Radosna wspólnota uczniów Jezusa

ks. Tomasz Horak

GN 18/2012 |

W Kościele środek ciężkości przesunął się zbytnio w kierunku instytucjonalnym. Nic nowego. W historii nieraz tak bywało, a trudność jest ponadczasowa.

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Czekałem przed samochodową myjnią. „Szczęść Boże! Jak to miło spotkać księdza w neutralnym miejscu!”. Miło mi także – odpowiedziałem, nie rozumiejąc, o co chodzi. „Poznaję księdza, felietony w »Gościu«. Pisał ksiądz kilka razy o ewangelizacji. Nic z tego nie będzie, jeśli Kościół nie przesunie środka ciężkości”. Moja mina wyrażała znak zapytania, zrozumiał i podjął wywód. „Bo Kościół, księże Tomaszu, mój Kościół, jest ciężką i niemrawą instytucją bardziej niż radosną wspólnotą uczniów Jezusa”.

Pokrótce – bo kolejka w myjni ubywała – przedstawił swój punkt widzenia. „Ostatnie miesiące zdominowała sprawa Komisji Majątkowej, Funduszu Kościelnego, ewentualnego odpisu podatkowego. Widział ksiądz zdjęcia biskupów zaaferowanych tymi tematami?”. Widziałem, ale te tematy zostały nam narzucone – odrzekłem. „Wiem. Ale pozwoliliśmy je sobie narzucić. Powstało wrażenie, jakby przygasła nawet radość Zmartwychwstania”. Ze słów, z tonu wypowiedzi przebijała troska o Kościół. Mój rozmówca nie atakował. On czuł, że Kościół to jego dom.

Przed nami były dwa ostatnie samochody. Siedem minut. Została krótka wyliczanka: „Proboszczowie zajęci pozyskiwaniem funduszy unijnych – wiem, że to potrzebne. Ale środek ciężkości trzeba przesunąć. Z innej beczki: zbyt wiele różnych »dni«, »tygodni«, które nieraz nie przystają do realiów codzienności, a są wytworem instytucji. Brakuje kreatywnej polityki medialnej – wciąż inni mówią za Kościół, który jest ciężką instytucją z innej epoki. Owszem, »Gość« jest świetny, ale to kropla w morzu potrzeb”.

Gdy wyjeżdżał z myjni, przez otwarte okno zawołał jeszcze: „I dajcie spokój z tymi różnymi formami sprawdzania dzieci i młodzieży. To czystej wody instytucjonalizm!”. Z tym akurat zgodziłem się wewnętrznie.

Rozmówca pojechał, ja, czekając aż mój samochód wróci do srebrzystego koloru, miałem lekki zamęt w głowie. Uprościł niektóre sprawy, niektóre wyolbrzymił. Ale jego główna teza była bez wątpienia słuszna – w Kościele środek ciężkości przesunął się zbytnio w kierunku instytucjonalnym. Nic nowego. W historii nieraz tak bywało, a trudność jest ponadczasowa. Bo gdzie jest więcej ludzi, tam muszą istnieć jakieś reguły, gdzie jeszcze więcej – proste reguły zamieniają się w struktury. Te zaś stają się instytucjami.

Kościół tworzą miliony ludzi. Zatem bez struktur, reguł i instytucji nie może on istnieć. Ale czy rzeczywiście nie trzeba by „przesunąć środka ciężkości”? Pewnie bez części swoich instytucji Kościół funkcjonowałby lepiej. Trudne zadanie przed nami. I konieczne.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.