Bieg na szczyty Tatr

Wojciech Teister

publikacja 29.06.2015 05:00

Skyrunning łączy w sobie dwie pasje: góry i bieganie.

Dominika Wiśniewska-Ulfik na trasie Biegu im. Franciszka Marduły hotel kasprowy zakopane Dominika Wiśniewska-Ulfik na trasie Biegu im. Franciszka Marduły

Jest piękny, słoneczny poranek. Stoję na starcie biegu im. hr. Zamoyskiego nad Morskim Okiem. Obok mnie prawie trzy setki biegaczy. Są młodzi i nieco starsi, kobiety i mężczyźni, zawodowcy, którzy 10 km ciągłego podbiegu pokonują w 40 minut. Są i tacy, dla których zwycięstwem jest dobiegnięcie do mety zlokalizowanej w sercu polskich Tatr. Rozgrzewają się, rozciągają mięśnie. Jedni ze sobą rozmawiają, inni przeciwnie – próbują się wyciszyć lub skoncentrować, słuchając muzyki z mp3. Atmosfera radosnego święta, ale nie beztroski. Adrenalina daje o sobie znać z każdą chwilą coraz bardziej. Do startu pozostała minuta – ogłaszają organizatorzy. Kolorowy peleton zawodników staje na linii startowej. Każdy szuka najlepszego dla siebie miejsca. 30 sekund do startu – ludzie ustawiają sportowe zegarki i wyciągają telefony komórkowe, by przygotować się do włączenia aplikacji pozwalających kontrolować tempo biegu. 15 sekund – czuję, że emocje grają we mnie pierwsze skrzypce. Nogi mam jakby nie swoje, a żołądek podchodzi do gardła. Czy na pewno dam sobie radę? 10! 9! 8! 7!... – rozpoczyna się odliczanie. Teraz już za późno, żeby się wycofać. Zresztą kilka miesięcy sumiennych przygotowań jest racjonalnym argumentem przeciw irracjonalnym stresom. 3! 2! 1! START!!!

Trzy dni – trzy biegi

Dla kogoś, kto nie trenuje, dystans 10 km z sumą podbiegów 430 metrów to spore wyzwanie. Ale to najkrótszy z biegów w czasie Zakopiańskiego Weekendu Biegowego organizowanych przez Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”. Pozostałe to 15-kilometrowy Bieg Sokoła i najbardziej prestiżowy Wysokogórski Bieg Marduły, mający status mistrzostw Polski w skyrunningu. Jego uczestnicy walczą na długim dystansie (w 2014 r. ok. 25 km, w tym sezonie ponad 32 km), w którym łączna suma podbiegów wynosi ponad 2 tysiące metrów i kolejne 2 tysiące metrów zbiegów. Na każdej z trzech tras spotykają się najlepsi polscy biegacze górscy oraz amatorzy, którzy startują nie po to, by walczyć o medale, ale by zmierzyć się z samym sobą, ze zmęczeniem, bólem nóg i wytrzymałością.

Czasami ze swoją życiówką na konkretnej trasie. Startują, bo przynosi im to radość i frajdę. Co czują w czasie biegu w wymagającym, górskim terenie? – Na początku biegu to zawsze pokora wobec dystansu i rywali, niepewność, a czasem zwątpienie w swoje możliwości – mówi Marcin Świerc (Salomon Suunto Team), wielokrotny mistrz Polski w skyrunningu i sześciokrotny triumfator Biegu Marduły, a zawodowo trener. – Po wystrzale startera staję się inną osobą, skoncentrowaną na trasie i wykonaniu zadania. Walczę o każdy metr, by po przekroczeniu linii mety czuć ogromną radość i satysfakcję – zaznacza. Podobnie emocje startowe opisuje obrończyni tytułu mistrzowskiego wśród kobiet, Dominika Wiśniewska-Ulfik (RMD Montrail Team): – Na starcie zwykle czuję stres i podekscytowanie. W trakcie wyścigu, walcząc ze zmęczeniem, myślę o utrzymaniu dobrej pozycji, a w chwilach wytchnienia podziwiam widoki. Jeżeli startuję w długim biegu, skupiam się na dobrym rozłożeniu sił, a jeśli jest to krótki bieg, myślę o wytrzymaniu bólu i o szybkim dotarciu do mety – mówi biegaczka.

Dominika na co dzień jest lekarzem neonatologiem. Zajmuje się noworodkami. Równocześnie robi doktorat na Śląskim Uniwersytecie Medycznym. Biega od 12. roku życia, ale miała kilkuletnią przerwę. Do treningów powróciła w 2008 roku. Dlaczego zamiast biegów płaskich zdecydowała się na dużo bardziej mordercze bieganie po górach? Ze względu na bliskość przyrody. Niesamowite doświadczenia estetyczne. jakie dają starty w górach, poprawiają samopoczucie. Urozmaicona trasa biegu, pełna podbiegów, zbiegów, a czasem nawet wymagająca elementów wspinaczki, sprawia, że start w górach jest dużo ciekawszy niż w mieście.

Siła, wytrzymałość i technika

Ile trzeba trenować, by przebiec Bieg Marduły? To zależy od osoby. Z pewnością tak wymagająca trasa nie jest dla każdego. Nie można po prostu założyć butów i przebiec 32 kilometrów po Tatrach. Biegi górskie to zupełnie inna praca organizmu. Na podbiegach tętno rośnie znacznie szybciej niż przy biegu płaskim. Z kolei podczas zbiegu również nie ma szans na odpoczynek – to bardzo mocna praca wielu mięśni, które muszą utrzymać rozpędzone ciało w ryzach, a każdy szybki krok w nierównym terenie wymaga przemyślenia – w przeciwnym razie grozi kontuzją. Co więcej, biegacz musi planować na kilka kroków do przodu, w jaki sposób ustawić stopę, w którym miejscu wylądować butem, by utrzymać rytm i nie zrobić sobie krzywdy. Dlatego biegi górskie wymagają szczególnie dużego wysiłku włożonego w ćwiczenia wzmacniające stawy, ścięgna i mięśnie.

Druh Marduła, „Sokół” i hrabia Zamoyski

Ale bieganie po górach w Zakopanem to nie tylko Marduła. Dla chętnych przygotowano również krótsze dystanse. By przebiec 10-kilometrów nad Morskie Oko, nie trzeba wielkiej taktyki. Zdrowej osobie wystarczy rzetelnie przygotować się przez 2 miesiące pod względem wytrzymałościowym. Także w tym biegu na starcie spotykają się profesjonaliści i amatorzy pasjonaci. W minionym roku ten bieg i Bieg Sokoła na dystansie 15 km wygrał 21-latek z Chudowa, Nataniel Swat. Zawodnik RMD Montrail Team pokonał 10-kilometrowy odcinek o przewyższeniu 430 metrów w 40 minut i 28 sekund. I choć ten wynik już robi ogromne wrażenie, tak naprawdę jest to dopiero początek kariery biegacza. Przed rokiem Bieg Zamoyskiego ukończyło 239 osób, w tym roku zapisanych jest jeszcze więcej. I trudno się dziwić. Zakopiański Weekend Biegowy to jedna z najbardziej prestiżowych i widowiskowych imprez biegowych w kraju. Z roku na rok cieszy się coraz większą popularnością. Choć wpisowe na Bieg Marduły wyniosło w tym sezonie 200 zł (wysokie stawki za imprezy sportowe organizowane na terenie TPN), wszystkie 350 miejsc na liście zostało zapełnione w mgnieniu oka. Chętnych było znacznie więcej i organizatorzy zarządzili z tej okazji losowanie.

Szczęściarzy, którym się udało, czeka trasa rozpoczynająca się na Krupówkach. Stąd pobiegną przez Nosal na Kuźnice, by dalej wyruszyć na Halę Gąsienicową, Czarny Staw, by wspiąć się na przełęcz Karb pod Kościelcem. Tutaj czeka ich zbieg znowu na Halę Gąsienicową i ostra jazda pod górę na przełęcz Świnicką. W dalszym ciągu trasy pobiegną granią przez Liliowe na Kasprowy Wierch i ostro w dół do Kuźnic. To jednak jeszcze nie koniec – dalej droga wiedzie podbiegiem na Kalatówki i Drogą nad Reglami do Doliny Białego. Następnie malowniczym wąwozem zawodnicy wbiegną do Zakopanego, by finiszować na Krupówkach. Najlepsi pokonują tę trasę w czasie poniżej 3 godzin.

Zorganizowanie mety na popularnym deptaku umożliwi tysiącom turystów dopingowanie biegaczy, a zawodnikom zagwarantuje niezapomniane ostatnie metry. Na 32-kilometrowym dystansie czeka ich wszystko, o czym biegacz może marzyć – wysiłek, rywalizacja, najwspanialsze w Polsce widoki i finisz wśród tłumów ludzi. Czy sportowiec może chcieć czegoś więcej?

Dlaczego warto tu przyjechać, czy to w charakterze zawodnika, czy kibica? Bo to wydarzenie wyjątkowe na mapie sportowych imprez w Polsce. Miesza się tutaj atmosfera prestiżowych zawodów i rodzinnego pikniku. Najlepszy z polskich biegaczy Marcin Świerc, który rywalizuje w biegach górskich ze ścisłą światową czołówką, tak mówi o Biegu Marduły: – Startuję w tych zawodach od drugiej edycji. Bieg z małego wydarzenia urósł do rangi mistrzostw Polski. Znam świetnie organizatorów tej imprezy – gniazdo towarzystwa „Sokół” z Zakopanego. To ludzie przepełnieni wielką pasją, którzy dzięki determinacji sprawili, że mamy w Polsce wspaniałe biegowe święto, którego nie powstydziliby się w innych krajach, gdzie biegi górskie mają znacznie większą tradycję.