I po Kompanii?

Tomasz Rożek

GN 30/2014 |

publikacja 24.07.2014 00:15

Kompania Węglowa, największa firma wydobywcza w Europie, jest na skraju bankructwa. Zatrudnia prawie 65 tys. osób. Kolejnych kilkadziesiąt tysięcy z nią kooperuje. Upadek firmy oznacza praktycznie upadek regionu.

Na składowiskach kopalń należących do Kompanii Węglowej zalega ok. 6 mln ton węgla. Kompania się chwali, że jest największym producentem węgla w Unii. Problem polega na tym, że nie potrafi go sprzedać roman koszowski /foto gość Na składowiskach kopalń należących do Kompanii Węglowej zalega ok. 6 mln ton węgla. Kompania się chwali, że jest największym producentem węgla w Unii. Problem polega na tym, że nie potrafi go sprzedać

Na stronie internetowej Kompanii Węglowej widnieje reklama z hasłem: „Lider wśród producentów węgla kamiennego w Unii Europejskiej”. Gdyby być złośliwym, można by dopisać, że Kompania jest nie tylko największym producentem, ale także liderem wśród firm magazynujących węgiel. Owszem, firma wydobywa go najwięcej w Unii, ale problem w tym, że za produkcją nie idzie sprzedaż. Teraz na składowiskach leży około 6 mln ton węgla. W kilku kopalniach nie ma już gdzie tego węgla odkładać. Na ironię zakrawa fakt, że prawie tyle samo węgla, ile na zwałach zalega, sprowadzamy z Rosji. Nasz węgiel leży i traci wartość energetyczną, a przez granicę wjeżdżają setki wagonów, do portów wpływają dziesiątki statków z surowcem z zagranicy. Import węgla rośnie. Do Polski sprowadzany jest węgiel nie tylko z Rosji, Ukrainy czy Czech, ale także z USA, Australii i RPA. Polskie kopalnie ratuje tylko to, że na razie najwięksi odbiorcy, a więc spółki energetyczne, obiecali kupować węgiel krajowy. Na razie...
 

Wina rynków?

W zeszłym roku Kompania przyniosła 700 mln zł strat. W tym roku może być jeszcze gorzej, bo za cztery pierwsze miesiące rzeczywista strata wynosi ok. 250 mln zł. Na światowych rynkach cena węgla spada, rośnie też import. To problem nie tylko Kompanii Węglowej, ale także Katowickiego Holdingu Węglowego oraz Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Z tym, że ta pierwsza radzi sobie z tej trójki zdecydowanie najgorzej. – Utraciliśmy płynność finansową, którą próbujemy odzyskać. W ostatnim miesiącu główne działania zarządu były ukierunkowane na zapobieżenie generowaniu straty, która doprowadziłaby do powstania ujemnych kapitałów – zaznaczył prezes Kompanii Mirosław Taras. – Kłopotem dla nas jest import węgla rosyjskiego – dodał. Co prawda premier Donald Tusk obiecał sprawą się zająć, ale to było przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Teraz jest po wyborach. Jedyna nadzieja, że jesienią są wybory samorządowe, a za rok parlamentarne. Może tym razem na obietnicach się nie skończy. Złośliwość? Cóż, w czasie kiedy premier w Katowicach obiecywał rozwiązanie problemu, import węgla z Rosji rósł na potęgę. Tylko w pierwszym kwartale tego roku ten wzrost wyniósł aż 33 proc. w stosunku do roku poprzedniego. Węgiel z Rosji dynamicznie wdziera się na polski rynek, bo jego cena systematycznie spada. W ciągu ostatniego roku aż o 8 proc. W 2013 r. węgiel rosyjski stanowił ponad połowę importowanego (około 15 proc. sprowadzono z Australii, tyle samo z Czech).

Tempa spadku cen rosyjskiego surowca nie jest w stanie wytrzymać żadna z polskich kopalń. Obniżanie cen po to, by utrzymać się na rynku, jest jednak niezbędne. Skutkiem ubocznym jest drastyczny spadek rentowności. Kilka tygodni temu prezes Kompanii Mirosław Taras powiedział, że obniżanie cen w tempie, w jakim dzieje się to dzisiaj, spowoduje, że w niedługim czasie ani jedna z kopalń Kompanii nie będzie przynosiła zysków. Kompania wyprzedaje się, aby utrzymać się na powierzchni. Lada dzień skończy się dopinanie transakcji sprzedaży w Jastrzębskiej Spółce Węglowej kopalni „Knurów-Szczygłowice”. To jednak nie uratuje płynności finansowej Kompanii. Tak samo jak rolowanie długów czy ugody z wierzycielami. Kompania rozważa więc uruchomienie programu dobrowolnych odejść pracowników. Tyle tylko, że sama nie ma na to pieniędzy, a na rząd nie może liczyć.


Winny rząd?

Kompanię rozkładają niskie ceny surowca i cały czas rosnący import, głównie zza wschodniej granicy. Ale to nie wszystko. W Polsce coraz wyższe są koszty wydobycia. Nasze złoża są coraz głębsze, a to oznacza, że wydobycie węgla staje się coraz droższe. Poza tym spada zapotrzebowanie na węgiel (dlatego jego cena maleje), szczególnie w obliczu coraz bardziej restrykcyjnych przepisów klimatyczno-energetycznych Unii Europejskiej. Polskie kopalnie sprzedają coraz mniej i przynoszą coraz większe straty. Pytany przez specjalistyczny portal wnp.pl o receptę na rozwiązanie tej trudnej sytuacji, były wiceminister gospodarki Jerzy Markowski mówi przede wszystkim o obniżeniu do minimum wszelkich obciążeń podatkowych kopalń. Innymi słowy Kompania, a może także inne firmy z branży, miałaby nie płacić podatków i różnych obowiązkowych składek. Kompania rocznie wydaje na ten cel kilka miliardów złotych. To oczywiście drastycznie obniżyłoby koszt wydobycia tony węgla, którego cena mogłaby stać się konkurencyjna.

Czy to dobre wyjście? W tej sytuacji naprawdę nie ma dobrych rozwiązań. Sejm zaledwie kilkanaście dni temu zgodził się na odroczenie Kompanii Węglowej spłaty zaległych składek ZUS. Ale to nie znaczy przecież, że ZUS będzie wypłacał mniejsze emerytury. Jeżeli do systemu wpływa mniej pieniędzy, ktoś tę dziurę musi załatać. ZUS będzie musiał zaciągnąć kolejny kredyt, którego raty zostaną spłacone ze składek osób pracujących w innych branżach, albo (co mało prawdopodobne) podniesiona zostanie dotacja dla ZUS-u z budżetu państwa, czyli w praktyce od osób płacących składki. Podobnie sytuacja wygląda z innymi podatkami czy obciążeniami. Jeżeli kopalnie nie będą musiały ich płacić, to aby nie zwiększać dziury budżetowej, będzie trzeba podnieść podatki pozostałym.

Na problemy nie tylko już Kompanii, ale całego polskiego górnictwa można spojrzeć z jeszcze innej perspektywy. Polskie państwo nie ma pomysłu, jak chronić i rozwijać tę część przemysłu. Eksperci twierdzą, że nie mamy strategii rozwoju sektora paliwowo-energetycznego. Wszystko odbywa się niemalże z dnia na dzień. – Rząd powinien stworzyć długofalową politykę energetyczną, z określeniem składu naszego miksu energetycznego – mówił jakiś czas temu Mirosław Taras. Ani energetycy, ani kopalnie nie wiedzą, jaka będzie przyszłość sektora. Oczywiście sytuacja na rynkach może się szybko zmieniać. Może zaskakiwać nawet najbardziej przygotowanych, ale to nie znaczy, że nie trzeba przygotowywać prognoz i scenariuszy na przyszłość. Bez nich nie da się inwestować. Bez nich można tylko naprawiać bieżące problemy. A brak strategii to tylko jeden z wielu problemów. Kolejnym jest totalna niestabilność warunków zarówno ekonomicznych, jak i prawnych. Budowa nowej kopalni, elektrowni czy nawet rozbudowa już istniejących to ogromny wydatek, a przede wszystkim długi czas prowadzenia inwestycji. Firmy unikają inwestowania, bo nie wiedzą, czy w trakcie ich trwania nie zmienią się istotne warunki, np. wysokość podatków, gwarancji czy warunki prawne.


Winne kopalnie?

Zamiast planować, zamiast rozwiązywać żywotne problemy z myślą o dalszej przyszłości, w spółkach węglowych doraźnie łata się dziury. Z myślą o przetrwaniu nie lat, tylko najbliższych miesięcy. Tymczasem działania te w dłuższej perspektywie czasu są nieskuteczne, a czasami nawet szkodliwe.

Ale – jeszcze raz zmieniając punkt widzenia – warto także podkreślić, że pomijając wyjątkowo niekorzystne warunki zewnętrzne oraz brak stabilizacji i strategii na poziomie rządu, same spółki węglowe mają sobie sporo do zarzucenia. Co prawda obecny prezes Kompanii Węglowej obiecuje, że rozpocznie restrukturyzację firmy, ale rozwiązania, o których mówi, są tak oczywiste, że aż dziw bierze, iż nie wprowadzono ich wcześniej. Skoro z 15 należących do Kompanii kopalń niektóre generują zyski, a inne straty, dlaczego – zachowując stały poziom wydobycia (aby zachować podobny poziom zatrudnienia) – więcej węgla nie wydobywa się w kopalniach, w których jest on tańszy, a mniej tam, gdzie jest droższy? Z audytów wynika też, że mimo tragicznej sytuacji w spółkach węglowych źle wykorzystywane są zasoby, zarówno ludzkie, jak i sprzętowe. Innymi słowy, wydajność kopalń, przy tych samych nakładach, można by zwiększyć. To w oczywisty sposób wpłynęłoby na obniżenie ceny węgla. A nawet niewielki spadek powodowałby, że polski węgiel stałby się konkurencyjny wobec rosyjskiego. Tona węgla wydobytego przez polską kopalnię kosztuje średnio ok. 299 zł. Tymczasem cena tony węgla rosyjskiego przywiezionego do Polski drogą morską wynosi 269 zł, a koleją 293 zł. Czyli wystarczyłoby obniżyć cenę tony węgla o kilka złotych, a już bardziej opłacałoby się kupować polski węgiel niż rosyjski. Kilka złotych – czy polskie kopalnie mają taki margines?

Warto dokładnie wczytać się w dokumenty audytorów. Wynika z nich, że polskie kopalnie korzystają średnio tylko z ok. 60 proc. swojego potencjału. Dlaczego więc nikt nie wprowadza koniecznych zmian? Na to pytanie każda ze stron udziela innej odpowiedzi. Najbardziej racjonalne byłoby zamknięcie kopalń trwale nierentownych i przeniesienie produkcji do tych, które produkują węgiel dobrej jakości po w miarę niskiej cenie (np. kopalnie „Piast” czy „Ziemowit”). Ale wówczas w Kompanii Węglowej z 15 kopalń trzeba byłoby zamknąć przynajmniej 5 (niektórzy eksperci mówią o 6). Nie oznaczałoby to spadku wydobycia, nie musiałoby więc oznaczać spadku zatrudnienia, tylko zmianę miejsca pracy niektórych górników. Na takie rozwiązanie nie godzą się jednak związki zawodowe. A z nimi nikt nie chce walczyć. Zarząd Kompanii czeka więc na poparcie rządu, a rząd – szczególnie przed wyborami – woli nie doprowadzać do konfrontacji. A jest z kim się konfrontować. Uzwiązkowienie górników wynosi ponad 100 proc., co oznacza, że niektórzy są zapisani równocześnie do więcej niż jednego związku zawodowego. W sumie w trzech spółkach węglowych działa 240 różnych górniczych związków zawodowych (niedawno stworzono kolejny). W samej Kompanii Węglowej działa ich 160. Koszt ich utrzymania w skali całej firmy to około 20 mln zł rocznie. O zmniejszeniu tych kosztów oczywiście nie ma mowy. Tak samo jak np. o zlikwidowaniu takich składowych pensji jak czternastka (zwana nagrodą roczną), nagrody jubileuszowe, dodatki do pomocy szkolnych czy przejazdów urlopowych, także stały gwarantowany dodatek do pensji czy rekompensata węglowa.

 

Nie tylko Kompania Węglowa ma kłopoty

Niskie ceny węgla na światowych rynkach, coraz większy import i spadek zapotrzebowania na ten surowiec to nie tylko kłopot Kompanii Węglowej. Strata Jastrzębskiej Spółki Węglowej w pierwszym kwartale tego roku wyniosła ok. 90 mln zł. Ale rok temu spółka miała zysk w okolicach 150 mln zł. Z kolei Katowicki Holding Węglowy w ciągu pierwszych pięciu miesięcy tego roku zanotował stratę w wysokości 73,9 mln zł. Ilość składowanego węgla wzrosła w Holdingu o ponad pół miliona ton i wynosiła w czerwcu 1,83 mln ton. – Jeżeli sytuacja nie ulegnie zmianie, musimy się liczyć na zakończenie roku z wynikiem zerowym lub nawet stratą – powiedział portalowi wnp.pl Roman Łój, prezes zarządu Katowickiego Holdingu Węglowego.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.