Nie oddadzą tej szkoły?

Andrzej Grajewski

GN 23/2016 |

publikacja 02.06.2016 00:00

Jeśli zbudujecie nam nową szkołę, wtedy oddamy budynek – usłyszeli wierni parafii św. Antoniego we Lwowie, do której kiedyś należał były klasztor. Spór ciągnie się od 25 lat, ale pozytywnego zakończenia nie widać.

Ojciec Stanisław Kawa OFMConv od lat zabiega o zwrot byłego klasztoru franciszkańskiego we Lwowie. Sporny budynek stoi po drugiej stronie ulicy Łyczakowskiej, obok kościoła pw. św. Antoniego. jakub szymczuk /foto gość Ojciec Stanisław Kawa OFMConv od lat zabiega o zwrot byłego klasztoru franciszkańskiego we Lwowie. Sporny budynek stoi po drugiej stronie ulicy Łyczakowskiej, obok kościoła pw. św. Antoniego.

Niedawna próba publicznej debaty na ten temat w centrum prasowym we Lwowie zakończyła się awanturą. Na konferencję prasową pt. „Dyskryminacja i bezczynność Lwowskiej Rady Miejskiej w stosunku do obywateli Ukrainy na przykładzie Domu Parafialnego kościoła św. Antoniego” przyszła liczna grupa zwolenników utrzymania bezprawia. Okrzyki: „Nie oddamy tej szkoły”; „Może wam cały Lwów oddać?”; „Będziemy pikietować”; „Przenieście sobie kościół w inne miejsce” uniemożliwiały jakąkolwiek rozmowę o problemie, który nie jest załatwiony od lat.

„Były razem”

Punkt sporu, czyli budynek dawnego klasztoru franciszkańskiego, nie jest specjalnie duży. Wznosi się, podobnie jak kościół św. Antoniego Padewskiego, na niewielkiej skarpie górującej nad ulicą Łyczakowską.

To jednak centrum miasta i ważny punkt komunikacyjny, a sama świątynia jest znana nie tylko we Lwowie. Do sanktuarium św. Antoniego przyjeżdżają ludzie z całej Ukrainy. Parafię prowadzą ojcowie franciszkanie. Skupia ok. 300 rodzin. Dom parafialny powstał na początku XVIII w. jako klasztor franciszkanów. Po I rozbiorze Polski Lwów znalazł się pod panowaniem Habsburgów i wkrótce, na mocy cesarskiego dekretu, franciszkanie musieli opuścić kościół i klasztor. Działała jednak parafia. Taki stan przetrwał do końca II wojny światowej. W 1946 r. sowieckie władze w pomieszczeniach zabranych parafii umieściły biura, a później instytut pedagogiczny. Kościół nie został jednak zamknięty. Przychodzili do niego zarówno Polacy, jak i Ukraińcy. W latach 70. do budynku wprowadziła się Lwowska Szkoła Muzyczna nr 4, której właścicielem jest Lwowska Rada Miejska.

W 1993 r. franciszkanie wrócili do Lwowa i rozpoczęli starania o zwrot domu parafialnego. Nie przyniosły one jednak rezultatu, choć w 1991 r. na Ukrainie weszła w życie ustawa gwarantująca podmiotom kościelnym zwrot ich własności. Parafia wygrała wprawdzie apelację w Kijowskim Gospodarczym Sądzie Apelacyjnym, ale Rada Miejska Lwowa specjalną uchwałą wniosła o kasację tego wyroku do Najwyższego Sądu Gospodarczego Ukrainy i w czerwcu 2014 r. sprawę wygrała. Dalsza droga prawna została zamknięta, kiedy Najwyższy Sąd Ukrainy, zasłaniając się kwestiami formalnymi, odmówił ponownego rozpatrzenia skargi parafii. Wtedy zdesperowani parafianie poszli do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Nie przyniosło to jednak pozytywnych skutków.

Koło więc się zamknęło i pozostało jedynie odwoływać się do obywatelskiego poczucia parafian i mieszkańców miasta. Parafialną akcję „Usłyszcie nas”, mającą na celu odzyskanie budynku, wspierają także niektóre ukraińskie media oraz część działaczy samorządowych. Podczas ostatniej burzliwej konferencji prasowej nawet Lilia Onyszczenko-Szwec, kierownik wydziału ochrony środowiska historycznego przy Radzie Miasta Lwowa, przyznała, że „historycznie te obiekty (kościół i klasztor) były razem. Teraz są osobno. Oczywiście najlepiej byłoby, gdyby jednak znów były razem”.

Przestrzeń wspólna

W tym sporze nie chodzi jednak tylko o to, aby parafia św. Antoniego, skupiająca katolików różnych języków i narodowości, otrzymała zwrot swej własności, ale także o poszanowanie prawa. Ojciec Stanisław Kawa OFMConv, przez wiele lat zabiegający o odzyskanie budynku, podkreśla, że będzie on służył całej lokalnej społeczności. Będą tam zajęcia różnych grup (w parafii działa ich 19), a przede wszystkim będzie prowadzona katecheza dla ponad 200 dzieci. Także tradycje muzyczne będą kontynuowane. W parafii działa zespół muzyczny i jest chór. Ojciec Stanisław nie wyklucza rozwiązania kompromisowego na czas przejściowy. Problem w tym, że zarówno dyrektorka szkoły Olga Biłas, jak i rodzice uczęszczających do niej dzieci odmawiają kompromisu. Parafii radzą, aby postarała się o pieniądze w Polsce na budowę nowej szkoły albo zbudowała sobie dom parafialny w innym miejscu.

Polski czy katolicki?

W głosach niechętnych franciszkanom pobrzmiewał niegdyś argument, że oddanie budynku parafii św. Antoniego byłoby ustępstwem wobec polskich roszczeń. Polakom nic się we Lwowie nie należy, dlatego nie można tworzyć precedensu. To pogląd naznaczony resentymentami i antypolskimi uprzedzeniami, których tam nie brakuje, nie ma jednak pokrycia w faktach. Podziały na ukraiński, narodowy Kościół greckokatolicki oraz „polski” Kościół obrządku łacińskiego nie odzwierciedlają już rzeczywistości. Pamiętam z ostatniej wizyty we Lwowie, jak wielu wiernych brało udział we Mszy św. odprawianej w łacińskiej katedrze w języku ukraińskim. Jednak katolicy w wielu miejscach na zachodniej Ukrainie ciągle mają status obywateli drugiej kategorii, a stosunek miejscowych władz do nich jest często niechętny. Mówił o tym ostatnio abp Mieczysław Mokrzycki, metropolita lwowski, na KUL w Lublinie: „Można dostrzec nieprzyjazną czy wręcz wrogą postawę w stosunku do Kościoła rzymskokatolickiego lokalnych władz w wielu miejscowościach naszej archidiecezji, w tym przede wszystkim we Lwowie”.

Kiedyś w takich sporach można było liczyć na życzliwość Kijowa. Dzisiaj mer Lwowa Andrij Sadowyj jest liderem dużej partii Samopoc, bez której głosów nie utrzyma się żaden ukraiński rząd. Nikt więc dla lokalnych spraw we Lwowie nie będzie ryzykował awantury w Kijowie. Po Majdanie nowe władze ukraińskie podkreślały, że jednym z elementów budowy nowoczesnego i praworządnego państwa jest równe traktowanie wszystkich obywateli. Spór o dom parafialny należący do franciszkańskiej parafii św. Antoniego pokazuje, jak daleko jest jeszcze do spełnienia tych postulatów.

Może nowa szkoła?

Jednak ostatnie wydarzenia także lwowskiemu magistratowi uświadomiły, że trwanie w jałowym sporze szkodzi wszystkim. Chociaż media zrelacjonowały konferencję w tonie dla parafii nieprzyjaznym, po jakimś czasie w przestrzeni publicznej pojawiły się głosy, że przyszedł czas, aby wybudować nową szkołę muzyczną, a dawny klasztor oddać właścicielowi. W centrum Lwowa wolne działki są. Pojawiła się możliwość wybudowania szkoły w pobliżu, przy ul. Łyczakowskiej 105.

– My stale szukamy pokojowych rozwiązań – podkreśla o. Kawa. – Jesteśmy gotowi na kompromis. Nie zakładamy, że wyprowadzka szkoły musiałaby się dokonywać natychmiast, ale dopuszczamy okres wspólnego użytkowania budynku. Oni w tygodniu, a my w niedzielę. Na razie nikt nie podejmuje tych propozycji.

Zdesperowani parafianie skierowali więc petycję do prezydenta Ukrainy, którą podpisało już ponad 2540 osób. 25 maja br. do ukraińskiego rzecznika praw obywatelskich została wysłana skarga podpisana przez ponad 2500 parafian, protestujących przeciwko dyskryminacji obywateli Ukrainy wyznania rzymskokatolickiego

Parafię wspiera posłanka Oksana Jurynec z Bloku Petra Poroszenki. Wielokrotnie przekonywała, że zamiast jałowego sporu lepiej byłoby wybudować nową szkołę. W jednej z petycji parafianie ze św. Antoniego napisali: „Narodowo różni – Polacy, Litwini, Rosjanie, Ukraińcy i Białorusini – jesteśmy wszyscy obywatelami Ukrainy. Będąc obywatelami jednego kraju, mamy wszyscy te same prawa, gwarantowane Konstytucją Ukrainy, które Wy jako władza wcielacie, reprezentując nasz interes”. Nie wiem, kiedy prawa katolików z parafii św. Antoniego będą rzeczywiście respektowane zgodnie z konstytucją. Z pewnością jednak o nich nie zapomnimy. Będziemy do sprawy powracać z nadzieją, że przyjdzie czas, kiedy prawo będzie przestrzegane.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.