To musi być kicz?

Edward Kabiesz

GN 25/2013 |

publikacja 20.06.2013 00:15

O tym, jak ksiądz zostaje bywalcem festiwalowym i czy filmowcy chodzą do kościoła, z członkiem Jury Ekumenicznego festiwalu w Cannes ks. prof. Markiem Lisem

Ks. prof. Marek Lis pracownik naukowy Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego, filmoznawca, autor wielu książek na temat filmu i religii, redaktor „światowej encyklopedii filmu religijnego” henryk przondziono /GN Ks. prof. Marek Lis pracownik naukowy Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego, filmoznawca, autor wielu książek na temat filmu i religii, redaktor „światowej encyklopedii filmu religijnego”

Edward Kabiesz: Czy wśród gości festiwalu w Cannes byli także duchowni?

Ks. prof. Marek Lis: Na widowni sali kinowej spotykało się ludzi w koloratkach. W samym Jury Ekumenicznym było nas dwoje.

Dwoje?

No tak. Szefową jury była pani Denyse Muller, emerytowana pastor Kościoła reformowanego. Pojawił się też bp Hervé Giraud, ordynariusz Soissons i przewodniczący Rady ds. Komunikacji Społecznej francuskiego episkopatu. Biskup, entuzjasta kina, corocznie przyjeżdża na festiwal. W ubiegłym roku odprawił Mszę, która jako festiwalowa była transmitowana przez telewizję francuską.

Telewizję katolicką?

Nie, publiczną. Emitowała ją w zarządzanym przez dominikanów najdłużej istniejącym telewizyjnym programie religijnym na świecie. Ich pierwszą audycją była transmisja Pasterki w 1948 roku. Francuzi już od wielu lat transmitują Msze, z reguły z niewielkich miejscowości. Mają stałych kaznodziejów jeżdżących z ekipą telewizyjną przez kilka tygodni czy miesięcy, co zapewnia pewien cykl nauczania. A wracając do bp. Girauda, w tym roku uczestniczył on w kilku seansach i wygłosił kazanie w czasie nabożeństwa ekumenicznego u anglikanów.

Ale chyba filmowców na tym kazaniu nie było. Przecież powszechnie wiadomo, że filmowcy nie chodzą do kościoła.

Różnie to bywa: wielu reżyserów chodzi do kościoła częściej niż księża do kina. W tym roku Mszę festiwalową w kościele blisko pałacu festiwalowego odprawiał miejscowy proboszcz. Czy tam byli jacyś filmowcy? Ci najsławniejsi z głównego jury na pewno nie. Spielberg nie jest katolikiem, Ang Lee też nie, Mungiu jest z prawosławnej Rumunii. Trzeba też pamiętać, że ci najbardziej znani oddzielani są przez organizatorów od świata, bo od razu rzucają się na nich tłumy fotoreporterów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.