Podróżowanie do źródeł

Justyna Nowicka

publikacja 10.03.2013 23:00

Słowo Boga jest jednocześnie naszą Ojczyzną i drogą do niej.

Podróżowanie do źródeł Roman Koszowski/Agencja GN

W Orędziu na Światowy Dzień Młodzieży w 2013 roku papież Benedykt XVI napisał, że głoszenie Chrystusa powinno obejmować całe życie i wyrażać się w gestach miłości. Dodajmy w gestach miłości nie zastrzeżonych tylko dla tych, którzy mają podobne poglądy, dla których mamy sympatię, czy którzy chcą iść za Chrystusem.

Miłość, która w nas jest darem Chrystusa – pisze dalej papież – sprawia, że możemy zatroszczyć się o tych, których spotykamy, umieć ich wysłuchać, zrozumieć, pomóc, aby doprowadzić szukających prawdy i sensu życia do domu Boga, którym jest Kościół. Widzimy więc, że głoszenie Chrystusa, nie jest przede wszystkim nauczaniem. Kiedy w człowieku rodzi się tęsknota za Bogiem, chce Go poznać, nie oznacza to, że oczekuje intelektualnych (a przy tym często pretensjonalnych) wywodów na Jego temat. Nie chce, aby mu Boga „okazywano”, ale „wskazywano” do Niego drogę. Bardzo ważne, aby dostrzec, przemyśleć i zakorzenić w sobie tę różnicę.

Kiedy poznajemy Boga, Jego Słowo odkrywamy, że jest On jednocześnie Kimś,  kto już jest, ale do Kogo wciąż dążymy, już z nami mieszka, ale jeszcze idziemy do Jego Królestwa, już miało miejsce spotkanie, ale nadal jest Tajemnicą, już tyle poznaliśmy, ale nadal jest nieznany. Słowo Boga jest jednocześnie naszą Ojczyzną i drogą do niej.

Dlatego o Bogu i o Ewangelii powinno się opowiadać jak podróżnik, który zdaje relację z podróży życia. Który osobiście, z entuzjazmem, ale też z wysiłkiem odkrywa nieznane zakątki świata. Jak ktoś kto w tę wyprawę angażuje nie tylko ciało, czy rozum, ale oddaje temu serce kalecząc stopy i ręce, płacąc za to słuszną cenę. Dzięki temu dotarł do samych źródeł nadziei. Taki podróżnik nie opowiada o tym, co przeczytał  w książkach czy tekstach religijnych, ale mówi jako świadek o tym, co sam zobaczył, dotknął, poczuł.

Taka wyprawa poszerza horyzont, nie tylko w tym sensie, że człowiek odkrywa jakieś nowe miejsca w świecie duchowym, nawet nie w tym, że poznaje w sobie jakieś nowe pokłady czy możliwości. Wyprawa drogami miłości Chrystusowej sprawia, że człowiek odkrywa, że horyzont nie kończy się na czubku własnego nosa. Ale są inni. Spragnieni reportażu z samego serca wyprawy po nadzieję, który być może zrodzi w nich pragnienie albo odwagę wyruszenia we własną podroż życia.