Urzędnicy jak egipscy kapłani

Stefan Sękowski

GN 12/2015 |

publikacja 19.03.2015 00:15

O Ministerstwie Finansów, podatkach i biurokracji z Cezarym Kaźmierczakiem

Cezary Kaźmierczak  – prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, ekspert Centrum im. Adama Smitha, partner w agencji MMT Management zajmującej się public relations. W latach 80. działacz opozycji demokratycznej, internowany w stanie wojennym. jakub szymczuk /foto gość Cezary Kaźmierczak – prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, ekspert Centrum im. Adama Smitha, partner w agencji MMT Management zajmującej się public relations. W latach 80. działacz opozycji demokratycznej, internowany w stanie wojennym.

Stefan Sękowski: Dlaczego chce Pan wsadzić ministra finansów Mateusza Szczurka na trzy lata do więzienia?

Cezary Kaźmierczak: Za podżeganie do popełnienia przestępstwa. Celem Ministerstwa Finansów jest zapewnianie środków budżetowych, ale to nie jest cel kontroli podatkowej. Jej celem jest sprawdzenie, czy podatnik przestrzega prawa. Narzucanie urzędnikom tego, że 80 proc. kontroli ma być zakończone karą, bo inaczej polecą głowy, to podżeganie do przestępstwa. Jeśli urzędnik w jakimś małym mieście będzie miał 60 proc., to te brakujące 20 proc. „dorobi”.
 

O tym, że Ministerstwo Finansów żąda od urzędników, by celem ich kontroli były wpływy budżetowe, mowa w protokole z narady naczelników urzędów skarbowych woj. opolskiego, która odbyła się w listopadzie 2014 roku. Ma Pan pewność, że protokół jest prawdziwy i nie jest zwykłą notką, którą każdy może sobie napisać?

Gdy upubliczniliśmy ten protokół, media go bardzo nagłośniły. Ministerstwo Finansów przez miesiąc nie zdementowało tych informacji. Teraz, gdy złożyliśmy zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa, prokuratura musi przynajmniej wszcząć w tej sprawie postępowanie.
 

Zalecenia zawarte w notatce mają już wpływ na działania kontrolerów?

Nie mam jeszcze takich informacji, ale obawiam się, że będzie miała. Nie pierwszy raz mamy do czynienia z szantażowaniem urzędników. Miało to miejsce także wtedy, gdy wiceminister finansów Jacek Kapica wymyślił, że w Polsce dopuszczalne są tylko dwie metody skażania alkoholu na potrzeby przemysłowe – nigdzie nie stosowane i kompletnie nieopłacalne. Potem nasłał chmarę kontrolerów, którzy po kolei likwidują polskie zakłady, które skażają alkohol. Jednocześnie polskie granice są całkowicie otwarte dla skażonego alkoholu, bez względu na sposób jego skażania.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.