Nie będziemy zamykać kopalń

Andrzej Grajewski

GN 04/2016 |

publikacja 21.01.2016 00:15

O planie ratunkowym dla górnictwa z sekretarzem stanu w Ministerstwie Energii Grzegorzem Tobiszowskim

Grzegorz Tobiszowski sekretarz stanu w Ministerstwie Energii, wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego PiS. Poseł na Sejm RP V, VI, VII, VIII kadencji, absolwent KUL  oraz studiów podyplomowych na kierunku zarządzanie i marketing w Polskiej Akademii Nauk. Były prezes Górnośląskiej Agencji Rozwoju Regionalnego w Katowicach. Jako poseł od lat jest zaangażowany w sprawy gospodarcze Śląska (górnictwo, energetyka), spółdzielczości oraz rozwoju małej i średniej przedsiębiorczości. henryk przondziono /Foto gość Grzegorz Tobiszowski sekretarz stanu w Ministerstwie Energii, wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego PiS. Poseł na Sejm RP V, VI, VII, VIII kadencji, absolwent KUL oraz studiów podyplomowych na kierunku zarządzanie i marketing w Polskiej Akademii Nauk. Były prezes Górnośląskiej Agencji Rozwoju Regionalnego w Katowicach. Jako poseł od lat jest zaangażowany w sprawy gospodarcze Śląska (górnictwo, energetyka), spółdzielczości oraz rozwoju małej i średniej przedsiębiorczości.

Andrzej Grajewski: Czym różni się wyciszanie kopalń od ich zamykania?

Grzegorz Tobiszowski: Zamykać kopalń nie będziemy. Mówiąc zaś o ich wyciszaniu, miałem na myśli proces racjonalnego gospodarowania majątkiem kopalń, którego część nie będzie już dalej używana. Chodzi także o to, aby w okresie dekoniunktury zachowywać się racjonalnie. Przygotowujemy wielki program modernizacyjny całej branży, aby na rynku nasz węgiel mógł skutecznie konkurować. Oznacza to jednak, że kopalnie, których węgiel z różnych powodów w tej chwili trudniej sprzedać, powinny czasowo ograniczyć swoje moce wydobywcze. Pozostaną jednak jako kopalnie czynne. To nazywam wyciszeniem.

Ile kopalń wejdzie do Nowej Kompanii Węglowej?

Jestem przekonany, że w tzw. Nowej Kompanii Węglowej znajdzie się 11 kopalń. Żadna z nich nie zostanie zamknięta. Wiemy, że praktycznie każda ma wystarczające złoża i perspektywy rozwojowe, potrzebują jedynie inwestycji.

A co będzie dalej z kopalnią „Makoszowy”?

Chcemy, aby przeprowadziła ona proces restrukturyzacji, umożliwiający jej dalszą pracę.

Została jednak przekazana do Spółki Restrukturyzacji Kopalń (SRK). Jej los jest przesądzony?

Mam nadzieję, że nie. Jesteśmy w trakcie rozmów z kadrą menedżerską i stroną społeczną, poszukujemy możliwości powrotu tej kopalni na normalny rynek. Ale w tych działaniach musi być zachowana pewna logika. Najpierw musimy powołać Nową Kompanię Węglową, a dopiero później możemy się zająć losem kopalni „Makoszowy”. Nie będzie to jednak proste. Poprzedni rząd przekazał ją do SRK nie po to, aby nadal działała, ale aby została zlikwidowana. Odbyło się to za zgodą strony społecznej. Musimy więc uwzględnić także środki, które zostały już zainwestowane w tę kopalnię. Być może uda się powtórzyć działania, jakie zostały podjęte wobec kopalni „Brzeszcze”, która została sprzedana spółce Tauron.

Za symboliczną złotówkę.

Proszę nie zapominać, że ta złotówka oznacza 140 mln zł zwrotu środków publicznych zainwestowanych w tę kopalnię. Tauron musi oddać budżetowi państwa te środki. Takie są reguły gry. Dlatego znalezienie inwestora dla kopalni „Makoszowy” nie będzie łatwe. Ważne jest, że cała załoga jest zdeterminowana, aby utrzymać swój zakład pracy i przeprowadziła już pewien proces restrukturyzacji. Ta kopalnia ma dobry węgiel i niezły dostęp do nowych pokładów. Jednak warunki, w jakich działamy, są bardzo niekorzystne. Decyzja Rady Unii Europejskiej z grudnia 2010 r., pozwalająca przeznaczać środki publiczne jedynie na kopalnie, które mają ulec likwidacji, bardzo utrudnia nam działanie.

Czy można to zmienić?

Na światowym szczycie ekologicznym w Paryżu już nastąpiła pewna korekta, gdyż w dokumentach zapisano, że walka z globalnym ociepleniem nie może się odbywać jedynie przez ograniczanie emisji dwutlenku węgla. Dzięki zastosowaniu najnowszych technologii spalanie węgla może być ekologiczne, a jednocześnie emisja dwutlenku węgla do atmosfery poważnie ograniczona.

W środowiskach górniczych od dawna mówi się o zmniejszeniu obciążeń fiskalnych, jakie związane są z wydobywaniem węgla. Przemysł węglowy płaci rocznie ok. 5 mld zł podatków. To też należy uwzględnić, planując przyszłość tej branży.

O tym trzeba głośno mówić. Sektor górniczy jest zadłużony głównie wobec różnych przedsiębiorców, dostawców i inwestorów. Jednocześnie jest wielkim płatnikiem. W latach 2014 i 2015 r. górnictwo wpłacało regularnie prawie 6 mld zł do budżetu państwa. Wielkie były zyski budżetu z giełdowego debiutu Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW). To były miliardy złotych. Byłem temu debiutowi przeciwny, gdyż mieliśmy sygnały, że środki z tego debiutu trafią do budżetu państwa. Tak się faktycznie stało. A należało je zainwestować w modernizację górnictwa, czego nie zrobiono. Podobnie zmarnowano wypłatę dywidend z JSW.

Z sektora węgla kamiennego, oprócz danin, opłat, wszelkiego rodzaju narzutów fiskalnych, budżet otrzymuje dodatkowe zasilanie, jak to miało miejsce podczas prywatyzacji JSW. Pomijając więc rolę górnictwa jako pracodawcy, dużego podmiotu gospodarczego, utrzymującego także całe otoczenie wokół kopalń, należy pamiętać, że górnictwo zasila również budżet państwa, regularnie płacąc podatki. Ta wiedza w Polsce nie jest powszechna. Dlatego nie chcemy dokładać nowych obciążeń fiskalnych. Zrezygnowaliśmy np. z wprowadzenia podatku od wyrobisk.

Będziemy analizowali sytuację każdej kopalni z osobna i w przypadkach koniecznych stosowali ulgi fiskalne, jeśli chodzi o nieruchomości czy zbędny majątek, który nie służy wydobyciu węgla. To będzie przesunięte do SRK, co m.in. umożliwi nowelizacja ustawy, która została przyjęta pod koniec ubiegłego roku. Zastanawiamy się także, z jakich danin możemy zrezygnować, aby zmniejszyć koszt wydobycia tony węgla.

Tę cenę można byłoby obniżyć, porządkując obszar wokół kopalń, np. likwidując układ pasożytujący na górnictwie. Mam na myśli spółki menedżerskie z udziałem kadry zarządzającej, świadczące, często po zawyżonych cenach, usługi kopalniom.

Kiedy rząd przygotowuje duży pakiet środków na inwestycje w górnictwie, wygenerowanych przez podmioty, które będą tworzyć zaplecze kapitałowe dla górnictwa, nie możemy pozwolić, aby te środki zostały zmarnowane. Oznacza to konieczność podjęcia działań poprawiających organizację pracy, i to jest wielkie wyzwanie dla kadry menedżerskiej. Trzeba także oczyścić sytuację na zapleczu górnictwa. Dyrektorzy i kadra menedżerska będą musieli się określić, czy chcą być udziałowcami w spółkach górniczych, czy chcą zarządzać kopalniami.

Będzie zakaz łączenia tych dwóch funkcji?

Sądzę, że prezesi poszczególnych podmiotów będą musieli wyegzekwować od swojej kadry menedżerskiej tego rodzaju rozstrzygnięcia. Dyrektor kopalni musi sam sobie odpowiedzieć, czy chce nią zarządzać i wziąć udział w modernizacji polskiego górnictwa, czy woli być akcjonariuszem spółek okołogórniczych. Uważam, że spółki takie mają rację bytu, ale nie możemy tolerować sytuacji, w której ta sama osoba zarządza kopalnią, a jednocześnie jest współwłaścicielem spółki, która z tą kopalnią współpracuje.

A jak Pan ocenia działaczy związkowych, którzy czasem także mają udziały w takich spółkach?

Uważam, że, dla przejrzystości funkcjonowania związków zawodowych, nie powinno się tego łączyć.

Nowa Kompania Węglowa miała powstać m.in. w oparciu o kapitał spółek energetycznych, ale one zbytnio się do tego nie paliły. Czy teraz będzie inaczej?

Był opór spółek energetycznych. Dlaczego sobie z tym nie poradzono? To pytanie do poprzedników. Powinni wyjaśnić, dlaczego dopuścili do sytuacji, w której opór prezesów spółek energetycznych zablokował proces powstawania Nowej Kompanii Węglowej. W tym samym czasie, kiedy część prezesów spółek energetycznych torpedowała inwestycje w spółki węglowe, koncern Enea kupił kopalnię „Bogdanka”, czyli prywatną kopalnię będącą własnością funduszy inwestycyjnych.

Moim zdaniem w tamtym czasie to nie była dobra decyzja. Podmiot Skarbu Państwa powinien wziąć udział w planach inwestycyjnych dla sektora węgla kamiennego, którego właścicielem jest Skarb Państwa, a nie inwestować w prywatny podmiot. Tym bardziej że „Bogdanka” miała wieloletnie umowy z Eneą, a więc nawet bez kupowania kopalni wszystkie interesy koncernu były zabezpieczone.

Okazało się jednak, że nie ma problemu, jeśli spółka energetyczna kupuje prywatną kopalnię, ale podnosi się bunt, kiedy trzeba wziąć udział w restrukturyzacji podmiotów z sektora Skarbu Państwa. Takiej postawy nie będziemy tolerować. Nie jest naszym celem, aby energetyka była jedynym finansowym zapleczem dla górnictwa. Chcemy, aby w ramach restrukturyzacji połączono dwa potencjały: sektora węgla kamiennego, który musi zostać zmodernizowany i otrzymać inwestycyjne wsparcie, oraz sektora energetycznego, opierającego się właśnie na węglu kamiennym, dysponującego własnym potencjałem i możliwościami.

Czy ten program nie zostanie zakwestionowany przez Brukselę jako niedozwolona pomoc publiczna?

Jestem po rozmowach w Brukseli, gdzie przedstawiliśmy założenia Nowej Kompanii Węglowej. Mam wrażenie, że nasze argumenty przyjęto ze zrozumieniem. Jeśli będziemy realizować przedstawione w czasie tych spotkań założenia, nie powinno być problemu.

Kiedy więc powstanie Nowa Kompania Węglowa?

Najpóźniej w czerwcu, ale sądzę, że uda nam się ją stworzyć szybciej.

A kto będzie ostatecznie jej udziałowcem?

Podmioty, które już są w Kompanii, czyli 11 kopalń, z pewnością Węglokoks, który już sporo w to przedsięwzięcie zainwestował, oraz podmioty z sektora energetycznego. Nie przewidujemy w niej udziału Towarzystwa Finansowego Silesia. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.