Kuźnia mistrzów

Stefan Sękowski

GN 35/2014 |

publikacja 28.08.2014 00:15

Nie byłoby sukcesu Joanny Jóźwik na lekkoatletycznych Mistrzostwach Europy, gdyby nie lata treningów w przyparafialnym klubie sportowym Victoria w Stalowej Woli.

Młodzież z Katolickiego Klubu Sportowego Victoria przy bazylice Matki Bożej Królowej Polski w Stalowej Woli podczas treningu. Wśród klubów katolickich Victoria nie ma sobie równych Jakub Szymczuk /foto gość Młodzież z Katolickiego Klubu Sportowego Victoria przy bazylice Matki Bożej Królowej Polski w Stalowej Woli podczas treningu. Wśród klubów katolickich Victoria nie ma sobie równych

Joanna Jóźwik ma w Warszawie zaplecze do trenowania godne XXI wieku. Zresztą nie tylko ona. Na tegoroczne lekkoatletyczne mistrzostwa Europy AZS AWF Warszawa wysłał czterech reprezentantów naszego kraju – i wszyscy przywieźli medale. Joanna Jóźwik zdobyła brąz w biegu na 800 m. Jednak jeszcze dwa lata temu trenowała w klubie, który na pierwszy rzut ucha bardziej przypomina „dziką” drużynę piłkarską ministrantów niż profesjonalny ośrodek szkolenia młodych lekkoatletów. A to właśnie Katolicki Klub Sportowy Victoria przy bazylice Matki Bożej Królowej Polski w Stalowej Woli (tak brzmi jego pełna nazwa) odegrał dużą rolę w szkoleniu młodej biegaczki. – Victorii zawdzięczam to, że trenuję. Tu poznałam podstawy biegania i nauczyłam się odpowiedniego podejścia do sportu – mówi 23-letnia biegaczka.

Dobry gospodarz Anioł

Młodzież Victorii trenuje za stadionem miejscowej Stali. Nie ma tu tartanu, biegacze nie pozwalają zarosnąć trawą wydeptanej ścieżce wśród drzew, wiodącej wokół boiska. Właśnie trening rozpoczęła grupa najmłodszych: trenerka Monika Kłosowska zarządziła zawodnikom chodzącym do podstawówki kilka okrążeń rozruchu. Za chwilę dołączają do nich nastolatki, podopieczni trenera i zarazem prezesa klubu Stanisława Anioła. Wśród nich 17-letnia Angelika Sarna. Tegoroczna mistrzyni Polski juniorów młodszych w sztafecie 4 • 400 m oraz indywidualnie na 800 m. To dystans Jóźwik: – To jej następczyni, jak będzie miała dobrze w głowie – śmieje się trener Anioł.

Do ćwiczeń przygotowuje się także dyskobol Bartłomiej Stój, mistrz polski juniorów i uczestnik młodzieżowych mistrzostw świata. – Zdolnych młodych wyszukujemy podczas szkolnych zawodów i na lekcjach wychowania fizycznego w szkołach w Stalowej Woli i okolicach – mówi GN Kłosowska. Sama związana jest z klubem od lat: najpierw jako zawodniczka (zdobyła kilkanaście medali mistrzostw Polski w różnych kategoriach wiekowych), teraz jako wychowawca młodych talentów. Jej podopieczni, dzieci głównie w wieku 10–12 lat, uczestniczą w Czwartkach Lekkoatletycznych. Właśnie trójka uczniów wybiera się do Spały na zgrupowanie, które jest nagrodą dla najlepszych w kraju uczestników zawodów. Stanisław Anioł w niczym nie przypomina gospodarza domu z „Alternatywy 4” o tym samym nazwisku. 73-letni trener i prezes klubu ma dobry kontakt z młodzieżą i jest prawdziwym ojcem sukcesu drużyny. Jak podkreśla, po stadionach Stalowej Woli stąpa jako zawodnik i trener od 1957 roku. Gdy w 1998 r. jego macierzysta Stal postanowiła przekazać sekcję lekkoatletyczną konkurencyjnemu klubowi (bez trenerów i działaczy), jego syn, który jest księdzem, podsunął mu oraz proboszczowi parafii MB Królowej Polski ks. Edwardowi Madejowi pomysł, by założyć KKS. – W naszej parafii funkcjonuje wiele grup religijnych, więc pomyślałem, że i klub sportowy może się wpisać w ewangelizację młodzieży – mówi kapłan. Także Aniołowi pomysł bardzo się spodobał. – Mieliśmy duże plany: do każdej parafii miała być przyporządkowana inna dyscyplina sportu. Ostatecznie skończyło się na jednej parafii. Długo myślałem nad nazwą drużyny: w końcu stanęło na Victoria. Zwycięstwo nad sobą – opowiada.

Pełen profesjonalizm

Zwycięstwo potrzebne było także nad trudami rozkręcenia klubu, który materialnie zaczynał praktycznie od zera. Choć do Victorii przeszli działacze, trenerzy i zawodnicy, nowy klub musiał powalczyć o uznanie. – Pamiętam tamte czasy. Nie mieliśmy nic, cały sprzęt musieliśmy kupować sami. Teraz dzieciaki mają o wiele lepszą sytuację. Mamy sponsorów, także miasto daje stypendia dla najlepszych zawodników – opowiada Kłosowska. Pod względem profesjonalizmu Victoria bije na głowę wiele innych klubów. Przez lata wyrobiła sobie renomę. Od początku swej historii regularnie znajduje się w pierwszej dziesiątce podkarpackich klubów młodzieżowych, wypada także najlepiej w mieście – lepiej nawet od prowadzącej liczne dyscypliny sportowe Stali i to mimo że Victoria de facto składa się tylko z jednej sekcji (od kilku lat prowadzi także zajęcia szachowe). „Katolickość” klubu, która niektórym może kojarzyć się z amatorstwem, nie jest w oczach zawodników żadną wadą. – Nigdy nie myślałam, że to, iż Victoria jest katolicka, oznacza, że jest gorsza. Rodzice nawet z tego względu zachęcali mnie do uczestnictwa w klubie. Uważali, że to będzie dla mnie dobre z powodów wychowawczych – mówi 18-letnia Klaudia Chmielowska, w ubiegłym roku brązowa medalistka Mistrzostw Polski Juniorów Młodszych w sztafecie 4 • 400 m. Niektórzy młodzi zauważają, że dyscyplina panująca na obozach czy zawodach jest większa niż w innych klubach. Dobrze pamięta ją Joanna Jóźwik. – Trener Anioł bardzo pilnował regulaminu. Kilka lat temu byłyśmy na obozie treningowym w Rewalu. Wyszłyśmy wieczorem z koleżankami na koncert, by się trochę rozerwać. Zasiedziałyśmy się na plaży. Patrzymy na zegarek: a tu za10 minut cisza nocna. Niestety, nie zdążyłyśmy dobiec przed godz. 22 i musiałyśmy robić pompki – śmieje się biegaczka. – Surowe wymagania wtedy mnie denerwowały, ale z perspektywy czasu mam świadomość, że dobrze przygotowały mnie do rygoru, jaki panuje w sporcie seniorskim – dodaje.

Wizytówka Kościoła

– Trener Anioł duży nacisk kładł na to, byśmy podczas obozów nie opuszczali Mszy świętej. Gdy jeździliśmy na zawody, zawsze modliliśmy się razem – opowiada Jóźwik. I dodaje, że wiara dla niej jako sportowca jest bardzo ważna. Sama otwarcie mówi, że swój medal sobie „wymodliła”. – Wierzę, więc zwracam się do Boga w ważnych dla mnie chwilach. Mam świadomość, że jestem w rękach Boga, i jestem spokojna – mówi. Zawodnicy Victorii podkreślają także to, że trenerzy kładą duży nacisk na ducha fair play. W kształtowaniu postaw młodych sportowców bierze udział również parafia. Co prawda, by należeć do klubu, nie trzeba być katolikiem (prezes Anioł wspomina sportowca ze Świadków Jehowy), ale na rozpoczęcie i zakończenie sezonu w stalowowolskiej bazylice odbywa się Msza św. w intencji sportowców, działaczy i ich rodzin. Współpraca z parafią przynosi także wymierne korzyści – prowadzi ona bowiem księgowość klubu i udostępnia pomieszczenia dla młodej sekcji szachowej. A po każdych zawodach proboszcz odczytuje podczas ogłoszeń parafialnych nazwiska osób, które osiągnęły sukces. Niech parafianie wiedzą, jaką mają u siebie zdolną wspólnotę. – W duszpasterstwie młodzieży pomocna jest stara grecka triada „stadion, teatr, świątynia”, która łączy w sobie wychowanie przez łączenie sportu, nauki i sacrum. Sport hartuje ducha i kształtuje osobowość – opowiada ks. Paweł Anioł, syn prezesa Victorii. W Ostrowcu Świętokrzyskim prowadzi Katolicki Uczniowski Klub Sportowy Michael, który zajmuje się głównie promocją sportu w mieście. W Polsce katolickich klubów sportowych jest sporo, ale pojawiają się na mapie raczej punktowo – tam, gdzie znajdą się zainteresowani świeccy lub księża pasjonaci. Wśród klubów katolickich Victoria nie ma sobie równych, co zresztą potwierdza, przywożąc z kolejnych parafiad worki medali. – Sama uczestniczyłam w kilku. Gdy zawodnicy z innych miast słyszą, że biegnie przeciw nim ktoś z Victorii, już się boją – śmieje się Jóźwik. To zresztą także o czymś świadczy, bo choć zawodnicy klubu zdobywają medale w różnych konkurencjach, ma on swoją specjalność: średnio- i długodystansowe biegi kobiet. Zresztą jeden z trenerów zespołu ze Stalowej Woli, Mirosław Barszcz, od lat przygotowuje także do międzynarodowych zawodów polską kadrę juniorek, a od niedawna również seniorek na średnich i długich dystansach. – Chrześcijaństwa nie możemy pokazywać jako dziadostwa. Dlatego cieszę się, że klub prowadzony przez mojego tatę pokazuje, że katolicki znaczy także profesjonalny – mówi ks. Anioł.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.