Niebieskie Jeruzalem

Joanna Sadowska
; GN 31/2014 Tarnów

publikacja 29.08.2014 13:16

Ziemia zakliczyńska to zakątek pełen niespodzianek. 
Przyroda zachwyca, przyciąga potencjał i zaradność mieszkańców, wabi kultura 
na światowym poziomie. Czeka na odkrycie. 


Historyczna majówka w Zakliczynie to połączenie żywej lekcji historii i zabawy Joanna Sadowska /Foto Gość Historyczna majówka w Zakliczynie to połączenie żywej lekcji historii i zabawy

Jadąc trasą z Tarnowa do Nowego Sącza, zatrzymujemy się w Złotej. Tędy biegnie Szlak Tradycyjnego Rzemiosła Małopolski. Jego przystanek znajduje się pod numerem 208, w domu pani Marii Stalmach. – W 1995 roku przeszłam operację z powodu guza mózgu i prawie byłam na tamtym świecie, ale wróciłam – opowiada pani Maria. – To przeżycie zmotywowało mnie do działania. Postanowiłam, że muszę jeszcze coś zrobić. Coś, co przekażę następnym pokoleniom – dodaje. I tak zaczęło się gromadzenie pamiątek rodzinnych. Dziś w dwóch pomieszczeniach oglądać można wiele ciekawych przedmiotów. Wśród nich są stroje ludowe – wszystkie uszyte przez panią Marię – kolorowe chusty, malowane skrzynie, kołyski do niedawna jeszcze używane. Jest i lampa naftowa, przy której uczyły się dzieci pani Marii, a na ścianie wiszą świadectwa szkolne i dokumenty sprzed 100 lat. Najcenniejsze jest zdjęcie ze spotkania ze św. Janem Pawłem II. W Izbie Tradycji jest i pamiątka po ojcu. – W czasie I wojny pojechał on za chlebem do Ameryki i stamtąd przywiózł kopyto szewskie. Dziś już takich nie ma – przyznaje. – Lubię przychodzić do tej izby, czasami tylko po to, aby tu usiąść, pooglądać zdjęcia i powspominać – dodaje. 
Będąc w Złotej, warto też wstąpić do drewnianego kościoła znajdującego się przy głównej drodze. Wybudowany w 1649 roku z częściowym wykorzystaniem materiałów z poprzedniego kościoła, zachwyca swym pięknem. W środku wzrok przyciągają barokowe ołtarze z XVII w., obrazy i figurki. – Bardzo stara jest też chrzcielnica, znajdująca się w przedsionku kościoła – dodaje ks. Roman Koza, wikariusz. Na co dzień kościół jest zamknięty, ale stosunkowo często odprawiane są tu Msze św. Zawsze też można poprosić o otwarcie świątyni. – Najwięcej osób zagląda tu w weekend – dodaje ks. Koza.


Pani Dunajca


Kolejnym przystankiem naszej wędrówki jest Zakliczyn. Jadąc do tego najmniejszego miasta Małopolski, nie sposób nie dostrzec piękna otaczającego świata. Zielone pagórki nakrapianie złotym zbożem, lasy pełne grzybów i oczywiście fasola, która chce dosięgnąć nieba. Po drodze mijamy Domosławice, gdzie w miejscowym kościele króluje Matka Boża, zwana Panią z Doliny Dunajca i Opiekunką Dzieci. O jej kulcie mówią dokumenty z 1736 r., jednakże nie wiadomo dokładnie, skąd tutaj trafił obraz. Według tradycji, ukazał się on w krzaku róży, a po latach w tym miejscu wzniesiono kaplicę. Miejsce to było bliskie Jackowi Malczewskiemu, który mieszkał w niedalekich Lusławicach. Tu też, na miejscowym cmentarzu, znajduje się grób rodziny Malczewskich. 


Szewc z Zakliczyna


Piątek w Zakliczynie to dzień tętniący życiem targowym. Każdy koci łeb wykorzystany jest do handlu i pewnie tak było tu przed laty, podczas jarmarków. Zanim jednak wieś stała się miastem, na rynku była łąka. – Od strony północnej był staw, a miejscowość nazywała się Opatkowice – mówi Kazimierz Dudzik, dyrektor Zakliczyńskiego Centrum Kultury. W 1557 r. miejsce to nabył Jordan i założył prywatne miasto Zakliczyn. – Do mieszkańców powiedział: daję wam działkę, niedaleko mam też las, możecie z niego brać drzewo. Macie szansę zostać mieszczanami. Warunek – w ciągu roku macie wybudować dom, założyć biznes. Przez cztery lata możecie się bogacić, potem zaczniecie płacić podatek – opowiada K. Dudzik. To jak współczesna strefa przemysłowa. – W ciągu 20 lat Zakliczyn stał się znaczącym ośrodkiem gospodarczym z mocno rozwiniętym rzemiosłem. Nawet było powiedzenie: „Spieszę się na jarmark jak szewc z Zakliczyna”. Co znaczy, że jedzie powoli, z godnością, bo ma tak dobry towar, że i tak go sprzeda – wyjaśnia. Miejsce wciąż kipi historią. To tu zatrzymał się oddział armii króla Sobieskiego po wiedeńskiej wiktorii. Pamiątką wydarzenia jest położona niedaleko ronda kapliczka, będąca cmentarzem dla tych żołnierzy, którzy mieli tu swój ostatni postój.

Z drugiej strony miasta murowany słup przypomina miejsce wybudowania pierwszego klasztoru reformackiego w Zakliczynie. Dziś ziemia zakliczyńska kojarzona jest głównie z fasolą. Ale są tu też inne atrakcje, wciąż jeszcze czekające na odkrycie, jak choćby solanki w Słonej. 


Arboretum 
i europejska muzyka 


Będąc w Zakliczynie, warto zajrzeć do Lusławic, mających szczęście do wielkich Polaków i ciekawych inwestycji. To tu Jacek Malczewski założył szkółkę malarską dla utalentowanych dzieci wiejskich. Od kilkudziesięciu lat w pięknym dworze mieszka Krzysztof Penderecki. W parku dworskim założył on arboretum z ponad 1500 gatunkami drzew i krzewów z całego świata. Posiadłość nie jest udostępniona zwiedzającym. Dla melomanów otwarto natomiast Europejskie Centrum Muzyki powstałe z inicjatywy Pendereckiego. Nawiązuje ono do tradycji Szkoły Lusławickiej, założonej przez braci polskich i działającej w tym miejscu na przełomie XVI i XVII wieku. Na wzór ówczesnych akademii szkoła prowadziła kształcenie w dziedzinach teologii, metafizyki, logiki, dialektyki, anatomii i fizyki. Przygotowywała również, jak czytamy w archiwaliach, uczniów do trudnej sztuki prowadzenia dysput religijnych, a w dziedzinie muzyki – do wspólnego śpiewania psalmów i pieśni. Jeden z największych poetów ariańskich, Wacław Potocki, mówiąc o Lusławicach, porównywał je do „niebieskiego Jeruzalem”. 
Atut współczesnej szkoły to nie tylko wysoki poziom, ale doskonałe skomponowanie się budynku z otoczeniem. Wszak wielki gmach w małej wiosce potrafi być jak kwiatek u kożucha. Na szczęście dzięki wykorzystaniu przy budowie drewna i piaskowca oraz zaprojektowaniu lekkiej, przeszklonej fasady okolonej drewnianą kolumnadą nie tyle ono nie szpeci, ile wręcz pozytywnie zadziwia. I zaprasza na ucztę ducha. Jak cała ziemia zakliczyńska. 

TAGI: