Kiedy Bzurą Niemiec szedł

Marcin Wójcik

GN 45/2012 |

publikacja 08.11.2012 00:15

Siedząc w okopach, można na własnej skórze poczuć historię, zwłaszcza kiedy ziemia wchodzi w oczy i usta, a huk armat zatyka uszy.

Łowiczanki modlą się o szczęśliwy powrót synów i mężów Jakub Szymczuk Łowiczanki modlą się o szczęśliwy powrót synów i mężów

Za te zdjęcia z rekonstrukcji historycznej walk z września 1939 r. Jakub Szymczuk, fotoreporter „Gościa Niedzielnego”, otrzymał drugą nagrodę na Ogólnopolskim Konkursie Fotografii Prasowej BZ WBK Press Foto. Zdjęcia robione były na podstawie relacji świadków lub odtwarzane z oryginalnych wojennych fotografii.

Skarb w kurniku

Piotr Kapusta z 10. Pułku Piechoty czyści karabin, bo zapowiadają się walki na łowickim rynku. Tymczasem żona Piotra, Aleksandra, zarzuciła kraciastą chustę, porwała koszyk i pobiegła na rynek sprzedawać jaja Niemcom. Nie są surowe, tylko gotowane, bała się, że zahaczy trzewikiem o wystający bruk i rozbije dobytek. Niemcom smakowało.

Córka Aleksandry i Piotra, Anna, również pobiegła na łowicki rynek. Zabrała brązowego misia, bo czuje się z nim bezpieczniej – zwłaszcza gdy w pobliżu słychać strzały lub spadnie bomba.

Brat Anny, Krzysztof, też pobiegł na rynek, póki co ubrany za cywila. Nie może się doczekać dnia, w którym pobiegnie w mundurze i będzie walczył tak jak tata.

Kapustowie tak już mają, że raz na jakiś czas przenoszą się w inne czasy. Za wehikuł służą im łowickie stroje i mundur żołnierza 10. Pułku Piechoty.

Aleksandra z wykształcenia jest nauczycielką historii, Piotr pracuje w służbie więziennej Zakładu Karnego w Łowiczu. Małżeństwo pasjonuje się historią oraz tradycją Księstwa Łowickiego i taką samą pasję odziedziczyły ich dzieci – gimnazjalistka Anna i licealista Krzysztof.

– Angażujemy się w bitwy organizowane przez Stowarzyszenie Historyczne imienia 10. Pułku Piechoty w Łowiczu. Uznaliśmy, że czegoś przez to się nauczymy, a poza tym lubimy życie aktywne – mówi Aleksandra. – Razem z mężem należę do zespołu folklorystycznego „Masovia”, córka tańczy w „Koderkach”, każdy z nas ma łowicki strój – taki współczesny, ale i taki przedwojenny. Te przedwojenne zakładamy na rekonstrukcje historyczne, kiedy odgrywamy ludność cywilną. Mąż cywilem nie jest, ma mundur żołnierza 10. Pułku Piechoty – chwali się Aleksandra. Chwali również swojego ojca Stanisława, który na stare lata dał się wciągnąć w rekonstrukcje. Kiedy trzeba, zakłada łowicką koszulę, spodnie, sukmanę, kapelusz i pozuje na łowiczanina z lat 1939–1945.

– Dzisiaj to rekonstrukcje, a kiedyś widziałem wojnę na żywo. W 1939 roku miałem dwa lata, w 1945 – osiem. Bomby nad Sobotą słyszałem, stojąc na skraju Łowicza – wspomina Stanisław.

– Dzięki rekonstrukcjom potrafię sobie wyobrazić, co ludzie czuli, kiedy uciekali przed Niemcami. Wczuwając się, więcej rozumiem, a to, czego nie rozumiem, mam ochotę doczytać w książce – podkreśla gimnazjalistka Anna.

– Tak, to prawda – wtrąca głowa rodziny. – Gdy się siedzi w okopach, można na własnej skórze poczuć historię, zwłaszcza gdy ziemia w oczy i usta wchodzi, huk zatyka uszy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.