Szkoła pod żaglami

ks. Tomasz Lis

publikacja 09.07.2017 06:00

Nie boją się wiatru ani wody. Na małych zgrabnych optymistach zdobywają pierwsze żeglarskie szlify, marząc o olimpijskich regatach.

Przygotowanie sprzętu odbywa się na brzegu jeziora. ks. Tomasz Lis Przygotowanie sprzętu odbywa się na brzegu jeziora.

Od kilku już lat Jezioro Tarnobrzeskie jest miejscem nie tylko rekreacyjnego wypoczynku okolicznych mieszkańców, ale także areną, gdzie szkolą się najmłodsi żeglarze uczęszczający do tarnobrzeskich szkół sportowych. Mimo młodego wieku nie są im straszne wysokie fale ani silny wiatr. Tną fale jeziora i poznają zasady dobrej nautyki.

Lekcje na fali

Piękny czerwcowy dzień z dobrym wiatrem, który rozkłada się na tafli tarnobrzeskiego jeziora, to idealny dzień na żeglarski trening. Z dużego hangaru przy tarnobrzeskiej marinie grupka dzieciaków wypycha małe białe łódeczki, i przewozi je na piaszczysty brzeg jeziora. – Pierwsze lekcje żeglowania odbywają się na sucho i najczęściej jeszcze w szkole podczas zajęć z żeglarstwa. Każdy uczeń klasy żeglarskiej musi poznać budowę łodzi, jej wyposażenie oraz nazewnictwo poszczególnych elementów służących do pływania. To taki elementarz żeglarski. Potem jest czas oswojenia z łodzią. Jeszcze na brzegu uczymy wsiadania do żaglówki, posługiwania się sterem, szotem i mieczem. Pokazujemy, jak obserwować wiatr i wimper oraz jak szybko zmieniać miejsce na burtach. Dopiero po opanowaniu tych umiejętności można zacząć pływać na jeziorze – opowiada trener Janusz Bobula.

Każdy trening rozpoczyna się od przygotowania sprzętu. Młody żeglarz musi nauczyć się dbać o łódź i o każdy element osprzętowania. Gdy łodzie są już na brzegu, każdy zakłada kamizelkę asekuracyjną i następuje odprawa treningowa. Pan Janusz dokładnie tłumaczy, jak będzie wyglądał dzisiejszy trening, co będzie ćwiczone i jakie zadania każdy młody żeglarz ma do wykonania. – Gdy już jesteśmy na jeziorze, trudno wydawać komendy. Przed rozpoczęciem treningu każdy musi wiedzieć, co ma wykonać, na co zwrócić uwagę i jak zachować się na jeziorze. Najczęściej po serii ćwiczeń odbywa się wyścig i najlepszy otrzymuje pochwałę. Potem wspólnie podsumowujemy ćwiczenia i staramy się wyciągnąć wnioski – dodaje trener. Jak podkreśla, nie jest łatwo trenować tych najmłodszych.

– To jeszcze dzieci, ale z dużymi ambicjami. Pierwsze zajęcia prowadzimy często w formie zabawy, która ma uczyć. Chodzi o to, by złapały bakcyla żeglowania. Potem przychodzą pierwsze ćwiczenia, ale przeprowadzane tak, aby nie zrazić uczestników zbyt wielkim obciążeniem. Chcemy, aby żeglarstwo stało się ich pasją i wyzwaniem, a to już jest połowa sukcesu – podkreśla.

Najmłodsi zaczynają naukę na łódkach klasy Optimist. – To bardzo stabilna, lekka i idealna do nauki żeglowania łódka. Mimo niewielkich rozmiarów świetnie się nią żegluje i uczy odpowiedzialności na wodzie. Ponadto jest bardzo bezpieczna – podkreśla Janusz Bobula. Na takiej żaglówce zaczynają już 5-latki i mogą pływać na niej do 15. roku życia. Potem czas się przesiąść na inną żaglówkę, typu Laser który jest już klasą olimpijską. W tarnobrzeskim klubie właśnie na takich typach żaglówek prowadzi się szkolenia i zajęcia żeglarskie. – Oczywiście istnieje wiele innych klas żeglarskich, ale te dwie są podstawowe w szkoleniu młodych adeptów nautyki – podkreśla pan Janusz.

Olimpijskie marzenia

Młodzi żeglarze prują po falach niczym kierowcy Formuły 1. Zmieniając kierunek, wychylają się z łodzi, niemal dotykając plecami lustra wody. – Na żeglowanie namówił mnie tata – mówi Aleksandra Bobula.

– Miałam chyba 6 lat, gdy zaczęłam sama pływać. Na początku wydaje się to trudne, ale jak się trochę potrenuje i opanuje podstawowe reguły i prawa żeglarskie, śmiało można stawić czoła silnemu wiatrowi – dodaje. Obecnie, będąc uczennicą VI klasy szkoły podstawowej, ze swoją koleżanką Lilly May Niezabitowską są w polskiej czołówce w klasie Optimist. W ubiegłym sezonie Lilly była trzecia w Pucharze Polski, a tuż za nią uplasowała się Ola. Zaś w Mistrzostwach Polski Młodzików to Aleksandra była lepsza od koleżanki.

– Ja zaczynałem od szkółki pływania i szło mi nawet nieźle, jednak chciałem chodzić na żagle i po rozmowie z mamą wybrałem ten sport. Na pewno trzeba na początku włożyć dużo pracy, żeby opanować podstawy żeglowania, ale potem emocje są niezapomniane. Dla mnie żeglowanie jest wyrażaniem siebie, to ja muszę panować nad łodzią, żaglem i prędkością. Najbardziej ekscytujące jest halsowanie, czyli płynięcie pod wiatr – podkreśla Karol Rutyna.

– Ja trafiłam do klasy żeglarskiej całkiem przypadkiem. Koleżanka mojej mamy namówiła ją, aby posłać mnie na żeglarstwo. Zaczęłam trenować i spodobało mi się. Jasne, że na początku jest strach i stres, ale potem pływanie staje się zabawą i relaksem – opowiada Nikola Wójcik. – Każdy z nas ma swoje żeglarskie marzenia, aby wywalczyć medal – opowiada Aleksandra Bobula.

Tarnobrzeska Kotwica

Historia żeglarstwa w siarkowym mieście sięga dużo głębiej niż do czasów powstania Jeziora Tarnobrzeskiego. Kilkunastu zapaleńców i miłośników żagli rozpoczęło działalność w latach 60. ubiegłego wieku na wiślanych wodach. Zorganizowano wtedy przystań nad Wisłą i rozpoczęto organizowanie żeglarskich szkoleń. – Klub żeglarski „Kotwica” powstał w 1961 r. Wraz z budową wiślanej przystani zakupiono trochę sprzętu i zorganizowano pierwsze kursy żeglarskie. Kilka lat później klub mógł pochwalić się pierwszą kabinówką, nazwaną Kabała 2 – opowiada Janusz Bobula, obecny prezes Jacht Klubu „Kotwica”. Dużą popularnością cieszyły się wtedy regaty „O błękitną wstęgę Wisły”, odbywające się na trasie Tarnobrzeg–Puławy.

Niestety, potem przyszły lata żeglarskiej stagnacji. Nadzieje na odbudowanie i kontynuowanie w Tarnobrzegu tych tradycji pojawiły się wraz z projektem budowy zbiornika wodnego na terenie pozostałym po kopalni siarki. W miejscu, gdzie przez 22 lata wydobywano polskie „żółte złoto”, powstało głębokie na 110 metrów i liczące ponad 560 hektarów powierzchni wyrobisko. Zabezpieczono je i przygotowano do napełnienia. Samo wypełnianie zbiornika wodą z pobliskiej Wisły trwało ponad 4 lata, co świadczy o jego rozmiarach. Powstał akwen o nieprzeciętnych walorach wypoczynkowych i wspaniałe miejsce do uprawiania sportów żeglarskich.

– Nasze jezioro jest zbiornikiem rekreacyjnym z czystą, wręcz błękitną wodą. Jest głębokie i bardzo często wykorzystywane do nurkowania. Ponadto jest bardzo nautyczne, niemal idealne do uprawiania żeglarstwa. Nie jest osłonięte górami, dzięki czemu jest wietrzne i ma sprzyjający kształt lustra wody. Jest okrągłe, więc można w każdych warunkach ustawić tu trasę sportową. Co ważne, nie ma tutaj dużego ruchu motorowodnego, dzięki czemu żeglowanie jest spokojne i bezpieczne – dodaje pan Janusz. Szkolenie najmłodszych żeglarzy rozpoczęło się w 2007 r. – Wtedy była to wielka prowizorka. Pierwsze lekcje odbywały się na starym odkrytym basenie miejskim, ćwiczyliśmy też na stawach hodowlanych i korzystaliśmy ze zbiornika w Wilczej Woli. Czekaliśmy na jezioro z prawdziwego zdarzenia – opowiada Janusz Bobula.

Wraz z powstaniem wspaniałego Jeziora Tarnobrzeskiego i odrodzeniem klubu w jednej ze szkół podstawowych utworzono klasy pływacko-żeglarskie. – Dzieci mogą zacząć uczyć się żeglarstwa już w wieku sześciu lat. Dlatego zabiegaliśmy o stworzenie takiej możliwości uczniom w szkole podstawowej. Smutne jest to, że mimo osiąganych sukcesów władze miejskie chcą zlikwidować te klasy, sugerując, że generują zbyt duże koszty – opowiada pan Janusz. Szkoda więc, że szkolenie mistrzów i ułatwianie realizacji dziecięcych marzeń mogą ograniczać względy budżetowe.