Szybować nad dachem świata

Szymon Babuchowski

GN 46/2013 |

publikacja 14.11.2013 00:15

Lot szybowcem nad Himalajami – wyzwanie, a może zwykła fanaberia sportowca, który w swojej konkurencji osiągnął już prawie wszystko? – To najlepsza rzecz, jaka może się zdarzyć w szybownictwie, wisienka na torcie – odpowiada Sebastian Kawa.

Mistrz świata Sebastian Kawa na lotnisku w rodzinnym Międzybrodziu Żywieckim,  gdzie stawiał pierwsze kroki  w szybownictwie Roman Koszowski Mistrz świata Sebastian Kawa na lotnisku w rodzinnym Międzybrodziu Żywieckim, gdzie stawiał pierwsze kroki w szybownictwie

Jest najlepszy na świecie, najbardziej utytułowany w historii. Zdobył już 15 złotych medali w mistrzostwach świata i Europy, ale ciągle mu mało. Chce przelecieć szybowcem nad dachem świata. Tym razem nie chodzi jednak o bicie rekordów. Te są możliwe w Andach, ustawionych prostopadle do większości silnych wiatrów, co pozwala szybowcom przemieszczać się na fali. W Himalajach wiatry wieją najczęściej wzdłuż pasma, przez co latanie w najwyższych partiach staje się bardzo trudne. Nie robi tego również dla pieniędzy. To przecież prywatna wyprawa trzech osób, które na ten cel wyłożyły głównie własne fundusze. Zresztą, mistrz i tak do każdych zawodów dokłada. – W szybownictwie się nie zarabia – podkreśla. Więc dlaczego? Odpowiedź jest prosta: bo nikt jeszcze tego nie robił.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.