Zwieranie kułaka

Andrzej Grajewski

Gość Niedzielny 43/2016 |

publikacja 20.10.2016 00:00

Co oznacza ujawniony w rosyjskich mediach plan utworzenia Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego, monstrum podobnego do struktury działającej w czasach stalinowskiego terroru?

W otoczeniu prezydenta Rosji szefowie służb specjalnych odgrywają ważną rolę.  Na zdjęciu: prezydent Putin, z prawej strony Aleksandr Borotnikow, szef Federalnej Służby Bezpieczeństwa, z lewej Michaił Fradkow, do września szef wywiadu. ALEKSEY DRUGINYN /SPUTNIKVOSTI POOL/EPA/PAP W otoczeniu prezydenta Rosji szefowie służb specjalnych odgrywają ważną rolę. Na zdjęciu: prezydent Putin, z prawej strony Aleksandr Borotnikow, szef Federalnej Służby Bezpieczeństwa, z lewej Michaił Fradkow, do września szef wywiadu.

Organy bezpieczeństwa i różne służby specjalne w Rosji odgrywały rolę ważniejszą aniżeli w jakimkolwiek innym państwie. Tak było od pierwszych dni bolszewickiej rewolucji aż do ostatniego dnia istnienia Związku Sowieckiego. Nawet po likwidacji zbrodniczego Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych (NKWD) wpływ jego następcy, Komitetu Bezpieczeństwa Państwa (KGB), na sowiecką politykę był nadal potężny. Apogeum osiągnął w latach 80., kiedy długoletni szef Komitetu Jurij Andropow został sekretarzem generalnym KC KPZR. Także w czasach Gorbaczowa Władimir Kriuczkow, kolejny szef KGB, był jedną z najważniejszych osób w państwie. Nieudany pucz w sierpniu 1991 r. spowodował, że elita polityczna skupiona wokół Borysa Jelcyna dojrzała do generalnej rozprawy z sowiecką bezpieką. W ciągu kilku miesięcy Komitet został zlikwidowany, a jego poszczególne departamenty stały się samodzielnymi służbami, podporządkowanymi ośrodkowi prezydenckiemu na Kremlu.

Drużyna Putina

Wśród analityków opisujących transformację sowieckiej bezpieki popularna jest teoria kułaka, czyli pięści. Sprowadza się ona do konstatacji, że w okresach odwilży i prób upodmiotowienia społeczeństwa władza stara się osłabić kontrolę nad obywatelami. Preferuje wówczas decentralizację służb oraz stara się zbudować nad nimi system parlamentarnej kontroli. Kiedy zaś nadchodzi okres rządów „silnej ręki”, wszystkie służby zbierane są w jeden ośrodek, tworząc zwartą pięść (czyli kułak), gotową skutecznie razić zarówno wrogów zewnętrznych, jak i przeciwników rządzących. Prezydentura Jelcyna, pełna sprzeczności i zmiany priorytetów, nie była skuteczna na polu transformacji postsowieckiej bezpieki. Po czasie ich rozpraszania i ograniczania kompetencji oraz wprowadzenia elementów parlamentarnej kontroli w schyłkowym okresie Jelcyn zdecydował się na powrót do modelu scentralizowanego. W jego centrum stanęła potężna Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB), która w miarę upływu czasu zaczęła kontrolować coraz większe obszary państwa. Obdarzona została szerokimi pełnomocnictwami, także do prowadzenia działań poza granicami Federacji Rosyjskiej. Samodzielność jednak zachowały wywiad cywilny (Służba Wywiadu Zagranicznego) oraz jednostki ochrony najważniejszych osób w państwie, czyli Federalna Służba Ochrony (FSO). Poza tym systemem funkcjonował wywiad wojskowy, czyli Główny Zarząd Wywiadowczy (GRU).

Od siedemnastu lat, kiedy Putin decyduje o losach Rosji, na czele służb specjalnych stoją jego bliscy współpracownicy, często wywodzący się z Petersburga. Za bezpieczeństwo prezydenta oraz najważniejszych osób w państwie od 2000 r. do maja br. jako szef FSO odpowiadał gen. Jewgienij Murow, wcześniej naczelnik jednego z wydziałów kontrwywiadu w Petersburgu. Szefem FSB przez wiele lat był gen. Nikołaj Patruszew, jeden z pierwszych „piterskich”, którego Putin wziął ze sobą do Moskwy. Na czele wywiadu postawił Siergieja Lebiediewa, który przez 20 lat pracował w NRD i RFN. Wówczas poznał przyszłego prezydenta Rosji. W 2008 r. Patruszewa na czele FSB zastąpił inny „piterski”, Aleksandr Borotnikow, specjalizujący się w kwestiach bezpieczeństwa ekonomicznego. Natomiast szefem wywiadu cywilnego od października br. jest także pochodzący z Petersburga Siergiej Naryszkin. W poprzedniej kadencji był przewodniczącym Dumy Państwowej oraz jednym z liderów Jednej Rosji. Zastąpił Michaiła Fradkowa, byłego premiera Rosji. Odwrotną drogę, z funkcji szefa wywiadu na urząd premiera, przeszedł w latach 90. Jewgienij Primakow. Jak widać, elitę polityczną Rosji w znacznym stopniu tworzą ludzie powiązani ze służbami specjalnymi tego kraju.

Nowa szlachta

W jednym z wystąpień publicznych po zwycięstwie w 2000 r. prezydent Putin, żartując, powiedział, że właśnie grupa funkcjonariuszy służb specjalnych osiągnęła swój cel i przejęła władzę w Rosji. Nie był to tylko żart. Według badań rosyjskich socjologów, tysiące oficerów wywodzących się z różnych służb specjalnych odgrywają decydującą rolę nie tylko w organach bezpieczeństwa państwa, ale także w polityce, administracji, dyplomacji, wielu gałęziach przemysłu, zwłaszcza surowcowego, energetycznego i zbrojeniowego. Kontrolują handel międzynarodowy i sektor informatyczny. Posady państwowe nieraz są im nadawane jako beneficja za wierną służbę państwu. Nie bez kozery publicyści nazywają wyższych funkcjonariuszy resortów siłowych „nową szlachtą” Rosji. Klimat społeczny sprzyja ich nobilitacji. Wprawdzie w sierpniu 1991 r. w czasie puczu został na Łubiance obalony pomnik Feliksa Dzierżyńskiego, twórcy Czeki, bolszewickiej policji politycznej, ale idea czekizmu nie została skompromitowana w świadomości przeciętnego obywatela. Co prawda dzięki oddolnym inicjatywom zaczęto przypominać ofiary terroru stalinowskiego, jednak sami czekiści nie zostali poddani społecznemu ostracyzmowi. Wręcz przeciwnie. Nastąpiła zręczna dekonstrukcja mitu czekisty, który wprawdzie czasem odpowiadał za terror, ale zawsze działał na rozkaz władzy i dbał o interes państwa. Sprzyjała temu ogólna atmosfera w kraju. Putinowi udało się przywrócić sprawne funkcjonowanie państwa oraz doprowadzić do wzrostu poziomu życia wielu Rosjan. Rządy silnej ręki wielu zaczęły się więc kojarzyć zarówno ze wzrostem prestiżu kraju, jak i z sukcesem osobistym. Dlatego funkcjonariusze służb specjalnych, przedstawiani jako jeden z filarów tego sukcesu, cieszą się szacunkiem społecznym, a praca w nich – zwłaszcza w wywiadzie – cieszy się dużym prestiżem. Idą tam ludzie ideowi, z patriotycznym przesłaniem służenia swojemu krajowi. Pewni są także, że państwo nie zostawi ich na pastwę losu.

Model na trudne czasy

Ujawniony niedawno przez mający dobre źródła na Kremlu dziennik „Kommiersant” projekt reorganizacji rosyjskich służb specjalnych jest największą od czasu likwidacji KGB zmianą na tym obszarze. Przed wyborami prezydenckimi w 2018 roku ma powstać Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego, skupiające najważniejsze podmioty działające w sferze bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego Rosji. Do czasów stalinowskich odwołuje się nie tylko nazwa ministerstwa, ale także jego struktura i uprawnienia. Oprócz Federalnej Służby Bezpieczeństwa do nowego resortu mają wejść Służba Wywiadu Zagranicznego i Federalna Służba Ochrony. Samodzielność zachowa jedynie Służba Bezpieczeństwa Prezydenta, a więc pretorianie Putina, odpowiedzialni za jego osobiste bezpieczeństwo.

Ministerstwo Bezpieczeństwa ma dysponować bardzo szerokimi uprawnieniami śledczymi. Byłby to rodzaj superprokuratury, podległej jedynie prezydentowi Rosji, zajmującej się postępowaniem w sprawach karnych, szczególnie groźnych dla państwa. Byłaby ona odpowiedzialna także za walkę z przestępczością we wszystkich rosyjskich strukturach siłowych i służbach ochrony porządku publicznego. Koncentracja uprawnień operacyjnych i śledczych w jednym ośrodku miałaby gwarantować skuteczność prowadzonych postępowań.

Warto dodać, że wiosną br. powstała nowa siłowa struktura o nazwie Federalna Służba Wojsk Gwardii Narodowej. To potężna armia, licząca ok. 430 tys. funkcjonariuszy i żołnierzy, przeznaczona do walki z wrogiem wewnętrznym. Dysponuje wojskami wewnętrznymi, bronią pancerną, artylerią i lotniczym wsparciem. Częścią Gwardii są jednostki OMON, czyli Mobilne Oddziały Specjalnego Przeznaczenia, zaprawione w rozbijaniu wieców i marszów protestacyjnych opozycji. Na czele Gwardii, liczniejszej aniżeli siły zbrojne Federacji Rosyjskiej, stanął gen. Wiktor Zołotow, także „piterski”. Dotychczas dowodził wojskami wewnętrznymi, ale co ważniejsze, w latach 2000–2013 był szefem Służby Bezpieczeństwa Prezydenta. Jest więc osobą najwyższego zaufania Putina.

Po co te zmiany? W 2018 r. Rosję czekają wybory prezydenckie. Wszystko wskazuje na to, że prezydent Putin będzie ubiegał się o kolejną elekcję. Tym razem jednak o zwycięstwo może być mu trudniej niż w 2012 r. Spadek cen surowców powoduje, że sytuacja gospodarcza Rosji od dwóch lat systematycznie się pogarsza. Dodatkowo negatywny wpływ mają sankcje gospodarcze nałożone na Rosję po aneksji Krymu. Spada poziom życia, a więc gorsze są także nastroje społeczne, choć wsparcie dla władzy jest nadal duże. Nie udało się zbudować w Rosji przejrzystych reguł gospodarczych, które dawałyby różnym grupom społecznym (a nie tylko tym, które są na zapleczu władzy) możliwości awansu cywilizacyjnego i majątkowego. Na głębsze reformy jest już za późno. Nie ma dla nich także przyzwolenia w elitach obecnej władzy. Obóz prezydenta Putina, który władzy nikomu nie chce oddać, przygotowuje się więc do jej obrony. Przede wszystkim za pomocą silnej, skonsolidowanej struktury policyjno-śledczej, zarządzanej jedynie przez Kreml. Odbije się to także na polityce zagranicznej Rosji oraz jej relacjach z sąsiadami. Z taką Rosją po 1991 r. jeszcze nie mieliśmy do czynienia. Warto więc przemyśleć wszystkie daleko idące konsekwencje wypływające z zamiaru utworzenia Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego, wyposażonego w nadzwyczajne pełnomocnictwa. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.