Jedność w rozsypce

Jacek Dziedzina

GN 04/2016 |

publikacja 21.01.2016 00:15

Kościół anglikański na spotkaniu „ostatniej szansy” w Canterbury resztkami sił zachował i tak pozorną jedność. Ukarano Kościół Episkopalny z USA za liberalne podejście do homoseksualizmu, nie wykluczając go jednak ze Wspólnoty Anglikańskiej. Próba pogodzenia nauczania biblijnego z nauczaniem sprzecznym z Ewangelią jest tylko odsunięciem w czasie formalnego rozpadu.

Anglikańscy biskupi Tom Shaw (z lewej) i Gene Robinson (z prawej) z Kościoła Episkopalnego USA podczas tzw. parady równości. Sakra biskupia tego drugiego duchownego, żyjącego ze swoim partnerem, oraz liturgiczne błogosławieństwa dla par homoseksualnych doprowadziły do największego kryzysu we Wspólnocie Anglikańskiej Jonathan Wiggs /Reporter/Metro Anglikańscy biskupi Tom Shaw (z lewej) i Gene Robinson (z prawej) z Kościoła Episkopalnego USA podczas tzw. parady równości. Sakra biskupia tego drugiego duchownego, żyjącego ze swoim partnerem, oraz liturgiczne błogosławieństwa dla par homoseksualnych doprowadziły do największego kryzysu we Wspólnocie Anglikańskiej

To było kilka emocjonujących dni. Arcybiskup Canterbury Justin Welby, zwierzchnik światowej Wspólnoty Anglikańskiej, zaprosił na spotkanie 38 prymasów anglikańskich z całego świata. Miała to być próba zachowania formalnej jedności wspólnoty, która w praktyce jest już mocno rozbita.

Dwa światy

Osią sporu jest akceptacja najbardziej liberalnego skrzydła anglikanizmu dla błogosławieństwa w Kościele związków homoseksualnych oraz zgoda na udzielanie święceń biskupich duchownym deklarującym życie w takim związku. Najdalej w tej kwestii poszedł Kościół Episkopalny z USA, gdzie już w 2003 r. biskupem został Gene Robinson, otwarcie żyjący ze swoim partnerem.

Na spotkanie w Canterbury najmniejszą ochotę mieli prymasi z Afryki i Azji, którzy domagali się ukarania Kościoła Episkopalnego za praktyki zrywające z nauką moralną Biblii. Siła głosu biskupów z krajów afrykańskich i azjatyckich była o tyle silna, że to właśnie u nich anglikanizm ma się nie najgorzej, podczas gdy najbardziej liberalne skrzydło z USA, Kanady, Walii i Szkocji przeżywa prawdziwy kryzys. Ostatecznie przegłosowane zostały sankcje wobec Kościoła Episkopalnego USA, jednocześnie pozostawiając go formalnie we Wspólnocie Anglikańskiej.

Przez trzy lata jego przedstawiciele nie będą mogli zasiadać w najważniejszych gremiach anglikańskich (np. w Anglikańskiej Radzie Konsultatywnej) ani też reprezentować Wspólnoty Anglikańskiej w międzynarodowym dialogu ekumenicznym. Będą mogli uczestniczyć w różnych konferencjach i spotkaniach, choć bez prawa głosu. Co ciekawe, sankcje nie obejmują Anglikańskiego Kościoła Kanady, który ma podobny stosunek do związków homoseksualnych jak episkopalianie z USA. Różnica jest jednak taka, że w Kanadzie… jeszcze nie błogosławi się takich „małżeństw”. Jest to zatem wynik kompromisu między konserwatystami, którzy domagali się ukarania liberalnego skrzydła, a liberałami, którzy nie chcieli zgodzić się na wycofanie ze swoich praktyk i ukorzenie się przed resztą Wspólnoty Anglikańskiej.

Ostatecznie tylko jeden z biskupów afrykańskich, prymas Ugandy Stanley Ntagali, demonstracyjnie opuścił wcześniej obrady. Oburzył się na wyraźną i, jego zdaniem, buńczuczną odmowę ze strony amerykańskich i kanadyjskich biskupów, by dobrowolnie wyłączyć się ze Wspólnoty. Sami zainteresowani też nie są zadowoleni z nałożonych sankcji. Prymas Kościoła Episkopalnego Michael Curry w specjalnym oświadczeniu powiedział m.in.: „To był rozczarowujący czas dla wielu, ale idziemy naprzód i działamy dalej. Być może naszym powołaniem jest pomagać Wspólnocie i pomagać innym wzrastać w kierunku, w którym uświadomimy sobie, że będziemy mogli żyć miłością, którą Bóg żywi do nas wszystkich”.

Jak widać, nie ma tu ani słowa o przyznaniu, że to odejście od nauczania biblijnego stało się powodem największego kryzysu w łonie anglikanizmu. Przeciwnie, w słowach tych brzmi chęć kontynuacji. Swojego prymasa wsparła zresztą spora grupa biskupów episkopalnych, ubolewających nad nałożeniem na nich sankcji. Co więcej, Kościół Episkopalny nie wyszedł z oczekiwanym przez wielu gestem pojednania z Anglikańskim Kościołem Ameryki Północnej, który wyłonił się właśnie w proteście przeciwko błogosławieniu związków homoseksualnych. W spotkaniu w Canterbury brał udział na pełnych prawach prymas tego nowego odłamu abp Foley Beach.

Liberalni episkopalianie do dziś nie wycofali pozwów sądowych wobec swoich konserwatywnych „rozłamowców”, którzy odrywając się od dotychczasowych struktur, zachowali parafie wraz z nieruchomościami. To wszystko sprawia, że trudno patrzeć na spotkanie w Canterbury inaczej niż jak na odwlekany w czasie faktyczny rozpad Wspólnoty Anglikańskiej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.