Kamień milowy

ks. Zbigniew Niemirski; GN 38/2013 Radom

publikacja 26.09.2013 06:00

To, co stworzyli przez wieki, na trwałe wpisało się w nasze dziedzictwo.

Kompleks zakonny w Wąchocku: kościół pw. św. Floriana i klasztor Cystersów ks. Zbigniew Niemirski /GN Kompleks zakonny w Wąchocku: kościół pw. św. Floriana i klasztor Cystersów

Jakaś zła wola, złączona z nikłą wiedzą, wciąż każe średniowiecze oceniać jako ciemne. – Spotkałam się z tym stwierdzeniem o średniowieczu. Raczej bym się z tym zgodziła. To był jeden z ciemniejszych okresów na świecie – to jeden z osądów, wyrażony przez licealistkę na jednym z internetowych portali. Jeśli tak jest, to dlaczego tegoroczne Europejskie Dni Dziedzictwa, u gruntu inicjatywa unijna, swą ogólnopolską inaugurację miała w tym roku w średniowiecznym klasztorze cystersów w Wąchocku?

Kapitularz

To miejsce, które stanowi swoiste serce klasztoru jako wspólnoty, i jako miejsca wyznaczającego najważniejsze momenty mniszego życia. Tutaj odbywają się posiedzenia zakonnej kapituły.

Tutaj też każdy cysterski mnich rozpoczyna swe życie w klasztorze. Tutaj przeżywa ważne chwile życia zakonnego, jak na przykład obłóczyny czy śluby, i tutaj przynoszony jest po śmierci, by stąd jego ciało rozpoczęło drogę na miejsce wiecznego spoczynku, oczekując zmartwychwstania. Wąchocki kapitularz jest absolutną perełką architektoniczną. Zbudowany w XIII w. jest bezcennym zabytkiem architektury romańskiej i dowodem sztuki budowlanej ówczesnych mnichów. Na ławkach przy ścianach kapitularza zasiadają goście, którzy zwiedzają klasztor. Bacznie przyglądają się ceremonii obłóczyn nowego mnicha. – Normalnie ta ceremonia odbywa się tylko we wspólnocie zakonnej. Nie uczestniczą w niej osoby postronne, nawet najbliższa rodzina kandydata do zakonu – wyjaśnia przewodnik. Cystersi są reformowaną gałęzią zakonu benedyktyńskiego. Bazują na Regule św. Benedykta, której fundamentem było hasło: „Módl się i pracuj”. W końcu XI w., gdy powstawali, chcieli wrócić do pierwotnej zakonnej surowości. Ich pierwszy klasztor został założony w Cîteaux w 1098 r. przez Roberta z Molesme. Łacińska nazwa Cîteaux to Cistericium, które etymologicznie znaczy „przy trzecim kamieniu milowym”. Czy wówczas twórcy zakonu mieli świadomość, że ich działalność położy niejeden milowy kamień w kulturze i duchowości Europy?

Wśród pól i lasów

Mnisi żyjący od V w. według Reguły św. Benedykta starali się osiedlać z dala od ludzi, by oddawać się kontemplacji i utrzymywać się z pracy własnych rąk. To dlatego benedyktyńskie klasztory tak często znajdują się na szczytach gór. U nas to choćby Święty Krzyż, wzorowany na tym pierwszym – na Monte Cassino. Z kolei cystersi wybierali na swe klasztory niziny, a tutaj dzikie miejsca w niedostępnych lasach, karczując je, urządzając pola i organizując hodowlane stawy. Z czasem w pobliżu klasztorów powstawały osady, a osiedlający się ludzie korzystali z gospodarczej wiedzy i doświadczenia mnichów. Gdy na naszym terenie na początku XIII w. powstały dwa cysterskie klasztory, niebawem przy nich urosły: Sulejów i właśnie Wąchock. Cystersi do swych wspólnot, obok ojców, którzy otrzymywali święcenia kapłańskie, przyjmowali tak zwanych konwersów, którzy jako bracia stawali się fachowcami w wielu dziedzinach. Kto z nas wie o tym, że to cystersi wynaleźli na przykład chomąto? To cysterscy konwersi rozwinęli rzemiosło, przemysł, rolnictwo, sadownictwo, pasterstwo. Co więcej, uruchamiali kopalnie, huty i zakłady metalurgiczne. Budowali mosty, karczowali puszcze, meliorowali podmokłe tereny. I tego od nich uczyli się ich sąsiedzi. Nic dziwnego, że możnowładcy chcieli mieć u siebie właśnie tych zakonników. Wąchoccy cystersi położyli podwaliny pod swoiste odrodzenie się tutejszej metalurgii. Gdy potem, szczególnie w okresie oświecenia i później, rozbudowała się świętokrzyska metalurgia, to bazowała na tym, co rozpoczęli wąchoccy mnisi. Ale, co ciekawe, można mówić o odrodzeniu, bo kilkanaście tysięcy lat wcześniej walory tutejszego czerwonego kamienia odkryli paleolityczni łowcy z nieodległego Rydna. To dlatego na wystawy i rekonstrukcje zorganizowane z okazji Europejskich Dni Dziedzictwa w Wąchocku zaproszono rekonstruktorów odtwarzających życie przodków z czasów paleolitu.

Wspólne losy

– Przekraczając próg klasztornej furty, zostawiamy za sobą świat, z którym byliśmy związani. Nie ze względu na jego pogardę, lecz by żyjąc w wolności, wszystko to złożyć w Chrystusie i z Jego łaską być w świecie świadkami nadziei – piszą wąchoccy mnisi na swej stronie internetowej. Tak, internetowej, bo i dziś ucieczka od świata nie oznacza pozostawienia go samemu sobie. Nadal chcą być apostołami i ewangelizatorami. Prowadzą tutejszą parafię, katechizują, prowadzą misje i rekolekcje. Są też promotorami pamięci o tym, co wielkie i dumne w dziejach Wąchocka. A jest tego niemało. Wystarczy odwiedzić tutejsze Muzeum pamięci walki o niepodległość narodu i gablota za gablotą oglądać zebrane eksponaty. Warto przyjrzeć się tablicom wmurowanym w klasztorny mur, które tworzą Panteon pamięci Podziemnego Państwa Polskiego 1939–1945 i trzeba na koniec stanąć przy grobie w klasztornych krużgankach. Złożono tu prochy bohaterskiego partyzanta Jana Piwnika „Ponurego”. No i jeszcze wielka tradycja czasów powstania styczniowego. Istniała tu wówczas Republika Wąchocka. Także i czas tego niepodległościowego zrywu sprzed 150 lat znalazł swe upamiętnienie w czasie obchodów tegorocznych Dni Dziedzictwa. Wówczas w Wąchocku nie było cystersów. Ich klasztor w 1818 r. uległ kasacie na mocy władz carskich. Budynek został zamknięty i opieczętowany. Wrócili tutaj dopiero w 1951 r. i mozolnie odbudowują wielowiekową tradycję i dziedzictwo. Ich opactwo w 1179 r. ufundował biskup krakowski Gedeon. Klasztor budował Simon, z pochodzenia Włoch. W 1260 i w 1289 r. klasztor został najechany przez Tatarów, zrabowany, a braci wymordowano. Nowi zakonnicy przybywali tutaj dzięki zabiegom takich osób, jak choćby książę Bolesław Wstydliwy. Kolejne bolesne doświadczenia przyszły w okresie szwedzkiego potopu i niszczycielskiego najazdu Siedmiogrodzian z księciem Jerzym Rakoczym w połowie XVII w. Także i po nim cystersi podjęli trud odbudowy klasztoru i świątyni. Dziś wąchockie opactwo krok po kroku stara się odzyskiwać swe dawne piękno i znaczenie. Tutaj niestrudzonym inicjatorem prac i nowych przedsięwzięć, które przyciągają do Wąchocka coraz większe grupy turystów i pielgrzymów, jest opat o. Eugeniusz Augustyn. Na miarę sił wspiera go każdy z ojców i braci. Zupełnie jak w czasach św. Roberta z Molesme, pierwszego opata z Cîteaux.

Europejskie Dni Dziedzictwa

Idea Europejskich Dni Dziedzictwa narodziła się 3 października 1985 roku w Grenadzie w Hiszpanii podczas II Konferencji Rady Europy. Wtedy to ówczesny francuski minister kultury zaproponował zorganizowanie w całej Europie Dni Otwartych Zabytków, zainicjowanych w 1984 roku we Francji. Wtedy po raz pierwszy bezpłatnie udostępniono zwiedzającym obiekty, do których dostęp dotychczas był ograniczony. Ponieważ inicjatywa cieszyła się bardzo dużym zainteresowaniem, zainspirowało to w 1991 roku Radę Europy do ustanowienia Europejskich Dni Dziedzictwa. Polska włączyła się do tej akcji w 1993 roku. A miejsce inauguracji każdego roku wskazuje minister kultury i dziedzictwa narodowego. Tegoroczne, którym przyświeca hasło „Nie od razu Polskę zbudowano”, decyzją ministra zainaugurowano w Wąchocku. – Mamy nadzieję, że inauguracja Europejskich Dni Dziedzictwa na terenie opactwa Cystersów w Wąchocku podkreśli znaczenie klasztoru dla dziejów i kultury polskiej. Jest to także wyróżnienie dla całego regionu staropolskiego Gór Świętokrzyskich i pozwoli zwrócić uwagę opinii publicznej na ogromny trud, jaki cystersi, i w ogóle polskie zakony, wkładają w utrzymanie zabytkowych zabudowań klasztornych – mówią przedstawiciele władz Wąchocka.

TAGI: