Dżihadyści nas testują

Jakub Jałowiczor

16/2016 |

publikacja 14.04.2016 00:00

O tym, komu służy istnienie Państwa Islamskiego, i o szansach syryjskich chrześcijan na powrót do domu mówi reporter śledczy Witold Gadowski

Witold Gadowski – dziennikarz śledczy. Autor książki „Tragarze śmierci”, opisującej związki służb specjalnych PRL ze światowym terroryzmem, i filmu „Insha Allah. Krew męczenników”, pokazującego działania Państwa Islamskiego Henryk Przondziono /foto gość Witold Gadowski – dziennikarz śledczy. Autor książki „Tragarze śmierci”, opisującej związki służb specjalnych PRL ze światowym terroryzmem, i filmu „Insha Allah. Krew męczenników”, pokazującego działania Państwa Islamskiego

Jakub Jałowiczor: Czy powstanie w Polsce takiej dzielnicy jak brukselska Molenbeek to tylko kwestia czasu?

Witold Gadowski: Broni nas to, co zawsze było naszym przekleństwem, czyli ekonomia. Uchodźcy nie chcą być tu, tylko na Zachodzie. Ich wielka liczba w Europie doprowadzi do tego, co od dawna zapowiada Partia Wyzwolenia, Hizb at-Tahrir, czyli do powstania globalnej wspólnoty muzułmańskiej walczącej z całym światem.

Ta partia działa globalnie?

Powstała w Egipcie w 1951 r., ale teraz odgrywa wielką rolę w szurze (radzie) Państwa Islamskiego. Hizb at-Tahrir ma plan opanowania świata przez islam. To brzmi jak spiskowa teoria dziejów, ale Hizb at-Tahrir opracowała coś takiego.

I od 1951 r. wprowadza plan w życie?

Z mniejszymi lub większymi sukcesami. Obok Bractwa Muzułmańskiego Partia Wyzwolenia jest głównym filarem ideologicznym agresywnego islamu. Kiedyś była konkurencją dla Baas.

Czyli arabskich socjalistów.

Arabski socjalizm umarł, ale islamizm – czyli właśnie Hizb at-Tahrir i Bractwo Muzułmańskie – przetrwał. Oficerowie Saddama Husajna, którzy należeli do partii Baas, oraz uciekinierzy z armii Baszara al-Asada, także członkowie Baas, są dziś czołowymi ideologami ISIS. To wyszkoleni w Moskwie byli socjaliści, którzy zapuścili brody.

Kim jest typowy bojownik kalifatu?

Jest kilka kategorii ludzi, którzy tam walczą. Na pewno cyniczni oficerowie armii Saddama Husajna i Szabihy, czyli oddziałów Asada. Zdezerterowali lub zostali tam skierowani, bo ISIS jest infiltrowane przez wywiady Iranu i Syrii. Ci oficerowie to wynajęci fachowcy. Druga grupa to fanatycy: libijscy, syryjscy i iraccy. Oddziały libijskie znane są z niesłychanego okrucieństwa. Są też fanatycy z arabskich rodzin z Europy, USA, Australii, a także Ujgurzy z Chin i Czeczenii. Trzecia grupa to zwykli bandyci poszukiwani listami gończymi. Jadą do Państwa Islamskiego gwałcić i rabować. Te trzy grupy na pewno istnieją w ramach 50-tysięcznej armii ISIS.

Do której z nich należy Adam al-N., który wypowiada się w Pana filmie?

Do fanatyków. Jego fanatyzm wręcz budzi szacunek, bo on żyje według zasad, które głosi: całkowite wyrzeczenie się alkoholu, kobiet i rozrywek, studiowanie Koranu, nawet związane z tym mistyczne doświadczenia. To może być zamachowiec samobójca.

Jak to się stało, że chłopak wychowany w Warszawie stał się dżihadystą?

Jego matka jest Polką, ale ojciec był Palestyńczykiem z Jordanii, więc jako pierwszy podsunął mu Koran. Adam al-N. chodził do szkoły w Niemczech i dostał się pod wpływy salafickich imamów. Studiował Koran od 14. roku życia. Przez 10 lat tylko to dla niego istniało, cała rzeczywistość to był dodatek do Koranu.

Polacy są podatni na werbunek ze strony islamistów?

Szczególnie Polacy wracający z Niemiec. Niemcy to dziś ośrodek bardzo agresywnego salafizmu.

Dlaczego akurat Niemcy?

Niemieckie służby, BND, zajmowały się walką turecko-kurdyjską, bo te społeczności są nad Szprewą duże. Bardzo długo w ogóle nie interesowano się środowiskami arabskimi. Potem doszła polityka Merkel i agresywne multikulti. Salafici czuli się w Niemczech jak ryby w wodzie. Do dziś panuje niepisany obyczaj, żeby nie dokonywać zamachów na terenie Niemiec.

W Belgii też mówiono o cichym układzie między służbami a islamistami, ale w pewnym momencie to pękło.

Kiedy aresztowano Salaha Abdeslama, winnego zamachów w Paryżu. Mam wrażenie, że islamiści szykują coś większego. Teraz testują, jak w różnych krajach działają służby bezpieczeństwa. Stąd zamachy – dla nas tragiczne, ale małe jak na ich możliwości. Myślę, że dżihadyści penetrują europejską sieć bezpieczeństwa. W policji i oddziałach wojskowych Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii jest już bardzo wielu muzułmanów. Nikt nie wie, ilu z nich należy do siatki islamskiej.

Czy nasz kraj może stać się azylem dla terrorystów, jak w czasach Peerelu?

Sytuacja się zmieniła. Nie ma już organizacji Carlosa. OWP nie działa na taką skalę jak wtedy. Hamas nie odtworzył organizacji, choć ludzie Hamasu byli szkoleni w szkole Straży Granicznej w Kętrzynie.

Kiedy?

Kilka lat temu. Uczono ich rozpoznawania podrobionych dokumentów, de facto – fałszowania. Kto to zlecił i dlaczego, nie wiem.

Więcej związków nie ma?

Mogą ewentualnie istnieć konta, jak te z „Panama papers”. Pojawia się tam wiele firm Samira Nadżmeddina, który w latach 80. był warszawskim przedstawicielem organizacji Abu Nidala. Pod przykrywką handlu międzynarodowego sprzedawał broń. Rozprowadził jej za ponad 5 mld dolarów. Handlowali z nim Kiszczak i Jaruzelski. Dlatego szedłbym raczej tropem pieniędzy niż ludzi. Tyle że w islamie istnieje system hawali. To przekazywanie pieniędzy na słowo honoru. Ktoś w Karaczi wręcza milion dolarów kuzynowi, kuzyn przekazuje informację do Nowego Jorku i jego krewny wypłaca milion dolarów komuś, kto przyjdzie. Niewykonanie tego honorowego zobowiązania jest karane śmiercią. System hawali sprawia, że nie można śledzić pieniędzy. Drugi sposób to użycie diamentów. Tak unika się kontroli.

W filmie „Insha Allah. Krew męczenników” różne osoby mówią, że Irak specjalnie zostawił Państwu Islamskiemu broń. Reżimowi syryjskiemu jest na rękę to, że ISIS walczy z innymi odłamami opozycji

Więcej, w określonych godzinach z Państwa Islamskiego do Damaszku płynie gaz! Asad kupuje go od ISIS, choć są w stanie wojny.

Czy jest ktoś, komu nie jest na rękę istnienie ISIS?

Biednym ludziom, którzy tam żyją. Ich się okrada, gwałci i morduje. Także muzułmanów. Dwa plemiona zostały wybite, bo nie chciały złożyć hołdu Bagdadiemu. Ci ludzie byli sunnitami, tak samo jak ISIS. Ich los nikogo nie obchodzi.

Kto jest wrogiem nr 1 dla kalifatu?

Kurdowie.

Bo stawiają skuteczny opór?

Jako jedyni walczą na lądzie z ISIS. Choć ostatnio ruszyła ofensywa. Z jednej strony bojówki szyickie wspierane nalotami amerykańskimi są pod Mosulem, z drugiej Asad wspierany nalotami rosyjskimi zdobył Palmirę. To są skoordynowane działania mocarstw. To mocarstwa posługują się Państwem Islamskim. Nie sterują nim, ale tak ustawiają warunki gry, że ci muszą się zachować w określony sposób. Pokazaliśmy w filmie zamach w Suruç, który zapoczątkował ostrą wojnę między kurdyjską YPG a armią turecką.

Chodzi o wybuch, który miał miejsce tuż przed Waszym przyjazdem?

Tak. Turkom było chyba nie na rękę, żeby zginęli zagraniczni dziennikarze. Byliśmy umówieni na godzinę 12 z oficerem YPG z Kobane. W dniu, w którym mieliśmy wyjechać do Suruç, ktoś się włamał do jednego z naszych pokoi. Mieliśmy prawie godzinę opóźnienia. W drodze dowiedzieliśmy się, że w centrum kultury w Suruç doszło do wybuchu ok. 12.15. Dokładnie wtedy mieliśmy tam siedzieć z naszym oficerem YPG. Wylecielibyśmy w powietrze, tak jak inni. To przekonuje mnie, że Turcy wiedzieli o tym zamachu. Gdy wyjeżdżaliśmy z Suruç, służby zatrzymały nas i dokładnie sprawdzały, co mamy nagrane. W zamachu zginęli sami Kurdowie.

Co więcej, kobieta, która się wysadziła, kilka dni wcześniej została wypuszczona z tureckiego więzienia, gdzie przebywała z powodu działalności islamistycznej. Z więzienia wyszedł także jej pomocnik, który został ujęty po zamachu. Za dużo zbiegów okoliczności.

Czy ofensywa na Mosul i Palmirę pomoże ludziom mieszkającym na terenie kalifatu?

Ocaleją tylko ci, którzy walczą. Chrześcijanie w kilku rejonach na północy Syrii mają swoją milicję Sutoro. To ok. tysiąca bojowników uzbrojonych i wyszkolonych przez Kurdów. Sądzę, że miasto Al-Kosz ocaleje. Ale nie ocalało Karakosz, bliźniacza miejscowość w dolinie Niniwy. Mosul został wyczyszczony z chrześcijan, podobnie jak cała prowincja Dijala czy Anbar. W Salah ad Din zostały jeszcze jakieś chrześcijańskie ośrodki. To wszystko Irak. W Syrii wciąż jest pewna liczba chrześcijan. Największy spadek ich liczby odnotowujemy w  Turcji.

Wyznawcy Chrystusa są tam prześladowani?

Oficjalnie nic się nie dzieje. Chrześcijanka jest nawet burmistrzem miasta Mardin. Żeby poznać przyczynę, trzeba by tam posiedzieć.

Czy chrześcijanom można jakoś pomóc?

Można wpływać na społeczność międzynarodową, żeby jak najszybciej zostały podjęte akcje zapobiegające czystkom religijnym. Można też pomagać im na miejscu, żeby wyszli z obozów dla uchodźców. Ludzie wrócą do mieszkań, które zostały wysadzone w powietrze. ISIS zrobiło tak w Tikricie. Wycofując się, minowało domy i ulice. Miasta, które opuszczają, wyglądają jak Warszawa po powstaniu. Chrześcijanie będą musieli wracać na ziemię jałową. Jeśli wtedy nie prześlemy im pomocy, żeby mogli żyć i odbudowywać domy oraz świątynie, oni nie mają szans.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.