publikacja 06.06.2013 00:15
Każdy sprzedawany w Polsce produkt musi być opatrzony etykietą z odpowiednimi informacjami. Na produktach żywnościowych powinny znaleźć się informacje o składzie i o ilości poszczególnych substancji. Proste? No właśnie nie bardzo.
jakub szymczuk
Powyższa umowa pomiędzy producentami a klientami („my piszemy, co jest w środku – wy czytacie”) oparta jest na dwóch założeniach. Pierwsze to takie, że producenci nie kłamią, drugie, że klienci rozumieją, co czytają. Trudno powiedzieć, które z tych dwóch założeń jest bardziej naiwne.
To kwestia biedy?
Problem z czytaniem etykiet na produktach żywnościowych polega nie na tym, by zrozumieć, co jest na nich napisane wprost, tylko na tym, by zrozumieć, co jest napisane pomiędzy linijkami, a czasami co jest w tajemniczych skrótach zakodowane. Przykładem może być często używany na etykietach tańszych przetworów mięsnych skrót MOP.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.