Phoenix na ratunek

Beata Zajączkowska

GN 31/2015 |

publikacja 30.07.2015 00:15

Gdy papież Franciszek na Lampedusie opłakiwał śmierć setek migrantów, Christopher i Regina Catrambone luksusowym jachtem opływali włoskie wysepki dla bogaczy. Tam dosięgnął ich papieski apel o zastąpienie obojętności solidarnością. Zamiast okazałej willi kupili statek i ratują ludzi z otchłani morskich. Ocalili już 8595 osób!

Regina i Christopher Catrambone są właścicielami jedynego prywatnego statku (na zdjęciu powyżej) uczestniczącego w ratowaniu tonących na Morzu Śródziemnym uciekinierów z Afryki Północnej moas.eu Regina i Christopher Catrambone są właścicielami jedynego prywatnego statku (na zdjęciu powyżej) uczestniczącego w ratowaniu tonących na Morzu Śródziemnym uciekinierów z Afryki Północnej

Nie chcemy zbawiać świata ani zastępować instytucji państwa, jesteśmy jednak przekonani, że dla nikogo morze nie powinno stawać się grobem. Ludziom stojącym w obliczu śmierci trzeba najpierw po prostu pomóc, a dopiero potem decydować o ich przyszłości – mówi Christopher Catrambone, który w ratowanie uchodźców zainwestował cały rodzinny majątek. W ubiegłym wieku jego pradziadek wyemigrował za chlebem z ubogiej włoskiej Kalabrii do Stanów Zjednoczonych. Christopher na własnej skórze doświadczył, co to znaczy w jednej chwili stracić wszystko. Opuścił Nowy Orlean w 2005 r. po tym, jak morderczy huragan Katrina zrównał miasto z ziemią. Postanowił odszukać swoje korzenie i przeniósł się do Włoch. Zamieszkał w Reggio, w Kalabrii. Tam poznał swoją obecną żonę. – My, południowcy, jesteśmy szczególnie wrażliwi na problem migracji, ponieważ to część historii również naszych rodzin – mówi Regina Catrambone. Przyznaje jednak, że gdyby dwa lata temu ktoś im powiedział, że staną się właścicielami pierwszego na świecie prywatnego statku ratującego ludzi, uciekających z ogarniętych wojną krajów Afryki Północnej, uznaliby go za szaleńca.

Kurtka na wodzie

Przed ślubem oboje byli ludźmi biznesu, działającymi głównie w sektorze ubezpieczeń. Interesy szły dobrze. Lubili luksus i wystawne życie, realizowali swe pasje i marzenia. Z czasem wraz z córką Marią Luisą przenieśli się na Maltę, gdzie założyli Instytut Tangiers, czyli agencję specjalizującą się w ubezpieczeniach, pomocy w sytuacjach kryzysowych i działalności informatycznej. Wakacje często spędzali na morzu, pływając wynajętym jachtem z załogą. – Opuściliśmy Lampedusę dzień przed przyjazdem Franciszka i płynęliśmy w stronę Tunezji. Kiedy opalałam się na pokładzie, zobaczyłam unoszącą się na wodzie kurtkę.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.