Z tarczą czy na tarczy?

Jacek Dziedzina

GN 08/2015 |

publikacja 19.02.2015 00:15

Po jednej stronie prężący muskuły kolos na glinianych nogach. Po drugiej stronie prawdziwa potęga militarna, ale bez natychmiastowej gotowości bojowej na wypadek ataku ze strony kolosa. Taka jest różnica między Rosją a NATO. Nie zmienia tego tworzona na szybko „szpica” Sojuszu.

Z tarczą czy na tarczy? Vidiphoto /dpa/pap

Pozornie wszystko wygląda tak, jak na „najpotężniejszy sojusz wojskowy na świecie” przystało: kolejne szczyty NATO przynoszą decyzje o „wzmacnianiu zdolności obronnych”. Takim wzmocnieniem miały być najpierw wielonarodowe Siły Odpowiedzi NATO (NRF), później dodatkowo Tymczasowe Siły Szybkiego Reagowania (IHRF), teraz zaś zapadła decyzja o stworzeniu Połączonych Sił Zadaniowych Bardzo Wysokiej Gotowości (VJTF). Ta ostatnia „jednostka” nazywana jest popularnie „szpicą” NATO. Tyle tylko, że jak na dość stanowcze prężenie muskułów ze strony rosyjskiego kolosa, działania NATO ciągle wydają się zbyt anemiczne. I przede wszystkim mocno spóźnione.
 

Raczkowanie NATO

Po pierwsze wątpliwość budzi już sama liczebność „szpicy”. Ministrowie obrony państw członkowskich NATO ustalili niedawno w Brukseli, że VJTF będą składać się z brygady lądowej liczącej… 5 tys. żołnierzy. Mają mieć wsparcie z morza, powietrza oraz sił specjalnych. Ale nawet tych 5 tys. żołnierzy sił lądowych nie będzie mogło działać od razu. Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg wyjaśniał, że część szpicy będzie gotowa do działania w 48 godzin od chwili pojawienia się zagrożenia, a pozostałe jednostki w ciągu tygodnia. W sytuacji, gdy Rosjanie mogą w ciągu niespełna doby przerzucić ok. 10 tys. żołnierzy do obwodu kaliningradzkiego, a czołgi, żeby dotrzeć z Moskwy do Warszawy, potrzebują mniej więcej tyle samo czasu, natowska „szpica” nie prezentuje się zbyt imponująco. Tym bardziej, że same Stany Zjednoczone potrafią w ciągu kilkunastu godzin osiągnąć wstępną gotowość bojową w dowolnym miejscu na świecie. Oczywiście należy pamiętać, że NATO jest sojuszem wielu państw i choćby pod względem decyzyjnym sprawa jest trudniejsza niż w przypadku samodzielnej decyzji jednego państwa. Mimo to projekt sił „bardzo wysokiej” gotowości nie jest adekwatny do nazwy, jaką mu nadano.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.