Pomiędzy Warmią i Mazurami

Grażyna Myślińska

GN 08/2016 |

publikacja 18.02.2016 00:15

Powiat bartoszycki od powiatu warszawskiego dzieli 260 kilometrów i 375 miejsc w rankingu jakości życia. Warszawski zajmuje w nim 2. miejsce, bartoszycki jest piąty od końca, czyli 376.

Widok Bartoszyc z dzwonnicy zabytkowego kościoła św. Jana Ewangelisty i Matki Boskiej Częstochowskiej. Kościół jest najstarszym zabytkiem miasta. Jego budowę rozpoczęto w 1332 r., wraz z lokacją miasta Bartenstein Grażyna Myślińska Widok Bartoszyc z dzwonnicy zabytkowego kościoła św. Jana Ewangelisty i Matki Boskiej Częstochowskiej. Kościół jest najstarszym zabytkiem miasta. Jego budowę rozpoczęto w 1332 r., wraz z lokacją miasta Bartenstein

Każdego dnia z Warszawy do Bartoszyc wyjeżdżają dwa autobusy. Najwięcej podróżnych jest w piątki po południu. – Pani też do Bartoszyc? – dziwi się młody człowiek. – A po co tam jechać? Chyba żeby zobaczyć jedyny w Polsce północno-wschodniej powiat, w którym wygrał Komorowski. Toż my nawet Polską C nie jesteśmy. Takie zatyle, że strach. Wszyscy nas mają w… głębokim poważaniu, i rząd, i prezydent, i marszałek też zresztą. Bo my nie leżymy ani na Warmii, ani na Mazurach. Warmia i Mazury... Bartoszyce mają nieszczęście leżeć w owym „i”. Ja jeżdżę dwa razy w miesiącu, do rodziny. Pracuję w ekipie budowlanej w Warszawie. Wylewamy posadzki, układamy glazurę, kładziemy podłogi. W Warszawie dużo ludzi z Bartoszyc pracuje. Na zarobki nie narzekam, na pewno niższe niż w Anglii lub Niemczech, gdzie mam kolegów, ale ja częściej niż oni jestem w domu.

Nazewniczy bigos historyczny

Okazuje się, że coś z tym „i” jest na rzeczy. Jerzy Necio, historyk, znawca dziejów Prus Wschodnich, jest zdania, że powiat bartoszycki to ani Warmia, ani Mazury. Według niego ziemię tę można raczej określić jako Natangię i Barcję. Te egzotyczne nazwy to pamiątka po dawnych mieszkańcach, którzy w połowie XIII w. wywołali dwa największe, utopione we krwi, powstania antykrzyżackie. Mało kto wie, że urodzony na terenie powiatu bartoszyckiego wódz Natangów Herkus Monte był pierwowzorem Konrada Wallenroda. Wielcy tego świata rzeczywiście omijali Bartoszyce. Wyjątkiem było spotkanie króla Prus Wilhelma III z carem Rosji Aleksandrem I  w 1807 r. Władcy podpisali wtedy antynapoleoński traktat. W czasie I wojny światowej w Bartoszycach mieściła się siedziba niemieckiego feldmarszałka Paula von Hindenburga.

Po wojnie miasto znalazło się w granicach Polski. Niedaleko, o niecałe 20 km, wyrosła nowa granica – z ZSRR, a ściślej mówiąc, z obwodem kaliningradzkim. Dotychczasowych mieszkańców deportowano, jednych do Niemiec, innych do Kraju Rad. Na ich miejsce przybyli osadnicy z Wileńszczyzny i Mazowsza. W 1947 r. dołączyli do nich przymusowi przesiedleńcy z akcji „Wisła” – Ukraińcy, Łemkowie, Bojkowie. Pozostawali pod szczególnym nadzorem władz. Pamiątką po tamtych czasach są nazwy ulic, na wskroś patriotyczne, jak w większości miast na Ziemiach Odzyskanych. W samym centrum poza placem 3 Maja jest ulica Ofiar Oświęcimia, gen. Józefa Bema, Ludwika Mierosławskiego, Romualda Traugutta, ks. Józefa Poniatowskiego, Janusza Korczaka, Adama Mickiewicza, Władysława Andersa, Wincentego Witosa, Emilii Plater – absurdalnie skrzyżowanej z ul. Karola Marksa. Prawdziwy bigos historyczny.

Ulica Wojska Polskiego – 20. Bartoszycka Brygada Zmechanizowana

Duma miasta – 20. Bartoszycka Brygada Zmechanizowana – ma siedzibę w zabytkowych koszarach. Jest pożądanym pracodawcą. Wynagrodzenie zaczyna się od  3 tys. zł netto – tyle zarabia zawodowy szeregowy. Żołnierze z Bartoszyc biorą też udział w misjach zagranicznych, a te są bardziej atrakcyjne nie tylko pod względem finansowym. – Chętnych do zawodowej służby nie brakuje – mówi mjr Dariusz Osowski z sekcji wychowawczej. – Mamy jednak wysokie wymagania i nie wszyscy chętni przechodzą wstępne kwalifikacje. Bierzemy tylko najlepszych. Jednym z zadań sekcji wychowawczej jest kultywowanie tradycji jednostki. Sala tradycji w garnizonie w Bartoszycach zajęła II miejsce w ogólnopolskim przeglądzie. Chorąży Mikołaj Błogosławski pokazuje stare kroniki, zdjęcia, ręcznie spisane wspomnienia dawnych żołnierzy jednostki, pamiątkowe dokumenty. – A mamy tu jeszcze takie coś, proszę za mną – mówi z tajemniczą miną i prowadzi do dużej sali, w której jak na apelu stoją stare radia, gramofony, magnetofony, projektory filmowe.

Okazuje się, że przy brygadzie działa koło miłośników starego sprzętu audiowizualnego, któremu chorąży Błogosławski przewodniczy. – Mamy tu naprawdę unikatowe eksponaty. Na przykład jedyny w Polsce magnetowid dwustronny czy prekursora domowego kina, zestaw, który w jednej obudowie zawiera telewizor, gramofon, magnetofon, wzmacniacz i radioodbiornik. Żołnierze sekcji w przypadku działań wojennych mają za zadanie zająć się pochówkami zmarłych i poległych oraz powiadamianiem najbliższych poległego. To nie jest teoria. Pamiętam, jak w grudniu 2011 r., tuż przed świętami Bożego Narodzenia, na lotnisku w Warszawie zapłakane rodziny witały swoich chłopców, którzy polegli w Afganistanie. Przeżyłam to osobiście, bo latem fotografowałam ich na poligonie w Orzyszu, gdy przygotowywali się do misji. – To są bardzo trudne chwile – wspomina chorąży. – Pamiętamy o nich, utrzymujemy kontakt z rodzinami, zapraszamy na uroczystości w jednostce, dzieciom posyłamy paczki z okazji świąt. Ale przecież nawet czas tej straty całkiem nie ukoi.

Bezledy – granica jako miejsce pracy

Większym niż wojsko pracodawcą jest granica z Rosją, ściślej mówiąc graniczne przejście w odległych o 17 km od Bartoszyc Bezledach. Nie chodzi tylko o to, że tam pracują celnicy i funkcjonariusze Straży Granicznej, którzy zwykle mieszkają w Bartoszycach. Granica to także miejsce pracy tysięcy samochodowych mrówek, ludzi, którzy zajmują się przygranicznym handlem. – Tam, gdzie jest różnica cen, musi kwitnąć handel – mówi nadkomisarz Robert Kraus, kierownik Oddziału Celnego w Bezledach. – Teraz towarem numer 1 jest paliwo. W obwodzie kaliningradzkim kosztuje ok. 1,90 zł za litr. Stacja paliw po rosyjskiej stronie znajduje się niecałe pół kilometra od granicy. Raz na 72 godziny można wjechać do Polski z pełnym bakiem. Przy okazji można legalnie wwieźć 2 paczki papierosów, słodycze, które tam też są tańsze. Taki kurs może przynieść około 200 zł legalnego zarobku. – Ludzie w sile wieku, którzy nie mają pracy, albo emeryci traktują jazdę za granicę jak zwyczajną pracę. Nie naruszają prawa, bo legalnie można zarobić na małym ruchu przygranicznym około 2–3 tys. zł miesięcznie. To dobry dodatek do emerytury czy renty – dodaje starszy aspirant Piotr Słowikowski, kierownik zmiany.

W styczniu 2016 roku granicę przekraczało 1800 osób na dobę. Niewiele mniej niż przed rokiem o tej porze. – Problem polega na tym, że nie wszyscy chcą poprzestawać na tym stosunkowo niewielkim zarobku. Szczególnie młodzi ludzie mają większe apetyty. Wielu z nich bliskość granicy demoralizuje. Wcześniej czy później popadają w konflikt z prawem – martwi się celnik. Z kryminalnej kroniki: środa 27 stycznia. Funkcjonariusze Straży Granicznej z placówki w Bezledach ujawnili przemyt wyrobów akcyzowych o wartości ponad 48 tys. zł. Papierosy schowane były w samochodzie, a w drugim przypadku pod odzieżą trzech osób.

Bezledy – trener z powołania

W nowej hali sportowej w Bezledach zmieścić się mogą prawie wszyscy mieszkańcy gminy. Jest ich 470, hala pomieści 432 osoby. Piękny budynek przylega do szkoły podstawowej. Kierownikiem hali jest Tomasz Zaremba, uwielbiany przez podopiecznych trener Bartoszyckiej Szkoły Taekwondo. – Myślałem, że po studiach nie wrócę do Bartoszyc – mówi Tomasz. – Zatrzymało mnie mieszkanie po babci. Byłem wtedy wicemistrzem Polski, marzyła mi się kariera trenera. Założyłem klub. I tak mija 14 lat, od kiedy tu jesteśmy z żoną. Jeden z moich wychowanków, Patryk Watemborski, zdobył Puchar Europy, drugi, Mateusz Miranowicz, zdobył III miejsce w Pucharze Europy. Miałem medalistów mistrzostw Polski. Ważniejsze jest jednak to, że kilkoro wychowanków udało mi się uchronić od wypadnięcia na margines życia. Zaremba jest jednym z założycieli stowarzyszenia NBA – Nasze Bartoszyce Aktywne. – To wspólnota ludzi, którzy starają się coś robić w mieście. Zorganizowaliśmy na przykład zlot interesujących samochodów. Chcemy pokazać, że w Bartoszycach może być fajnie. Na przekór rzeczywistości, bo życie tutaj to walka z beznadzieją. Miasto się wyludnia i starzeje.

Ulica Bohaterów Warszawy – mistrz szutrowych tras

Rajdowy mistrz Adam Binięda wygrał w plebiscycie „Gońca Bartoszyckiego” na najlepszego sportowca. Ojciec 7-letniej Ani i 2-letniego Franka miał w tym roku znakomity sezon. Razem z Sebastianem Chrzanowskim zdobył Szutrowy Puchar Polski. Trofeum stoi wśród innych pucharów w pokoju mistrza, po którym dzieciaki gonią koty. Żona Justyna jest w pracy, ale Adam w roli niani czuje się równie pewnie jak na szutrowej trasie. – Najważniejsze to mieć w życiu pasję. To, gdzie się mieszka, ma moim zdaniem mniejsze znaczenie – mówi Adam. – Mnie zawsze interesował sport. Może to dlatego, że tata był wuefistą. A kiedy zobaczyłem rajd Kormorana, to, co kierowcy potrafią robić z samochodami, to już wiedziałem, że ja też tak chcę. Rajd to jest moja pasja. Na szczęście można pogodzić pracę i pasję – dodaje. – Z mojej klasy ze szkoły średniej w Bartoszycach zostało tylko dwóch kolegów.

Ulica Mazurska – parafia św. Jana Ewangelisty i MB Częstochowskiej

– Pewnie są tacy, którzy mówią, że Bartoszyce to miasto zapomniane przez Boga – mówi proboszcz, ks. Artur Oględzki. – Na pewno mieszkańcy miasta nie zapominają o Bogu. Cieszy bardzo dobra frekwencja na Mszach i aktywność członków naszej parafii. Chociaż parafianie nie są zamożni, ofiarnie wspierają remont kościoła. Działa u nas 12 grup. Założyliśmy Nieustający Różaniec – nieprzerwanie od 1 grudnia 1999 r. codziennie od godz. 6.00 rano do godz. 21.00 wieczorem odmawia go 465 osób, zaś od godz. 21.00 do godz. 6.00 modli się 279 osób ze Wspólnoty Nocnej Adoracji. Ksiądz Artur za największy problem miasta uznaje starzenie się mieszkańców. – Jestem świeżo po kolędzie. W wielu domach spotykam samych rodziców. Mówią, że dzieci pracują za granicą. Jest obawa, że tu nie wrócą.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.