Bunt elit

Piotr Legutko

GN 02/2014 |

publikacja 09.01.2014 00:15

Powstała w Polsce wielka koalicja w obronie filozofii. Czy uratuje nasze uniwersytety?

Min. Lena Kolarska-Bobińska deklaruje, że nie chce wprowadzać zmian w ministerialnych przepisach Paweł Supernak /pap Min. Lena Kolarska-Bobińska deklaruje, że nie chce wprowadzać zmian w ministerialnych przepisach

Pod koniec listopada Rada Naukowa Instytutu Socjologii podjęła decyzję o likwidacji filozofii na Uniwersytecie w Białymstoku. Uzasadniła to „nierentownością” kierunku, związaną ze zbyt małą liczbą zapisanych nań studentów. Decyzja wejdzie w życie, jeśli podtrzyma ją Senat uczelni. Nie jest to sytuacja wyjątkowa. W poważnych tarapatach znalazły się wydziały i instytuty filozofii (a także historii, filologii klasycznej czy socjologii) w większości polskich uczelni. Dlatego wydarzenia w Białymstoku stały się powodem ogólnopolskiego protestu, którego wyrazem jest list do minister szkolnictwa wyższego i nauki prof. Leny Kolarskiej-Bobińskiej, podpisany przez 103 wybitnych humanistów. „Wydziały filozofii zostały w ciągu dwóch ostatnich lat spauperyzowane przez wprowadzenie opłat za drugi kierunek studiów oraz oparcie finansowania działalności szkół wyższych na przelicznikach ilościowych“ – piszą jego sygnatariusze. I domagają się stopniowej rezygnacji z pobierania opłat za studiowanie drugiego kierunku oraz wprowadzenia mechanizmów prawnych umożliwiających finansowanie mniej rentownych – a dla kultury niezwykle ważnych – wydziałów.

Wygaszenie popytu

Wprowadzenie odpłatności za drugi kierunek uzasadniano dbałością o racjonalne gospodarowanie publicznymi środkami. Na pewno wydaje się ich dziś mniej, ale… czy bardziej racjonalnie? Jakie skutki w dydaktyce wywołała ta zmiana? Nowa minister nie zna odpowiedzi na te pytania. Autorom listu odpowiada: „Chciałabym zobaczyć, ile osób studiuje teraz filozofię jako drugi kierunek. Może zmiana wcale nie dotknęła studentów filozofii?” – pyta z nadzieją reportera PAP. Sprawdziliśmy.

Dotknęła… do żywego. Na Uniwersytecie Jagiellońskim ponad połowa studentów filozofii wybierała ją właśnie jako drugi kierunek, pobierając pierwotnie nauki na prawie, matematyce czy biologii. Od momentu gdy wprowadzono odpłatność (3 tys. złotych rocznie), ta grupa stopniała do… zera. Dokonując zmian, przyjęto założenie, że studiowanie drugiego kierunku jest fanaberią, za którą państwo nie powinno płacić – niech robi to sam zainteresowany. Tylko czy fakt, że przyszły prawnik, fizyk lub programista chce studiować filozofię, jest rzeczywiście kaprysem? A może raczej brakującym ogniwem w jego wykształceniu, dającym zarazem wyższe prawdopodobieństwo „zwrotu” poniesionych nakładów, jakim jest solidnie wykształcony absolwent? System studiów, jaki dziś obowiązuje w Polsce, w założeniu promował studentów pobierających nauki na kilku kierunkach jednocześnie. Jest to nie tylko zgodne z ideą uniwersytetu, ale i praktyczniejsze, bo daje więcej szans na rynku pracy. Ścisła specjalizacja obniża potencjał absolwenta. Założenia się nie zmieniły, tyle że skutecznie „wygaszono popyt” na podejmowanie drugiego wyzwania.

Przez abstrakcję do innowacji

Studiowanie filozofii uchodzi za zajęcie dla pięknoduchów. Dlaczego państwo powinno coś tak niepraktycznego finansować? Ponieważ błąd jest w samym założeniu – że filozofia jest „sztuką dla sztuki”. – Wręcz przeciwnie. Filozofia nauczyła mnie strukturalnego myślenia, operowania językiem, porządkowania wiedzy, umiejętności zadawania właściwych pytań, czy wychwytywania fałszu w rozumowaniu – wylicza Krzysztof Skowroński, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, z wykształcenia filozof. Wraz z nim na roku studiowali Robert Krasowski (były szef „Dziennika”) czy Jerzy Haszczyński, najlepszy zagraniczny reporter „Rzeczpospolitej”. I wielu późniejszych menedżerów czy przedsiębiorców. Bo też jak pokazują badania losów absolwentów filozofii, wbrew obiegowym opiniom wcale nie mają oni problemu ze znalezieniem pracy. – Widzę ich w mediach, w biznesie, prowadzą firmy. Są doskonale przygotowani do prowadzenia dużych projektów – zapewnia prof. Miłowit Kuniński z Wydziału Filozofii UJ. Jak mantrę powtarza się slogan, że kształcenie powinno być dostosowane do rynku pracy. I tylko na taką edukację warto przeznaczać publiczne środki. Autorzy listu w obronie filozofii stawiają inną tezę: to rynek pracy jest strukturalnie chory. Polska gospodarka jest skrajnie nieinnowacyjna między innymi dlatego, że pozwala sobie na marnowanie intelektualnego potencjału swoich obywateli. Bo stawia wóz przed koniem. „Mówi się, że biednego nie stać na zbyt tanie rzeczy. Polski nie stać więc na likwidację dziedziny odpowiedzialnej za czyste myślenie. Myślenie filozoficzne jest myśleniem strategicznym, problematyzującym cele, środki i założenia wszelkiego rozwoju i działania. Jego abstrakcyjny charakter jest więc zaletą – podstawowym warunkiem innowacyjności” – czytamy w liście.

Platon bez przyszłości

Dr Jerzy Bukowski pracuje w Katedrze Filozofii na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. – Studenci bardzo chwalą sobie te zajęcia. Nie traktują filozofii jako „martwego języka”. Podkreślają, że ona zmienia ich perspektywę, wytrąca ze schematów w myśleniu, wzmacnia kreatywność. A tym się dziś wygrywa konkurencję na rynku – mówi J. Bukowski. Z tego powodu zajęcia z filozofii są obecne w ofercie bardzo wielu kierunków niehumanistycznych, na wielu uczelniach. Jeszcze są – trzeba by dodać. Bo właśnie one idą „pod nóż” jako pierwsze, gdy trzeba oszczędzać. A trzeba. Wydział Filozofii UJ przygotowuje zajęcia dla innych uniwersyteckich kierunków i ma coraz mniej roboty. – Biochemia właśnie zrezygnowała, matematyka też, informatycy się wahają – martwi się prof. Kuniński. Filozofia cienko przędzie nie tylko w Białymstoku. W całej Polsce jest to kierunek, na który się nie stawia. Ani władze ministerialne, ani uczelniane jakoś nie widzą przyszłości w studiowaniu Platona. A już na pewno nie kojarzą go z innowacjami i kreatywnością.

Szkółki cechowe

„Uniwersytet, a zatem i idea upowszechnionego, publicznego oświecenia, powstał wokół zinstytucjonalizowanej filozofii i razem z nią też umrze. Od Arystotelesa po Wilhelma von Humboldta filozofia uzasadniała i organizowała porządek nauk. Jej związek z uniwersytetem nie jest jednak tylko historyczny” – czytamy w liście humanistów. Dla jego sygnatariuszy rugowanie filozofii przypomina gorączkę trawiącą system edukacji, ale warto zainteresować się jej przyczynami. Może trzeba w tym celu cofnąć się do kształcenia na poziomie średnim. Filozofia w polskich liceach nauczana jest jedynie jako jeden z dodatkowych przedmiotów w klasach humanistycznych. Środowiska akademickie od lat postulują, by stała się obowiązkowa dla wszystkich licealistów. Bezskutecznie. Na maturze 2013 egzamin z filozofii zdawało jedynie 690 osób w całej Polsce. Trudno mieć nadzieję, że ta sytuacja się zmieni. Model wąskiego, specjalistycznego kształcenia, który zmienia nasze akademie w „szkółki cechowe dla nieopłacanych stażystów zagranicznych firm” (cytat z listu), przenoszony jest właśnie na poziom średni. – To nie jest przypadek. Donald Tusk podjął decyzję, że będziemy Halikarnasem. I konsekwentnie ją realizuje – ocenia Dariusz Karłowicz, filozof, wydawca i menedżer.

Ponad podziałami

Halikarnas to miasto, w którym urodził się Herodot, ale nie mógł tam pisać swoich książek, bo w Halikarnasie dbało się wyłącznie o biznes i handel. Kto chciał się zajmować filozofią czy historią, musiał jechać do Aten. – W Polsce nie ma miejsca na filozofię, nie dlatego, że nie chcą jej akademicy. To jest decyzja pierwotna, systemowa, to, co się dzieje na uczelniach, jest wobec niej wtórne – uważa Karłowicz. I przypomina, że w II RP filozofia była bardzo mocna, bo to był kraj, który chciał być podmiotem w Europie. – Jeśli nadal tego chcemy, to trzeba dbać o pamięć i tożsamość, mieć własną architekturę i humanistykę, rozwijać filozofię. Jeśli wystarczy nam rola Halikarnasu, to wszystkie te rzeczy nie są w ogóle potrzebne. I mam niepokojące poczucie, że wszyscy się na to godzą – martwi się warszawski filozof. Nadzieję budzi lista nazwisk sygnatariuszy listy, czyli tych, którzy się nie godzą. Obok Antoniego Dudka jest Kinga Dunin, Maria Janion sąsiaduje z Dariuszem Gawinem, Zdzisław Krasnodębski z Marcinem Królem, a Andrzej Nowak z Aleksandrem Smolarem. Nie było jeszcze w III RP tak szerokiej koalicji – ponad podziałami – w żadnej sprawie. Co na to pani minister? „Na razie nie chcemy wprowadzać żadnych poprawek, dotyczy to również odpłatności za drugi kierunek studiów. Nie wykluczam, że na nowej liście kierunków zamawianych pojawią się humanistyczne. Ale decyzje zapadną wtedy, gdy zapoznamy się z oceną skutków tego programu” – zapowiada prof. Lena Kolarska-Bobińska.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.