Bóg wybrał mi chodnik

Szymon Babuchowski

16/2016 |

publikacja 14.04.2016 00:00

Pomagał dzieciom i bezdomnym, a po latach sam stał się bezdomnym. Historia Jacka Pikuły to gotowy scenariusz filmu, pełnego nieoczekiwanych zwrotów akcji. Tyle że wydarzyła się naprawdę.

Jacka Pikułę kojarzyli w Katowicach prawie wszyscy. Dziś jego domem jest namiot stawiany na górskich łąkach Roman Koszowski /Foto Gość Jacka Pikułę kojarzyli w Katowicach prawie wszyscy. Dziś jego domem jest namiot stawiany na górskich łąkach

W Katowicach kojarzyli go prawie wszyscy. Przez całe lata dziewięćdziesiąte stał na rogu ulic Staromiejskiej i Dyrekcyjnej, zbierając fundusze na pomoc podopiecznym: bezdomnym z katowickiego dworca i dzieciom z ubogich rodzin, dla których założył ośrodek „Skrawek Nieba”. Potem nagle zniknął z pola widzenia. Mało kto wiedział, że przez finansowe tarapaty sam znalazł się na ulicy. Depresja doprowadziła go niemal do samobójstwa, a drzwi rodzinnego domu zamknęły się przed nim. W końcu jednak podniósł się, znaleziony – jak sam mówi – przez miłosierdzie. Od kilku lat nosi swój dom w plecaku, z którym wędruje po górach, po drodze chwytając się dorywczo różnych prac. Na podarowanym laptopie spisuje swoje przeżycia. Pierwsza partia zapisków Jacka Pikuły złożyła się na książkę „Skrawek Nieba. Poradnik nieporadny”, która właśnie się ukazała.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.