Radość mówienia

Barbara Gruszka-Zych

GN 45/2015 |

publikacja 05.11.2015 00:15

– Prawie 25 lat żyłem w niewoli swojej mowy – mówi Dawid Tomaszewski. Dziś ma 38 lat i uczy innych, jak wyjść z jąkania.

Dawid Tomaszewski jeszcze  jako student tak się jąkał,  że nie był w stanie poprosić  o produkty w sklepie.  Dziś prowadzi szkołę pomagającą innym płynnie mówić henryk przondziono /foto gość Dawid Tomaszewski jeszcze jako student tak się jąkał, że nie był w stanie poprosić o produkty w sklepie. Dziś prowadzi szkołę pomagającą innym płynnie mówić

Z perspektywy najważniejsze jest moje zwycięstwo nad własnymi emocjami – podkreśla. W 2002 r. razem z muzykiem Henrykiem Czichem założył Centrum Terapii Jąkania „Nowa Mowa” w Mikołowie. – Wpadliśmy na ten pomysł z zachwytu nad tym, jak dobrze nam się żyje bez jąkania. Przejęliśmy władzę nad naszą mową ze świadomością, że to my panujemy nad emocjami, a nie one nad nami. Kiedy występuję w roli trenera, cieszy mnie, kiedy moi uczniowie mają większe sukcesy ode mnie.

Rozmowy przed lustrem

– Problemu jąkania nie rozwiąże logopeda, bo zaburzenie to bierze się przede wszystkim z emocji, a nie z tego, że ktoś ma źle ukształtowane usta czy nieprawidłowo oddycha – wyjaśnia Tomaszewski. – Jąkający się może płynnie śpiewać, recytować wiersze, nawet rozmawiać ze sobą w lustrze, ale kiedy spotyka drugą osobę, czuje taki wzrost napięcia, że jego mowa się blokuje. Nie umie powiedzieć „cześć”, przedstawić się, spytać, co słychać. Liczy na to, że rozmówca zredukuje jego emocje swoim zachowaniem, ale to zwykle potęguje zdenerwowanie. Jąkania nie da się przewidzieć tak jak mutyzmu, objawiającego się totalnym milczeniem, dlatego to dodatkowo frustruje. Wielokrotnie w domu ćwiczyłem zdanie: „Poproszę bułkę i ser”, a kiedy stawałem przed sprzedawcą, nie mogłem wydobyć z siebie słowa. Kiedy czułem pojawiające się w okolicy gardła napięcie, które było tym większe, im ważniejszą rzecz chciałem powiedzieć, wpadałem w przerażenie – wspomina. Przyczyn stresu blokującego wypowiadanie się szukał w dzieciństwie. Jako 4-latek trafił do szpitala z zapaleniem płuc i mocno odczuwał rozłąkę z domem. Kiedy na świat przyszło troje młodszego rodzeństwa, bardzo przeżywał to, że przestał być oczkiem w głowie rodziców. Nie znosił rozstań z mamą i zostawania w przedszkolu. – Przetrzymałem to, ale zostały we mnie złe emocje, które potem doszły do głosu – podsumowuje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.