczucie braku sensu?

– Oczywiście! Takich ludzi spotykam coraz częściej.

W kontekście modelów sukcesu, które przyszły do nas z Zachodu, żywiono nadzieję, że Polska będzie tam eksportować wartości i samo chrześcijaństwo. Spektakularnych sukcesów jednak nie widać…

– Chyba przegapiliśmy właściwy moment i okazję. Były pozytywne symptomy, jak zwiększona liczba Polaków w kościołach Irlandii czy Anglii. Europa oczekiwała od nas, że nasz sposób przeżywania relacji do Boga, Kościoła okaże się ważny, atrakcyjny i ciekawy. Że pokażemy Europie naszą kulturę religijną i narodową jako wartą poznania.

Silne prądy liberalne od początku naszego wejścia do UE usiłują te wartości dyskredytować. Przejmujemy się tym, że jesteśmy „obciachowymi” katolikami? Silne poczucie wstydu?

– Chyba brakuje zastanowienia. Kiedy idzie manifa i ktoś krzyczy, żeby odciąć pępowinę od Kościoła, to jakoś nie myślimy o tym głębiej. Totalna głupota. Zwłaszcza w odniesieniu do narodu, który został uratowany dzięki głębokiemu związkowi z Kościołem. Ktoś, kto nie zna historii, nie wykazuje zdolności do refleksji, kupuje w ciemno hasła bez głębszego znaczenia, no, może poza chęcią wywołania skandalu.

No ale po to tę historię, zwłaszcza współczesną, wycina się ze szkół.

– Widzę wiele niepokojących zjawisk.

Które są najgroźniejsze?

– Obietnice przedwyborcze, o których niezwykle szybko się zapomina. Brak odpowiedzialności za słowo, a co za tym idzie – brak ciągłości w państwie, instytucjach etc. Rodzi to brak zaufania wobec władz. Tam społeczności nie przetrwają. Tam znowu trzeba rozpoczynać pracę u podstaw.