Wulkan spod Sekwany

GN 48/2014 |

publikacja 27.11.2014 00:15

O truciźnie gender, muzułmanach, współczesnych Frankensteinach oraz o tym, czy Francja jest jeszcze katolicka, z prof. Chantale Delsol rozmawia Joanna Bątkiewicz-Brożek.

Chantal Delsol, profesor filozofii politycznej, pisarka, publicystka Klaudyna Schubert Chantal Delsol, profesor filozofii politycznej, pisarka, publicystka

Joanna Bątkiewicz-Brożek: Pani Profesor, czy Profesorko?

Prof. Chantale Delsol: O to samo pytano mnie, kiedy obejmowałam wydział nauk politycznych w Paryżu: pani prezydentko czy prezydent?

Czyli jak?

Ks. prof. Tischner ironizował, że kiedy mówimy po francusku „grande femme” zamiast „grand homme” w rodzaju męskim, to tłumacząc na polski zamiast „wielki człowiek” wychodzi „gruba baba”. Cyrk! (śmiech) Ma być „pani prezydent”.

Profesor filozofii, Francuzka, a katoliczka. Nie wyklucza się to?

Sugeruje pani, że Francuzi nie są katolikami? Cóż, katolik częściej jest Polakiem niż Francuzem. (śmiech) Ale Francja katolicka istnieje!

Tak? „Młody chrześcijanin dziś we Francji, po ukończeniu szkół, wychodzi na ulicę i nagle dochodzi do niego, że jest w mniejszości. Jego wiara gaśnie” – pisze Pani na swoim blogu.

Niestety tak jest. Mechanizm jest prosty – z reguły nastolatek chce mieć te same trampki co jego rówieśnik. Podobnie jest z ideami. Dlatego młodym katolikom jest trudno u nas. Po wtóre katolik jest dziś na celowniku we Francji, nie może skrzywdzić nawet muchy.

A muzułmanin może podpalać samochody na przedmieściach…

A wie pani czemu? Bo muzułmanie, którzy osiadają we Francji, są postrzegani przez pryzmat ofiar. Trzeba im więc pomóc, zgadzać się, twierdzić, że są mili. To wreszcie potomkowie mieszkańców byłych ziem kolonizowanych, niewolników, a wszystkie ofiary dawnych przestępstw mają rację.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.