Frank a sprawa polska

Piotr Legutko

GN 26/2015 |

publikacja 25.06.2015 00:15

Maciej Pawlicki zawsze był i nadal jest na pierwszej linii frontu walki o tradycyjne wartości.

Frank a sprawa polska Archiwum Macieja Pawlickiego Maciej Pawlicki to reżyser, ale także działacz społeczny

Jest producentem filmu „Smoleńsk” i pomysłodawcą projektu „Życie za życie”, dokumentującego nieznane szerzej historie Polaków ratujących Żydów w czasie II wojny światowej. Odkrył dla telewizji Jana Pospieszalskiego i stał się jednym z liderów ekipy „pampersów”, która 20 lat temu dokonała w mediach konserwatywnego przewrotu. A ostatnio został wybrany na… prezesa Stowarzyszenia „Stop Bankowemu Bezprawiu”, stając się twarzą i głosem „frankowiczów”. Bo Maciej Pawlicki to duch niespokojny, twórca zaangażowany, co nie waha się zabierać głosu w sprawach publicznych. Nie tylko twórca, ale także – a może przede wszystkim – państwowiec i obywatel.
 

Życie za życie

Mało kto wie, że to on pierwszy trafił na historię Leopolda Sochy ratującego Żydów w lwowskich kanałach, pokazaną później w głośnym filmie Agnieszki Holland „W ciemności”. Było to w 1989 roku, gdy Pawlicki odbywał staż w dzienniku „The Philadelphia Inquirer”. Poznał tam Davida Prestona, syna Haliny Wind, jednej z uratowanych przez Sochę. Ten zaś dał Pawlickiemu do przetłumaczenia listy matki pisane po polsku, gdzie opisana została niezwykła historia złodzieja, który pomaga najpierw dla zysku, potem z poczucia odpowiedzialności, wreszcie z głębokiego miłosierdzia. – David miał na początku sporo pretensji do scenariusza, uważał, że nie oddaje do końca prawdy. Poznałem go zresztą z Agnieszką Holland, wiem, że wyjaśnili sobie wszystkie niejasności. Projekt „Życie za życie” był w pewnym sensie dedykowany właśnie Davidowi – mówi. W filmie „Smoleńsk”, którego Pawlicki jest nie tylko producentem, ale i współscenarzystą, postać dziennikarza amerykańskiego nieprzypadkowo ma na imię David.

– Maciek był jednym z pierwszych, którzy walczyli o dobre imię Polaków, nie tylko ścigając przypadki jego naruszania, ale także na poziomie afirmatywnym, przywracając elementarną, historyczną prawdę – mówi Jan Pospieszalski. Pawlicki przyznaje, że projekt powstał pod wrażeniem działalności prof. Tomasza Strzembosza. – Widziałem, jak ważne i szlachetne są rzeczy, które robi komitet powołany przez profesora, ale zarazem jak mało z tych historii przebija się do mediów. Pomyślałem, że będę je upowszechniał – mówi M. Pawlicki. I niewątpliwie ma swoją zasługę w tym, że rodziny Ulmów czy Kowalskich, które zapłaciły życiem za ratowanie życia swych żydowskich sąsiadów, nie są dziś dla Polaków anonimowe.

Jesienią będzie gotowy kolejny dokument Pawlickiego, portret Stelli Zylbersztajn. Bohaterka mieszka dziś w Hajfie, ma niemal 90 lat i sama doprowadziła do przyznania Polakom ponad 20 medali Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. – Jej historię podsunął mi Jan Żaryn, podobnie jak innych bohaterów projektu „Życie za życie” – mówi M. Pawlicki.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.