Randka z Radziejową

ks. Zbigniew Wielgosz


publikacja 20.08.2015 06:00

Warto wybrać się tam, gdzie spotykają się pasma Radziejowej i Jaworzyny Krynickiej, a Poprad płynie wąskim gardłem między zboczami. 


Jan Paweł II patrzy spod piwniczańskiego kościoła 
na swoje góry
 ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość
 Jan Paweł II patrzy spod piwniczańskiego kościoła 
na swoje góry


Do XIX wieku miejscowość, którą Kazimierz Wielki lokował jako wolne królewskie miasto w 1348 roku, nazywana było Piwniczną Szyją. – A to dlatego, że Poprad jest u nas najwęższy. Takie zaś zwężenie zostało porównane do wejścia do piwnicy, czyli szyi. Stąd Piwniczna Szyja – mówi Edward Grucela, nauczyciel, artysta ludowy, rzeźbiarz, muzyk, promotor piwniczańskiej kultury. 


Uliczka Ogrodowa


Zachodzimy z przewodnikiem beskidzkim Piotrem Firlejem do pana Edwarda duktem wydeptanym przez pisarkę Marię Kownacką, najbardziej znaną z „Rogasia z Doliny Roztoki”. Niewielu jednak wie, że odwiedzając koleżankę w Rytrze, dowiedziała się, że pod samym szczytem Niemcowej (1001 m n.p.m.) istnieje szkoła, notabene założona już w 1937 roku. Tak powstała opowieść Kownackiej „Szkoła nad obłokami”. A nasza peregrynacja do Piwnicznej zaczyna się tak jak w tej książce: „W podkarpackim miasteczku jest taka cicha, wąziutka uliczka Ogrodowa, która skręcając w bok od rynku, wiedzie stromą skarpą zakolem w dół, otwierając niespodziewanie widok na szerokie pola i rozległą dolinę Popradu. Na ostrym zakręcie tej uliczki, w miejscu, gdzie właśnie otwiera się oczekiwane okno na świat, stoi dom z jedliny – piętrowy, obudowany całą masą ganków, werandek z balustradkami i upiększony ozdobami, po góralsku rzezanymi w drzewie…”. 


– Często przyjeżdżam do Piwnicznej i moim ulubionym celem wędrówek jest Niemcowa, i szkoła nad obłokami, dziś właściwie obelisk upamiętniający starą chałupę, w której kiedyś uczyły się dzieci. Zawsze chciałem też poznać pana Edwarda Grucelę. No i się udało! – cieszy się Piotr Firlej. Gospodarz wita nas szerokim uśmiechem, zaprasza do swojego pokoju, gdzie pełno drewnianych świątków, na stole czerwony ptak okaryny, pod oknem dudy, przy drzwiach wielki róg podhalański, a na ścianach nagrody, m.in. za I miejsce w Sabałowych Bajaniach. Obok zaś minister na pergaminie zaświadcza, że pan Edward razem z kapelą Grucelów otrzymał Nagrodę im. Oskara Kolberga. 


Wilki i krasnoludki


Na Niemcową trafiłem na początku lat 50. XX wieku przez nakaz pracy, jaki otrzymywali młodzi nauczyciele po ukończeniu szkoły. Chodziło się tam pieszo, 8 km – opowiada nauczyciel. Najgorzej było zimą, kiedy śniegu bywało po pas. – Trzeba było zakładać narty i powoli iść do samej szkoły. Był czas, że pokazały się wilki, prawie w każdej chałupie psa zjadły, toteż rodzice z siekierą w ręce przyprowadzali dzieci, czekali na nie i po lekcjach wracali z nimi do domu – wspomina pan Edward. Podniebna szkoła była dla dzieciaków wielką frajdą.

– Atrakcją wręcz. Dzieci nie miały w domu prądu, zabawek, książek… Nosiłem co trzy miesiące ze 25 książek dla dzieciaków i starszych. Poza robotą w gospodarstwie młodzież nie miała tam nijakich zajęć, więc postanowiłem otworzyć dla nich w tej szkole świetlicę. Dziewczyny mogły pogwarzyć przy robótkach, chłopaki pograli na skrzypkach, były śpiew i taniec. Ale miałem kłopot ze strony urzędników, bo zużywałem wiele nafty, na którą był przydział – dodaje nauczyciel. Pan Edward zaniósł na Niemcową pierwsze w historii radio zasilane bateriami. – To była wielka heca, bo dzieci szukały w odbiorniku krasnoludków, co z czarnej skrzynki godają – śmieje się nasz rozmówca. 


Narta Małysza


Skarbem miasta jest muzeum prowadzone przez Towarzystwo Miłośników Piwnicznej. Aż żal patrzeć, że tak wiele ciekawych i cennych eksponatów mieści się na tak małej powierzchni. Aż się prosi o nowoczesne, multimedialne muzeum, które przyciągałoby więcej niż dotąd turystów. – Obecnie kolekcja znajduje się w budynku Miejskiego Ośrodka Kultury – mówi Barbara Talar, przewodnik muzealny, prezes TMP. W sumie zgromadzono 3 tys. eksponatów, ale nie wszystkie można pokazać. Wielką atrakcją muzeum dla dzieci jest miniskansen, w którym można oglądać ruchome miniatury dawnych budynków i domów w Piwnicznej. 
Niezwykle interesującą częścią kolekcji muzeum są narty i wszelkie oprzyrządowanie z nimi związane. Podarował je Piwnicznej Zygmunt Bielczyk, który przez wiele lat gromadził swoje narciarskie zbiory.

– Przez znawców zbiór uznawany jest za najcenniejszy w Europie. Najstarsza narta pochodzi z połowy XVIII wieku. Mamy też kolekcję wiązań, kijów narciarskich, raków, butów i fok. Prócz tego jest zbiór zdjęć przedstawiających ponad 5 tys. lat historii nart – mówi przewodniczka. Najnowszymi nabytkami są narta Adama Małysza oraz wiązania i but używany przez skoczków reprezentacji narodowej. Piwniczna żyje nie tylko w zgromadzonych eksponatach muzealnych. – Śmiejemy się, że mamy najwięcej poetów na metr kwadratowy w Polsce. Prócz tego jest grupa rzeźbiarzy, hafciarek i gobeliniarek – mówi pani Barbara.


Blizy Nieba


Poetką, która odkrywa przed czytelnikami duszę Piwnicznej i Beskidu Sądeckiego, jest Wanda Łomnicka-Dulak, laureatka Autora Roku, czyli nagrody im. ks. prof. Kumora. – Duszę w Piwniczną tchnął sam Pan Bóg, który dał nam te wszystkie piękne krajobrazy, kędy dwa pasma gór schodzą się nad wąskim Popradem – mówi pani Wanda. Od lat poetyckim słowem opisuje swoją ojcowiznę, szuka też i dokumentuje świadectwa o historii i obyczajowości tej cząstki Beskidów, co znalazło wyraz w wielu przedstawieniach teatralnych i folklorystycznych. – Ziemia, ludzie, ale nad tym Pan Bóg. Dlatego cenną inicjatywą odkrywania naszej ziemi są parafialne akcje Majówki Blizy Nieba i Piwniczańskie Lato dla Ducha. Są wówczas organizowane wspólne wyjścia w różne miejsca w górach, gdzie modlimy się, ale i przeżywamy dar wspólnoty – dodaje poetka.


Dawna Piwniczna żyje w starych domach, we wspomnieniach najstarszych mieszkańców, w pasjonatach historii miasta i regionu, w zwyczajach tak prostych jak pozdrowienie „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” czy „Szczęść Boże”, jak szacunek dla chleba i starszych. Wreszcie w gwarze, którą mówią jeszcze starsi. – I ja sama też – uśmiecha się pani Wanda. 


Tu trudno się nudzić


A jak przyciągnąć młodych do Piwnicznej? Na pewno przez sport. – Mamy wyciągi narciarskie i trasy biegowe. Latem można poszaleć w skateparku nad Popradem, takiego nie ma nawet Nowy Sącz. Dalej baseny, kajakarstwo i rafting, można wypożyczyć rowery, quady. Beskid Sądecki można też zwiedzić z grzbietu konia – wylicza Piotrek Maślanka z Informacji Turystycznej. Różny stopień trudności mają górskie szlaki, najbardziej wymagający jest na Radziejową, gdzie znajduje się też jedna z kilku w okolicy wieża, z której od widoków zapiera dech w piersiach. Ciekawie spędzimy czas w centrum Piwnicznej, gdzie można pobawić się w grę terenową zwaną z angielska questingiem.

– Mamy dwie takie trasy. Historyczna zapoznaje turystów z centrum miasta i najbliższą okolicą, a folkowa wyprowadza w góry. Obie polegają na czytaniu tekstu, mapy i odnajdywaniu się w przestrzeni przez zabawę z rozwiązywaniem zagadek – zaprasza Małgorzata Koterba z IT. 
Piotr Firlej proponuje przeżyć w Piwnicznej randkę z Radziejową. – Piękne widoki, gęste lasy, gdzieniegdzie niewielkie podszczytowe polanki. Radziejowa jest jak dziewczyna, i do tego pobożna, bo na szlakach można spotkać wiele kapliczek – śmieje się przewodnik. Czas przejścia to ok. 3,5 godz., więc randka z Radziejową spokojnie potrwa cały dzień. Ale przydałaby się wiata turystyczna, której na szczycie nie ma.

– W tutejsze góry w wakacje radzę wychodzić wcześnie rano, bo w ciągu dnia jest bardzo gorąco, a później można się natknąć na niebezpieczne burze. Dla mniej wytrawnych turystów polecam Eliaszówkę, a jak kto chce tylko pospacerować, to zostaje Kicarz – dodaje Piotr Firlej.