Listy spod szubienicy

Edward Kabiesz

GN 06/2016 |

publikacja 04.02.2016 00:15

Niewiele mówi się o religijnym wymiarze powstania styczniowego z 1863 roku. A był to prawdopodobnie najbardziej katolicki zryw niepodległościowy w historii Polski.

Listy spod szubienicy reprodukcje ARCHIWUM A. SZYPOWSKIEGO /EAST NEWS

Po powstaniu listopadowym sytuacja Kościoła katolickiego w zaborze rosyjskim w czasach panowania Mikołaja I była niezwykle trudna. Wiele diecezji przez całe lata pozostawało nieobsadzonych. Dopiero po śmierci cara w 1855 r. stan ten uległ pewnej poprawie. Przed wybuchem powstania styczniowego kościoły warszawskie stały się miejscem manifestacji patriotycznych.

Władze zażądały usunięcia ze świątyń patriotyczno-religijnych śpiewów, a kiedy biskupi odmówili, posunęły się do przemocy. Do kościołów wkraczało wojsko, bijąc i aresztując wiernych. Kiedy 15 października 1861 roku w katedrze warszawskiej aresztowano 1878 wiernych, administratorzy diecezji na znak protestu nakazali zamknięcie wszystkich kościołów w Warszawie. Otwarto je dopiero dzięki zabiegom nowego metropolity warszawskiego Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, któremu także udało się obsadzić wakujące od lat stolice biskupie. Abp Feliński, ogłoszony w 2011 roku świętym, rozpoczął swoją działalność od rekonsekracji sprofanowanych świątyń, wezwania wiernych do spokoju i zaprzestania manifestacji i śpiewu pieśni zakazanych przez władze.

Car faraon

Arcybiskup Feliński był przeciwnikiem wybuchu powstania styczniowego. Klęska powstania poznańskiego z 1848 r., w którym aktywnie uczestniczył, wytrąciła mu, jak napisał w swoich pamiętnikach, „broń z ręki”. Uważał, podobnie jak wielu innych hierarchów, że najlepszy pożytek ojczyźnie przyniosą praca organiczna, edukacja, podtrzymywanie ducha, języka i kultury narodowej, a nie kolejny przelew krwi. Narażając się na zniewagi, otwarcie potępiał skrytobójcze zamachy organizowane przez stronnictwo czerwonych. W swoich wielkopostnych kazaniach w 1862 r. tłumaczył naturę miłości chrześcijańskiej.

„Potępiłem stanowczo wszelką nienawiść, a miłość nieprzyjaciół za ścisły postawiłem obowiązek” – napisał we wspomnieniach. Występując przeciw angażowaniu się księży w działalność polityczną, walczył o uwolnienie uwięzionych i usunięcie nadużyć władz. Po wybuchu powstania natychmiast jednak stanął po stronie jego uczestników, a w swoim liście protestacyjnym do cara skrytykował barbarzyńskie represje wobec powstańców. Cara porównał do faraona, który sprzeciwiał się wyjściu Żydów z Egiptu. Swój opór przypłacił dwudziestoletnią zsyłką.

Przeciwnikiem powstania był również o. Hieronim Kajsiewicz CR, charyzmatyczny kaznodzieja nazywany często drugim Skargą, poeta, generał zakonu zmartwychwstańców i współzałożyciel niepokalanek. Swoje stanowisko wobec podjęcia działań zbrojnych wyłuszczył w „Liście otwartym do braci xięży grzesznie spiskujących i do braci szlachty niemądrze umiarkowanych”, opublikowanym w styczniu 1863 roku. Uważał, że powstanie nie ma szans, sprzeciwiał się działalności sztyletników i obawiał się wykorzystania religii dla celów politycznych. Profesor Karol Górski w swoim „Zarysie dziejów katolicyzmu polskiego” podkreślał, że obawy o. Kajsiewicza nie były bezpodstawne. „Księża powstańcy, którzy znaleźli się po 1863 r. na emigracji, założyli Stowarzyszenie Kapłanów Polskich, które domagało się w okresie soboru watykańskiego, by lud wybierał proboszczów, a powszechne głosowanie – ojców soborowych, ci zaś nowego papieża”.

Górski zauważył, że nawet jeżeli organizacje rewolucyjne „nie z przekonania, a z wyrachowania sprzęgały objawy religijne z patriotycznymi, to masy przeżywały je zgoła inaczej… Po 1830 r. nastąpiło wszędzie na ziemiach polskich odrodzenie religijności, bardzo uczuciowej i fideistycznej, związanej z mesjanizmem wieszczów, ale szczerej i głębokiej. Społeczeństwo manifestowało swe uczucia patriotyczne w formie religijnej, bo było głęboko wierzące i religijne”. Przed wybuchem powstania rzesze ludzi w czerni gromadziły się przez prawie rok na setkach Mszy za zmarłych i poległych polskich bohaterów przeszłości czy uroczystościach związanych z narodowymi rocznicami. Rodziła się ogromna solidarność ludzi, którzy znajdowali oparcie w Kościele.

Wielu księży, wbrew zakazowi przynależności do tajnych stowarzyszeń, wstępowało jednak do organizacji powstańczej na długo przed wybuchem. Na wezwanie opanowanego przez stronnictwo czerwonych Komitetu Centralnego Narodowego do walki o niepodległość w styczniu 1863 r. odpowiedziało duchowieństwo parafialne i zakonne. W powstaniu uczestniczyli najczęściej jako kapelani lub pracowali w administracji powstańczej. Niektórzy, jak ks. Stanisław Brzoska czy Antoni Mackiewicz, dowodzili powstańczymi oddziałami. Ksiądz prof. Bolesław Kumor w swojej „Historii Kościoła” podaje, że pod koniec 1862 r. pod rozkazami Komitetu pozostawało około 180 księży, później zaangażowali się inni, dzięki czemu w szeregach powstańców panował „wysoki” duch religijny.

Prawie każdy oddział powstańczy miał swojego kapelana. Dzięki nim w obozach powstańczych codziennie odprawiano Msze św., żołnierze mogli przystępować do spowiedzi i Komunii Świętej. W czasie powstania aktywne wcześniej grupki rewolucyjne czy wolnomyślicielskie zupełnie straciły wpływy, wykazało ono zdecydowanie katolicki charakter narodu. Nie wszystkim się to podobało, bo np. w parlamencie włoskim, gdzie wcześniej powstanie spotkało się z poparciem, podniosły się głosy, że w razie zwycięstwa niepodległa Polska będzie wspierała papieża. W Polsce niechęć w niektórych środowiskach budziła postać Romualda Traugutta, głęboko wierzącego katolika.

Modlitwa zawsze korna

Dzień 5 sierpnia 1864 roku na zawsze zapisał się w pamięci współczesnych powstaniu styczniowemu warszawiaków. Było ciepło i słonecznie, kiedy rano o godz. 9.00 z bramy otoczonej przez wojsko Cytadeli Warszawskiej wynurzyło się pięć wózków skazańców. Jechali w kolejności, w jakiej mieli zostać straceni, z Trauguttem na czele. Wśród przybyłego na egzekucję tłumu rozległy się płacz, modlitwy, śpiewano pieśni religijne. Romuald Traugutt, dyktator powstania, oraz jego współpracownicy: Rafał Krajewski, Roman Żuliński, Józef Toczyski i Jan Jeziorański spokojnie przyjęli wyrok.

Zdawało się, że skazańcy swoimi ostatnimi gestami – Traugutt całujący krzyż i wznoszący ręce do modlitwy, Toczyski całujący sznur, na którym za chwilę miał zawisnąć – chcą dodać żałobnikom otuchy. Byli, na co nie zwraca się zbyt wiele uwagi w opracowaniach dotyczących powstania, głęboko wierzącymi katolikami. „Traugutt ze swą ofiarnością, głębokim sensem moralnym i religijnym, z idealizmem chrześcijańskiego żołnierza jest reprezentantem całego ówczesnego pokolenia” – napisał prof. Górski. „Żeś przy tym pamiętała i nigdy, mój Skarbie najdroższy, nie zapomniała, że cokolwiek Ojciec nasz Niebieski zsyła na nas, z zupełnym poddaniem i z synowską wdzięcznością przyjąć winniśmy, i że to wszystko nie jest skutkiem ślepego przypadku, ale wolą Bożą zrządzone, jest karą za grzechy nasze, a zarazem i prawdziwym dobrodziejstwem, gdyż wszystko, co Stwórca czyni z nami, dla dobra naszego prawdziwego czyni” – pocieszał żonę w liście z celi więziennej.

Nie był to jednorazowy gest w obliczu śmierci, ale kolejny dowód jego głębokiej wiary. „Jedną z pierwszych jego czynności było wystosowanie adresu do Piusa IX, z podziękowaniem za nakazane modlitwy i z prośbą o dalsze wstawiennictwo na rzecz polskich dworów katolickich” – pisze Stefan Kieniewicz w monografii „Powstanie styczniowe”. – „Nieliczni współpracownicy Traugutta, którzy go przeżyli, zachowali – wszyscy bez wyjątku – na pół mistyczny kult jego postaci.

Marian Dubiecki, domownik dyktatora w ciągu całego półrocza, utrwalił dla potomności wizerunek surowego ascety, zaczynającego i kończącego dzień „modlitwą zawsze korną, odbywaną klęcząc…”. Dopiero niedawno opublikowano list pisany niemalże spod szubienicy przez Józefa Toczyskiego, dyrektora Wydziału Skarbu Rządu Narodowego i współpracownika Traugutta. „Nieskończone dzięki niech będą Bogu. Dotąd z zupełną rezygnacją doczekałem się dnia dzisiejszego i błagam Boga, aby i Tobie Matko takiego spokoju użyczyć raczył.

Chwila, która otwiera człowiekowi wrota wieczności, a która dla mnie ma niedługo nastąpić, jest bez wątpienia największą chwilą życia. Szczęśliwy, kto się godnie do niej może przygotować. I dla mnie życie miało cenę, bom was kochał, ale poddanie się woli Boga jest naszym obowiązkiem. Proście za mną dobrego Boga, ale na wszystko Was zaklinam, nie upadajcie pod żalem, zgon mój za prawdziwą łaskę Bożą uważam, jeśli tylko Najwyższy udzieli mi siły wytrwania do końca” – napisał do matki. Kościół polski za poparcie udzielone walce zbrojnej drogo zapłacił. Wielu z księży zginęło w walkach z Rosjanami, około 30 stracono, kilkuset zesłano na Syberię, a około 300 trafiło do więzień. Przeciw prześladowaniom Kościoła, wywożeniu biskupów i kasacji zakonów gwałtownie protestował Pius IX, który ostatecznie zerwał z Rosją stosunki dyplomatyczne. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.