Po drugiej stronie

Wydawnictwo M

publikacja 07.11.2013 06:20

Na czym polega niezwykłe doświadczenie tak zwanej śmierci klinicznej?

Po drugiej stronie Wydawnictwo M

Każdy z nas wie, że umrze. Nie każdy jednak przekroczy próg śmierci, by następnie – zamiast rozpocząć życie wieczne – powrócić do swojej ziemskiej codzienności. Na tym właśnie polega niezwykłe doświadczenie tak zwanej śmierci klinicznej.

Ci, którzy przez nią przeszli, składają niesamowite świadectwa. To oni są bohaterami publikacji amerykańskiego dziennikarza śledczego Michaela H. Browna. Brown jest katolikiem zaangażowanym w życie Kościoła, w swojej książce zaś oddaje głos przedstawicielom różnych wyznań: katolikom, protestantom, żydom, muzułmanom, buddystom, hinduistom, a nawet agnostykom.

Autor wprowadził też inny rodzaj bohaterów – są nimi chrześcijańscy święci, którzy na przestrzeni wieków, doświadczając mistycznych przeżyć, pozostawili na ich temat liczne świadectwa zadziwiająco podobne do tych, które opisują coś, co dziś określamy śmiercią kliniczną.

Śmierć kliniczna budzi duże kontrowersje na wielu płaszczyznach, a jednocześnie bywa dość jednogłośnie kwestionowana jako doświadczenie odsłaniające przed człowiekiem jakiś rodzaj prawdy. Przede wszystkim – jako stan przeżywany całkowicie indywidualnie i następnie całkowicie subiektywnie relacjonowany – nie podlega ona zewnętrznej weryfikacji. Dlatego publiczne mówienie o niej pozostaje wyłącznie na poziomie świadectwa.

Wobec tego również Kościół katolicki nie odnosi się w żaden sposób – ani pozytywny, ani negatywny – do świadectw o śmierci klinicznej, lecz zaleca daleko idącą ostrożność w ich przyjmowaniu i powściągliwość w sądach dotyczących spraw życia wiecznego (podobnie jak w wypadku objawień prywatnych). Pisali o tym klarownie biskupi polscy do wiernych z okazji Niedzieli Biblijnej 17 kwietnia 2012 roku.

Język ludzki jest narzędziem niedoskonałym, więc nie potrafi w pełni – co często obserwujemy nawet w prozaicznych sytuacjach – przekazać tego, co jest ludzkim doświadczeniem. Poza tym to, co przeznaczone było dla jednej osoby, nie musi być czymś wyjątkowym lub przemieniającym dla innej.

Pośród tych, którzy doznali śmierci klinicznej i mówią o tym głośno, można znaleźć bardzo różne osoby, także kontrowersyjne. Do takich zalicza się między innymi Gloria Polo, Kolumbijka, która przed laty została rażona piorunem i od tego czasu, przeżywszy nawrócenie pod wpływem śmierci klinicznej, składa świadectwa na temat zaświatów. Gościła ze swymi prelekcjami w niejednym kościele, także w Polsce, choć nie w Lublinie, gdzie na jej publiczne wystąpienie w świątyni nie zgodził się biskup diecezji. Słowa kobiety bywają bowiem nie w pełni zgodne z katolicką doktryną.

Ale też trafiają się osoby, które swoje świadectwa składają w pokorze, z dystansem i niejako przy okazji głoszenia wiary, nie czyniąc z własnego doświadczenia centrum i osi nauczania. W gronie tych ostatnich jest też jeden z najwybitniejszych polskich teologów ksiądz profesor Wacław Hryniewicz, który opowiadał („Tygodnik Powszechny” 2011, nr 7):

„Na oddziale intensywnej opieki pooperacyjnej leżałem dwa tygodnie. Przeżyłem tam doświadczenie przybliżenia się do kresu – śmierć kliniczną. Zapadałem się w ciemność, ale to była ciemność przyjazna, świetlana, dobroczynna, ciepła. To zostawia w człowieku ślad. Uczy ustosunkowywać się życzliwiej do ludzi, uodpornia na zarzuty i wszelkie przejawy małostkowości. Porządkuje się hierarchia tego, co w życiu ważne. W szpitalu jest czas na nocne medytacje, modlitwy i rozmowy. Uczyłem się głębszego nurtu życia i wdzięczności za jego dar. Mam przecież swoje lata, więc powracały do mnie różne myśli – iluż istnieniom nie dano w ogóle nacieszyć się życiem... Dzisiaj, gdy budzę się rano, dziękuję Bogu, że mogę dalej pracować, modlić się, pomóc komuś w potrzebie. To jest ta jaśniejsza strona choroby, która uczy większej wrażliwości i mądrości”.

W prezentowanej książce Brown szeroko opisuje owe liczne wspólne cechy świadectw o śmierci klinicznej pochodzących od różnych, w żaden sposób niezwiązanych ze sobą ludzi. Czy ta zadziwiająca zbieżność w przedstawianiu poszczególnych elementów może pozostawić człowieka obojętnym? Oczywiście nie. Wręcz przeciwnie – im bardziej śmierć kliniczna okazuje się doświadczeniem uniwersalnym, które nie łączy się z określoną sytuacją życiową, zasobem wiedzy czy osobistą kondycją duchową bohaterów, tym większą budzi ciekawość, skłaniając przy okazji do dogłębnej, ale i krytycznej refleksji.

Niniejsza publikacja może stać się przewodnikiem po meandrach tego skomplikowanego zagadnienia, jakim jest śmierć kliniczna. Może pomóc w zrozumieniu jej fenomenu, a to za sprawą opisanych w niej historii ludzi nam współczesnych oraz postaci z historii Kościoła katolickiego i innych wyznań czy w ogóle spoza przestrzeni wiary.

Tak jak każdy człowiek ma pełne prawo do własnego osądu poszczególnych świadectw dotyczących śmierci klinicznej (i może je traktować na przykład w kategoriach czysto mistycznych, bądź przeciwnie – wyłącznie biologicznych), tak też każdy musi wziąć pod uwagę jeszcze jeden aspekt doświadczenia przekroczenia progu śmierci i powrotu do normalnego życia – tym aspektem jest wewnętrzna i zewnętrzna przemiana, do jakiej dochodzi w życiu człowieka.

To przede wszystkim o tych dalekosiężnych skutkach przejścia przez śmierć kliniczną opowiada Brown, gdy prezentuje losy swoich bohaterów. Gdy je poznajemy, na myśl przychodzi ewangeliczna rada: „po owocach ich poznacie”, którą należy potraktować bardzo poważnie. Tak właśnie czyni Autor i tak powinien uczynić Czytelnik. Co to jednak oznacza w praktyce?

Przesłanie, jakie wyłania się z kart książki Browna, jest klarowne: żyjąc pełnią życia, pamiętaj o śmierci. W perspektywie własnej śmierci wszystko, co robimy, zyskuje nowy, właściwy sens i nabiera całkiem innego znaczenia.

Nie musimy sami przechodzić przez śmierć kliniczną, by zrozumieć, jaką rolę ma ona do odegrania w życiu człowieka – jest to najbardziej dosadne przypomnienie o tym, co naprawdę liczy się w życiu. Tym, co liczy się w życiu chrześcijanina, jest nade wszystko wiara, czyli osobista relacja człowieka z Jezusem Chrystusem. W tym ujęciu śmierć jest niczym więcej jak kładką, przez którą trzeba przejść, by osiągnąć nową, niemożliwą dotąd bliskość z Bogiem-Miłością. Cała sztuka polega jednak na tym, by w momencie ostatniej próby utrzymać na tej kładce równowagę – w skupieniu pokonać ten niewielki, ale jak się okazuje, zasadniczy dystans.

Relacje o śmierci klinicznej, które Brown przytacza w swojej książce, mogą być dla nas niczym tyczka, która pomaga zachować balans człowiekowi chodzącemu po linie nad przepaścią. Jednak to, z czego owa „tyczka” będzie się składać – czy z wiedzy, czy z wiary, czy z emocji (a najlepiej, gdyby była ich mądrym połączeniem) – pozostaje kwestią indywidualnego wyboru.

Najważniejsze jest jedno: patrząc śmierci prosto w oczy, mierząc się z nią, musimy pamiętać, że wyruszamy w drogę, którą wielu przeszło już przed nami. Zatem ów dystans – kładka, po której musimy pójść do Boga – jest do pokonania.

Niech świadectwa śmierci klinicznej, tej dodatkowej szansy na przemianę, motywują nas do polepszenia naszego życia w świetle wiary. Pomyślmy więc poważnie o ustaleniach, które poczynił Brown: „Dusza trafia w sobie właściwe miejsce. To nie Bóg wybiera nam formułę trwania w wieczności – On przystaje na nasz własny wybór. A o ile miłość jest przepustką do najwyższych poziomów Nieba, o tyle oziębłość serca jest najpoważniejszą z przeszkód, by tam się dostać”.

***

Powyższy tekst jest wstępem do książki Michaela H. Browna noszącej tytuł "Po drugiej stronie". Publikacja ta niedawno ukazała się nakładem wydawnictwa M.