Dotrzeć do umysłów

Mariusz Majewski

GN 35/2013 |

publikacja 29.08.2013 00:15

O tym, dlaczego coraz więcej ludzi w Polsce sprzeciwia się aborcji, z Mariuszem Dzierżawskim, założycielem Fundacji PRO – Prawo do życia, rozmawia Mariusz Majewski.

Mariusz Dzierżawski – działacz społeczny, wcześniej polityk. Był m.in. prezesem Stronnictwa Polityki Realnej i wiceprezesem Unii Polityki Realnej. W drugiej połowie lat 90. działał w Warszawskim Komitecie Walki z Pornografią. Później zaangażował się w działalność pro life. Jest założycielem Fundacji PRO – Prawo do Życia, która m.in. przygotowuje głośne wystawy „Wybierz życie”, pokazujące prawdę o aborcji. Jest też pełnomocnikiem Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej „Stop Aborcji”. jakub szymczuk /gn Mariusz Dzierżawski – działacz społeczny, wcześniej polityk. Był m.in. prezesem Stronnictwa Polityki Realnej i wiceprezesem Unii Polityki Realnej. W drugiej połowie lat 90. działał w Warszawskim Komitecie Walki z Pornografią. Później zaangażował się w działalność pro life. Jest założycielem Fundacji PRO – Prawo do Życia, która m.in. przygotowuje głośne wystawy „Wybierz życie”, pokazujące prawdę o aborcji. Jest też pełnomocnikiem Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej „Stop Aborcji”.

Mariusz Majewski: Już 75 proc. Polaków uważa, że „przerywanie ciąży jest zawsze złe i nigdy nie może być usprawiedliwione” – wynika z badania przeprowadzonego przez CBOS. Poczuł Pan satysfakcję?

Mariusz Dzierżawski: Cieszę się. Odpowiedzi w tym badaniu zawierały skalę od 1 do 7. Z tych trzech czwartych 55 proc. w pytaniu o aborcję wskazało „1”, czyli jednoznaczny sprzeciw wobec aborcji. Dokładniej wobec „przerywania ciąży”, bo takiego sformułowania użyto w stawianym pytaniu. Dalej, 20 proc. sprzeciwia się temu, ale jakoś mniej zdecydowanie. To są ci, którzy dali „2” albo „3”. Ważne jest jeszcze to, że aborcję próbuje usprawiedliwiać tylko 7 proc. Polaków. A całkowicie nic złego nie widzi w tym tylko 2 proc. Oni dali „7”. Stan świadomości wynikający z tego badania wynosi 55:2. Widzę to jako wynik naszego – obrońców życia – starcia z drużyną „Gazety Wyborczej” czy ośrodkami wspieranymi przez mainstreamowe media, które od lat próbują doprowadzić do zwiększenia zakresu aborcji w Polsce.

Wynik pokazuje, że przeciwnik nie jest nie do pokonania, a syndrom oblężonej twierdzy, pojawiający się czasami wśród obrońców życia, nie przystaje do rzeczywistości.

Całkowita zgoda. Syndrom oblężonej twierdzy po pierwsze opiera się na fałszywych przesłankach, a po drugie szkodzi sprawie.

Jeszcze kilka lat temu można było zaobserwować podejście naszych ludzi: „my nic nie ruszajmy, nie domagajmy się zmian, bo jak my coś ruszymy, to przeciwnik przystąpi do ofensywy i nas rozjedzie, czyli wprowadzi aborcję na życzenie”. Powiedziałbym, że jeszcze 2 lata temu takie głosy były dość częste. Wydaje mi się, że przełomowym momentem w złamaniu takiego sposobu myślenia był rok 2011. Podjęliśmy wówczas próbę całkowitego zakazu aborcji.

Próba była nieudana. Gdzie tu przełom?

Sejm po burzliwej debacie odrzucił projekt większością 191 do 186 głosów. Zabrakło niewiele. Kontrakcja aborcjonistów rzeczywiście nastąpiła. Zgłosili swój projekt legalizujący aborcję na życzenie. Przepadł on jednak z kretesem. Poparło go tylko 31 posłów, a 369 było przeciw. Chcieli zgłosić projekt obywatelski. Kilka miesięcy zbierali podpisy. Zebrali ich 30 tys. Ujawnili swoją słabość. Myślę, że to pokazało środowisku pro life, ale też ludziom Kościoła, łącznie z hierarchami, że nie bronimy twierdzy, która jest otoczona przez morze przeciwników. Mało tego, ta twierdza sama ma sporo żołnierzy. I po trzecie, oblężona twierdza to jest raczej stan ducha, który sprzyja przeciwnikom. Dlatego trzeba pokonać mury, które są w naszych głowach. One zniechęcały i zniechęcają do działania wobec ludzi nieprzekonanych.

Z badań wynika, że odsetek osób potępiających aborcję w ostatnich trzech latach wzrósł o 6 proc. Czy to rzeczywisty wzrost, czy też efekt łagodniejszego pytania postawionego w sondażu?

Oczywiście formułowanie pytań wpływa na ostateczny kształt badania. Akurat CBOS zadawał „delikatne” pytanie, bo pytał o „przerywanie ciąży”. My w działaniach Fundacji PRO – Prawo do Życia staramy się mówić bardziej wprost. Mówimy o zabijaniu dzieci przed narodzeniem. To adekwatnie opisuje sytuację. Wydaje mi się, a mówię to, opierając się na swoich doświadczeniach, działaniach, licznych podróżach po kraju, że zwrot Polaków w stronę wspierania życia jest zdecydowanie większy, niż wynika to z badania CBOS.

Jakie są przyczyny tego zwrotu?

Najogólniej mówiąc, przyczyną jest oddziaływanie na sferę społeczną. Starcie między cywilizacją życia a cywilizację śmierci odbywa się w umysłach ludzkich. Kluczem jest dotarcie do nich. Metody działania Fundacji Pro – Prawo do Życia, w której działam, oparte są na strategii i doświadczeniach naszych przyjaciół z Center for Bioethical Reform w USA. Nastawiamy się na jasny, konkretny przekaz, pokazujący, czym jest aborcja. Otwarcie deklarujemy, że chcemy powstrzymać zabijanie. Aktywne są również środowiska posługujące się pozytywnym przekazem, pokazujące wartość życia ludzkiego, wielką rolę rodziny itp.

Z tego samego badania CBOS wynika, że rośnie akceptacja dla antykoncepcji, seksu przedmałżeńskiego i rozwodów. Dlaczego w przypadku aborcji jest inaczej?

Kultura współczesna, kształtowana głównie przez media masowe, niesie ze sobą przekaz skierowany przeciw rodzinie, wierności, czystości i życiu. Ale tylko w tym ostatnim przypadku mamy do czynienia z konsekwentnymi kampaniami, prowadzonymi od lat i nastawionymi na oddziaływanie na masowego odbiorcę. W pozostałych przypadkach mamy pracę formacyjną, oddziałującą na niewielkie grupy. Czytelników encyklik i adhortacji apostolskich jest niewielu. Chodzi o to, aby treści w nich zawarte były przekładane na zrozumiały dla masowego odbiorcy język kampanii społecznych.

Przykład aborcji pokazuje, że kampaniom nihilistów można się przeciwstawić. Trzeba tylko zastosować odpowiednie środki.

Wasze wystawy antyaborcyjne pokazują brutalną rzeczywistość. Nawet jednoznaczni obrońcy życia mieli wątpliwości, czy odwoływanie się do emocji, brutalności jest właściwą metodą.

Jeżeli walczymy za złem, a tak widzimy naszą misję, to trudno ograniczać się do komunikatów pozytywnych. Nie oznacza to oczywiście, że cel uświęca środki. Naszą bronią jest prawda. Jak wspomniałem, skupiamy się na pokazywaniu, czym rzeczywiście jest aborcja. Pokazujemy, jak wygląda takie zabijanie ludzi. Chcemy zmieniać sferę społeczną przez docieranie do jak największej liczby osób. Jeśli w Polsce w majestacie prawa zabija się setki dzieci przed narodzeniem, trudno do tego podchodzić z pozytywnym przekazem. Analizowaliśmy pod tym względem skuteczne kampanie społeczne prowadzone nie tylko w Polsce. Nasze akcje są głośne i zauważane przez wielu. Korzystamy jednak ze wsparcia, które jest niezauważalne, a bez którego nic byśmy nie osiągnęli.

Co ma Pan na myśli?

Nie zapominamy, że starcie cywilizacji życia z cywilizacją śmierci, w które się zaangażowaliśmy, ma przede wszystkim wymiar duchowy. I zasadniczym orężem jest modlitwa. Stąd silną częścią w ruchu pro life jest dzieło duchowej adopcji dziecka poczętego.

Powiedział Pan też o misji. Co nią jest?

Uczestniczymy w walce. Chcemy jak najbardziej aktywizować ludzi. Obywatele mogą realnie zmieniać państwo. Tym bardziej gdy mają jasno zdefiniowane cele i wykorzystują ku temu dostępne środki. Stąd nasze zaangażowanie w kwestii zmiany opinii społecznej, ale też w działania ustawodawcze. W takiej właśnie kolejności. Nie odwrotnie.

Wkrótce Sejm zajmie się projektem wprowadzającym zakaz aborcji eugenicznej, czyli z powodu choroby dziecka. Jakie ma on szanse?

Myślę, że poważne. Nie zrażamy się wcześniejszymi porażkami. Wiemy, chociażby z procesu Wandy Nowickiej przeciwko Joannie Najfeld, że lobby aborcyjne jest silnie zainteresowane tym, żeby prawo aborcyjne w Polsce zostało przynajmniej utrzymane, jeśli nie da się go rozbudować. Zmienia się jednak stan świadomości społecznej Polaków. Efekty przynosi pokazywanie, czym tak naprawdę jest aborcja. W tym wypadku zabiciem chorego dziecka. Na dłuższą metę nie może być tak, że politycy, elity polityczne ignorują stan świadomości społecznej w kraju.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.