Czy górnictwo ma szanse?

Andrzej Grajewski

GN 01/2016 |

publikacja 30.12.2015 00:15

PiS zapowiadał, że żadna z kopalń nie będzie zamknięta, ale teraz musi powiedzieć, jak chce to zrobić. Do maja ma powstać Nowa Kompania Węglowa, której częścią będzie 11 kopalń. Określona wreszcie zostanie polityka energetyczna państwa.

Czy górnictwo ma szanse? Stanisław Dacy /Foto gość Górnicy muszą wiedzieć, jaka jest przyszłość ich branży nie w perspektywie kilku miesięcy, ale wielu lat

Minister energetyki Krzysztof Tchórzewski podczas pierwszej wizyty na Śląsku zaprezentował się w towarzystwie swych najbliższych współpracowników, miejscowego lidera PiS Grzegorza Tobiszowskiego, obecnie sekretarza stanu w tym ministerstwie, min. Wojciecha Kowalczyka z Ministerstwa Skarbu oraz prezesa Kompanii Węglowej Krzysztofa Sędzikowskiego. – Ten zespół – powiedział – będzie odpowiadał za dalszą restrukturyzację górnictwa. Do Nowej Kompanii Węglowej ma wejść 11 kopalń, a nie tylko 7, jak ostatnio spekulowano. Jednocześnie min. Tchórzewski zapowiedział, że w restrukturyzacji Towarzystwo Finansowe Silesia nie będzie odgrywało kluczowej roli, jak przewidywała uchwała rządu Ewy Kopacz. Silesia ma współtworzyć Nową Kompanię Węglową, ale jako jeden z podmiotów, a nie właściciel. Zapowiedział także szybką nowelizację ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węglowego, która umożliwi spokojną restrukturyzację branży w ramach unijnych przepisów, przynajmniej do 2018 roku. Nowelizacja została przyjęta 22 grudnia ub.r. Wiele będzie także zależało od stanowiska strony społecznej. Minister Tchórzewski deklarował, że chce w związkach zawodowych widzieć partnera w tym procesie, a nie przeciwnika, i jest szansa, aby tak właśnie było. Dzięki temu wydobycie węgla ma utrzymać się na obecnym poziomie przy sukcesywnej redukcji zatrudnienia, co oznacza zakładany wzrost wydajności.

Przewodniczący śląsko-dąbrowskiej „Solidarności” Dominik Kolorz, jeden z sygnatariuszy katowickiego porozumienia sprzed roku, potwierdza w rozmowie z „Gościem”, że spotkanie związkowców z min. Tchórzewskim daje szansę na konstruktywną współpracę. – Związkowcy znają min. Tchórzewskiego z poprzedniego okresu, podkreśla Kolorz, mają do niego szacunek oraz wierzą, że będzie starał się zrobić wszystko, aby zrealizować wspólnie przyjęty program. To zaś oznacza, że na właścicielu, czyli władzach państwowych, spoczywa obowiązek znalezienia inwestorów dla Nowej Kompanii Węglowej, m.in. spółek energetycznych, które mają wystarczająco dużo środków, aby takie przedsięwzięcie sfinansować. Ustaliliśmy, że w lutym spotkamy się, aby dokonać przeglądu najważniejszych aktów prawnych oraz kalendarium dotychczasowych działań. Minister zapowiedział, że Nowa Kompania Węglowa powinna powstać do kwietnia, najpóźniej do maja, i mam nadzieję, że tym razem uda się dotrzymać terminów, gdyż kolejna zwłoka będzie kosztowała nas wszystkich jeszcze więcej. Istotne jest także, dodaje przewodniczący śląsko-dąbrowskiej „Solidarności”, aby audyt Kompanii był zrobiony przez firmę zewnętrzną, która do tej pory nie otrzymywała od niej zleceń. To będzie gwarancja, że zrobiony zostanie rzeczywiście rzetelnie.

Problemy z rentownością

W tej chwili z 29 kopalń węglowych rentownych jest zaledwie kilka. Do każdej wydobytej tony węgla dopłacamy średnio kilkadziesiąt złotych. Według danych Agencji Rozwoju Przemysłu, ubiegły rok branża zamknie wydobyciem ok. 71 mln ton. Jednak straty z tego tytułu wynoszą około 1 mld 600 mln zł. W sumie zobowiązania górnictwa na koniec października ubiegłego roku wyniosły około 14,3 mld zł. Szacuje się, że w całym roku 2015 sprzedaż węgla wyniesie ok. 74 mln ton. Z tego zdecydowaną większość kupią odbiorcy krajowi, eksport kształtował się bowiem na poziomie 7,8 mln ton i skierowany był głównie do Niemiec i Czech. Zatrudnienie w górnictwie na koniec października br. wyniosło około 94 tys. osób. Ale tę liczbę należy pomnożyć co najmniej przez cztery, uwzględniając firmy produkujące sprzęt i maszyny górnicze, handlujące węglem oraz pracujące w obsłudze górnictwa.

Co jest przyczyną złej kondycji ekonomicznej górnictwa? Przyczyn jest wiele, najważniejsze to zaniechanie od lat poważnych reform, a przede wszystkim brak odpowiedzi na pytanie, jakie miejsce powinno zajmować górnictwo w strategii energetycznej kraju. Do dzisiaj nie sporządzono bilansu energetycznego państwa ani długofalowego programu przekształceń w tej branży. Do tego dochodzi ogromna podaż węgla na światowych rynkach. Jego ceny od kilku lat systematycznie spadają. Dzisiaj kształtują się na poziomie poniżej 50 dol. za tonę, choć kilka lat temu przekraczały 100 dolarów za tonę. W opinii ekspertów negatywne tendencje nie zmienią się w najbliższym czasie. Nie możemy też spodziewać się zwiększonej koniunktury na węgiel. Być może ten trend zmieni się po jakimś czasie, tylko czy wówczas jeszcze będziemy wydobywać w Polsce węgiel?

Unia grabarzem górnictwa

Jednym z najważniejszych problemów, jaki stoi przed nowym rządem, jest próba zmian norm prawnych, które faktycznie mają tylko jeden cel: trwale usunąć górnictwo z przestrzeni publicznej i ekonomicznej Unii Europejskiej. W 2010 r. rząd PO i PSL zaakceptował decyzję 787. Rady Unii Europejskiej, z 10 grudnia 2010 r., w sprawie pomocy państwa ułatwiającej zamykanie nierentownych kopalń. Ta decyzja faktycznie uniemożliwia modernizację po 2018 r. nawet kopalń rentownych. Unia godzi się wyłącznie na pomoc publiczną w jednym przypadku: jeśli państwo decyduje się na trwałą likwidację nierentownych kopalń. Do tego należy dodać przyjęte w Unii rozwiązania klimatyczne, które w obecnym kształcie są dla górnictwa także zabójcze.

Dyrektywy unijne wpływają i na to, że górnictwo ma coraz większe problemy z otrzymaniem kredytów na modernizację. Banki biorą pod uwagę ratingi kredytowe, sporządzone przez ekspertów czytających zalecenia Komisji Europejskiej oraz innych międzynarodowych gremiów, głęboko niechętnych wszelkim inwestycjom w czarną energetykę. Ich zalecenia są jasne: żadnych kredytów dla górnictwa. Zarządy banków nie mogą tych dokumentów lekceważyć. A ponieważ nie mamy banków krajowych, jednym z najważniejszych problemów jest pozyskanie środków na restrukturyzację górnictwa. W dłuższej perspektywie ich brak może być równie zabójczy dla polskiego górnictwa jak kryzys na światowych rynkach i nadpodaż taniego węgla.

Efekt globalizacji

Od kilku lat jesteśmy świadkami bezprecedensowego spadku cen węgla kamiennego na światowych rynkach. Śląskie górnictwo jest także ofiarą globalizacji, która powoduje, że tani węgiel wydobywany w kopalniach odkrywkowych w Australii czy Afryce może być za niewielką opłatą dostarczany do nas i jego cena jest nadal konkurencyjna w stosunku do naszego. Sprzyjają temu niskie stawki frachtów oraz spadek opłat transportowych, co w niewielkim stopniu obciąża węgiel dostarczany nawet z bardzo odległych miejsc. Dotyczy to także węgla koksującego, którego w Polsce mamy dużo i dobrej jakości, tyle że musi konkurować z tańszym produktem przywożonym z daleka. Gdybyśmy mieli polskie hutnictwo, mogłoby ono produkować z użyciem węgla koksującego wytwarzanego w kraju, ale największe surowcowe huty ma koncern Mittal, który do swoich wielkich pieców w Polsce woli sprowadzać tańszy koks z Australii czy Ameryki. To także problem z konkurencją z tanim węglem ze Wschodu, lokowanym we wschodnich regionach kraju i wykorzystywanym nie tylko przez indywidualnych odbiorców, ale także spółki ciepłownicze. To tylko fragmenty systemu wzajemnych zależności w procesie pozyskiwania i wykorzystania zasobów polskiego węgla. Był on przez lata beztrosko dewastowany i dzisiaj niełatwo będzie go poskładać w jedną całość.

Zły gospodarz

Do problemów obiektywnych dochodzi także skandaliczny sposób traktowania przez polityków spółek węglowych, które są w całości albo w dużym stopniu własnością Skarbu Państwa. Jeśli w ciągu kilku ostatnich lat czterokrotnie zmieniał się prezes Kampanii Węglowej, największej górniczej spółki węglowej w Europie, to trudno mówić o wypracowaniu dla niej wspólnej strategii, obliczonej na trwanie w dłuższej perspektywie czasowej, a nie wynikającej tylko z doraźnych układów politycznych.

W czasie kampanii wyborczej politycy PiS obiecywali górnikom, że kopalnie nie będą zamykane. Teraz będą musieli wywiązać się z tych obietnic, ale także zmierzyć się z twardymi realiami ekonomicznymi. Ryszard Petru, lider Nowoczesnej, nawołuje, aby zamknąć nierentowne kopalnie, a tańszy węgiel kupować za granicą. To jednak demagogia. Część kopalń może być rentowna, jeśli podjęte zostaną działania naprawcze.

Przykładem, że inwestycje mogą postawić na nogi nawet kopalnię skazaną na zamknięcie, są działania czeskiego kapitału w kopalni „Silesia” w Czechowicach-Dziedzicach. Były to nie tylko inwestycje, ale także zmiana organizacji pracy, zmniejszenie zatrudnienia oraz nowy system płacowy. Wskutek tego wzrosła wydajność pracy. Dzisiaj górnik z tej kopalni wydobywa przeciętnie 1000 ton, a jego kolega z Kompanii Węglowej ok. 400 ton. To pokazuje, jak wiele musi się zmienić, aby kopalnie przetrwały najtrudniejszy okres. A stawką jest nie tylko los ich załóg, ale i wielu lokalnych społeczności, żyjących dzięki płaconym przez górnictwo licznym podatkom. Obciążenie fiskalne polskiego górnictwa jest jednym z największych w Europie. Dość powiedzieć, że przychody z tego tytułu do Skarbu Państwa wynoszą ponad 5 mld zł, co także należy uwzględnić w dyskusji na temat rentowności tej branży.

Państwo powinno w końcu określić, jak ma wyglądać tzw. miks energetyczny, czyli skąd będziemy pozyskiwać energię i jaki procent z tego będzie przypadał na górnictwo. Brak polityki energetycznej państwa jest także polityką, tyle że przynoszącą katastrofalne skutki nie tylko dla górnictwa, ale i całego państwa. Górnictwo w Polsce ma szansę, pod warunkiem że powstanie długofalowa strategia jego obecności w polskiej gospodarce, która zostanie konsekwentnie zrealizowana, nie tylko na Śląsku, ale przede wszystkim w Warszawie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.