Odnaleziona świętość

Zapis czatu z 10 lutego 2008

publikacja 16.02.2008 15:49

[00:15] <spamer>: ech, pora tydzień zacząć....
[00:18] <aprylka>: pora się zbierać na pielgrzymkę :D
[00:20] <unhappy>: Aprylka, a kaj to bydziesz deptać??
[00:20] <Zuza>: gdzie deptać, aprylka autobusem się zabiera :D
[00:20] <aprylka>: na Jasną Górę - autokarem
[00:21] <aprylka>: Dzień Chorego - z niepełnosprawnymi :)
[00:21] <spamer>: Częstochowa...
[00:21] <spamer>: też bym się wybrał
[00:21] <aprylka>: to się wybierz ;)
[00:21] <spamer>: ale jakoś czasu brak
[00:21] <Zuza>: ostatnio w Częstochowie odczulam świętość tego miejsca
[00:22] <spamer>: pewnie przez handel, Zuza, co??
[00:22] <aprylka>: przez handel?
[00:22] <Zuza>: przez wygląd, wnętrze
[00:22] <Zuza>: te rzeczy, które ludzie tam zostawiali
[00:23] <Zuza>: to nadaje świętość temu miejscu
[00:23] <spamer>: no jednak nie wchodzę w czyjeś myśli :P
[00:24] <aprylka>: a propos odczucia świętości tego miejsca - przypomniało mi się pewne zdarzenie z pielgrzymki :) ale to ciut dłuższa opowiastka ;)
[00:26] <aprylka>: ktoś zainteresowany? ;)
[00:26] <Zuza>: opowiadaj, aprylko;)
[00:26] <Zuza>: mamy czas:)
[00:26] <aprylka>: wkleję - z zapisków ;)
[00:26] <aprylka>: Przedzierając się w poszukiwaniu wolnego konfesjonału, pod ścianą bazyliki dostrzegłam chroniącą się przed tłumem zapłakaną siostrę. - „Przyszłam daremnie; jeszcze raz dałam się nabrać. Cała ta maskarada była kłamstwem. Kłamstwem były zapewnienia o matczynej dobroci i wyrozumiałości. Jeżeli Bóg istnieje, to dlaczego nic się ze mną nie stało? Dlaczego nie wróciło zdrowie i wiara? Szłam resztką sił, często na ramionach życzliwych braci, wierząc, że wszystko się odmieni, gdy stanę przed Obrazem. Tymczasem ta Matka Boska była dla mnie obojętna, ciemna i zimna. Dlaczego ludzie patrzyli Jej w twarz; co w Niej dostrzegli? Radość ich twarzy drwiła ze mnie i wzmagała nienawiść...”
[00:27] <aprylka>: Słowa te bolały jak zadane przez przyjaciela policzki. Przez cztery dni usiłowaliśmy podać jej dłoń, pomóc odnaleźć sens życia, pomóc uwierzyć w Boga i człowieka. – Nie znalazłam słowa ani gestu. Pozwoliłam, by wyrzuciła z siebie gorycz. - Może pójdziemy do Kaplicy? – zaproponowałam w końcu. - Nie, nie pójdę już nigdy więcej – odparła zdesperowana. A jednak... wepchnęłam ją za kraty, przed sam Obraz. Przecież chciałam, aby wszyscy, z którymi zjednoczył mnie trud modlitwy, odeszli z Domu Matki szczęśliwi. – Nadszedł wieczór, a siostra wciąż klęczała. Chyba się spotkały, bo zapłakane oczy zapatrzyły się w Obraz.
[00:27] <aprylka>: koniec ;)
[00:28] <spamer>: jak koniec??
[00:29] <aprylka>: no zwyczajnie - koniec :)
[00:29] <unhappy>: to już je koniec, nie ma już nic
[00:29] <aprylka>: "Chyba się spotkały, bo zapłakane oczy zapatrzyły się w Obraz." - to jest to właśnie to odnalezienie świętości tego miejsca :)
[00:29] <spamer>: no ale czy się udało coś wymodlić??
[00:29] <spamer>: czy patrzała do śmierci...
[00:30] <aprylka>: a kaj tam do śmierci, wróciła piechotą z pielgrzymką do domu i żyje dalej :)
[00:30] <aprylka>: i ma się całkiem dobrze ;)
[00:30] <spamer>: a zdrowie??
[00:30] <aprylka>: zdrowie jako tako :)
[00:31] <aprylka>: zresztą - a propos zdrowia też coś mam
[00:31] <spamer>: dużo o niej wiesz
[00:31] <aprylka>: no bywa w DA ;)
[00:31] <aprylka>: to i wiem :)
[00:31] <spamer>: DA??
[00:32] <aprylka>: Duszpasterstwo Akademickie
[00:32] <spamer>: aaaa
[00:32] <aprylka>: - Żyję!!! – ktoś uścisnął przyjaźnie moją dłoń. Poznaję; w ubiegłym roku pytałam, czy nie boi się iść w tak mocno zaawansowanym stanie błogosławionym. W odpowiedzi usłyszałam błaganie o modlitwę. Jej przypuszczenia o noszeniu pod sercem upragnionego dziecka, lekarz rozwiał diagnozą: nowotwór „złośliwy”. Nie dawano jej żadnych szans na przeżycie. Postanowiła szukać ratunku u Matki. Im bliżej Jasnej Góry, tym boleśniejszy i bardziej wyczerpujący był każdy krok. Uparta wiara nie pozwoliła jednak na żadne ustępstwa. – „Nawet doczołgać się do Matki, ale dotrzeć...” Przeprowadzona po powrocie z Jasnej Góry – bezsensowna według lekarzy – operacja przywróciła ją do życia, do męża i trójki dzieci. Po niespełna roku idzie, a właściwie biegnie, by podziękować za uzdrowienie.
[00:32] <aprylka>: to a propos zdrowia ;)
[00:32] <aprylka>: to z pierwszego dnia pielgrzymki
[00:34] <aprylka>: "Nic nie zastąpi bogactwa wspomnień" :)) oj prawda :)
[00:34] <spamer>: mnie to trochę w sumie dziwi
[00:34] <aprylka>: co dziwi?
[00:34] <spamer>: czemu właśnie tam?
[00:34] <spamer>: skoro Bóg jest wszędzie
[00:34] <aprylka>: cuda? cuda się zdarzają - tu i teraz - czego ja najlepszym przykładem
[00:34] <aprylka>: nie tylko tam
[00:34] <aprylka>: ale są miejsca, gdzie jest jakby szczególnie
[00:35] <aprylka>: Jezus mówił do tych, których uzdrawiał: "Twoja WIARA Cię uzdrowiła"
[00:35] <spamer>: no właśnie, dlaczego szczególnie tam?
[00:35] <aprylka>: z jednej strony Bóg, a z drugiej człowiek i jego wiara
[00:35] <aprylka>: a tam ta wiara jest szczególna
[00:35] <aprylka>: w takich miejscach - choć nie wyłącznie
[00:36] <spamer>: ot takie "chciałem Ci w chwilach uniesień życie poświęcić bez reszty..."
[00:36] <spamer>: taka chwila uniesienia
[00:36] <aprylka>: kiedyś ktoś twierdził, że cudowne uzdrowienia to efekt euforii, siły woli itp. - zadano mu pytanie: to dlaczego nikt nie doznał uzdrowienia na stadionie, gdy mistrzostwo zdobyła jego drużyna...
[00:37] <aprylka>: wiara, która jest uniesieniem li tylko (uczuciem) jest nietrwała
[00:37] <aprylka>: i daleko jej do ziarnka gorczycy...
[00:37] <Zuza>: bo nie w tym kierunku euforię kierowano, na meczu skupia się raczej na wygranej, na doczesności
[00:37] <spamer>: wiara w ogóle to rzecz płynna z założenia
[00:38] <aprylka>: płynna? nie powiedziałabym - u mnie (i nie tylko u mnie) stała :)
[00:38] <spamer>: to to, o czym mówiłem z barankiem
[00:39] <aprylka>: czyli...? (nie czytałam zbyt uważnie...)
[00:39] <spamer>: każda kolejna informacja coś wnosi
[00:39] <aprylka>: hm... no zapewne... nie każda ino dobro
[00:40] <spamer>: sztuka w tym, by w natłoku informacji wybrać prawdziwe i jeszcze, by budowla krucha, jaką jest wiara, nie runęła
[00:40] <aprylka>: hm... ale wiara wcale nie musi być krucha... choć dość często taka jest

[00:41] <aprylka>: bo człowiek boi się rzucić w przepaść... (o tym też było kiedyś na rekolekcjach)
[00:41] <aprylka>: opowiastka była ;)
[00:41] <aprylka>: http://www.voxdomini.com.pl/pps.html
[00:41] <aprylka>: tu jest prezentacja tej opowiastki z rekolekcji
[00:41] <aprylka>: tytuł: LINA
[00:42] <spamer>: w tym świecie już tak jest, że rzeczy twarde są kruche
[00:43] <spamer>: łatwo je wyszczerbić
[00:43] <spamer>: miękkie za to łatwo się odkształcają
[00:43] <spamer>: i jak tu znaleźć kompromis
[00:44] <aprylka>: chyba, że są elastyczne - ale gdyby wiara była elastyczna... hm... Jezus wymaga radykalizmu (polecam książkę: "Radykalni" ;) )
[00:44] <aprylka>: "Kto chce iść za Mną niech się ZAPRZE SIEBIE, niech weźmie swój KRZYŻ..."
[00:45] <aprylka>: to jest radykalizm, tu nie ma miejsca na elastyczność, szczególnie na elastyczność względem tego świata, tego, co nam ten świat proponuje
[00:46] <spamer>: elastyczność to ustępowanie pod naciskiem
[00:46] <spamer>: i powracanie, gdy nacisk ustąpi
[00:46] <aprylka>: czyli lawirowanie między tym, co słuszne a tym, co wygodne...
[00:47] <aprylka>: sztuka nacisk wytrzymać i się nie wyszczerbić :)
[00:47] <spamer>: nie wiem, czy to nie forma letniości...
[00:47] <aprylka>: no też tak myślę... że to taka letniość - a trzeba być albo gorącym albo zimnym - jeśli z Jezusem, to gorącym :)
[00:48] <spamer>: czyli znów twardym
[00:48] <spamer>: ot takie ludzkie odniesienia
[00:48] <spamer>: i gra słów
[00:48] <aprylka>: ano twardym :) chrześcijaństwo nie jest dla mięczaków - jak mawiał mój katecheta ;)
[00:50] <spamer>: znacie bajkę o 3 ćmach??
[00:50] <aprylka>: nie
[00:50] <spamer>: siedzą 3 ćmy i patrzą, jak człowiek zapala ognisko
[00:50] <spamer>: pierwsza mówi:
[00:50] <spamer>: ognisko to fajna rzecz, daje światło, ciepło, to pewnie forma nieba
[00:50] <spamer>: druga na to:
[00:50] <spamer>: a skąd, przecież czym bliżej, to cieplej, można się sparzyć i zginąć albo być łatwo zauważonym przez człowieka
[00:50] <spamer>: trzecia nic nie mówiąc, poleciała sprawdzić i spłonęła w ogniu
[00:50] <spamer>: niczym te ćmy mamy wybór
[00:51] <aprylka>: no też... choć co do optymizmu to też wskazany umiar, by nie popaść w przesadną euforię :)
[00:56] <spamer>: chyba właśnie sobie zdałem sprawę, czemu nie zrozumiałem Zuzy
[00:57] <aprylka>: tzn?
[00:57] <spamer>: [00:19] <Zuza>: ostatnio w Częstochowie odczulam świętość tego miejsca
[00:57] <aprylka>: aha
[00:57] <spamer>: świętość przeczytałem jako świeckość
[00:58] <spamer>: a to znaczy, że źle ze mną :D
[00:58] <aprylka>: no... podobne... :D
[00:58] <aprylka>: w pisowni...
[00:58] <aprylka>: ja zrozumiałam - również dlatego, że sama nie raz tej świętości miejsca doświadczyłam :)
[00:58] <aprylka>: chociażby poprzez to spotkanie wtedy przed tym Obrazem
[00:59] <aprylka>: ale również przez cuda, których byłam świadkiem (kilkakrotnie)
[00:59] <spamer>: byłem tam 3 razy
[00:59] <aprylka>: ja byłam... ho ho albo i więcej :D
[00:59] <spamer>: konkretnie tam cudów nie widziałem
[00:59] <spamer>: prócz tarcz, rąk, nóg na ścianach
[00:59] <aprylka>: ja widziałam :)
[01:00] <aprylka>: mój znajomy odzyskał wzrok
[01:00] <aprylka>: inny wstał z wózka
[01:00] <aprylka>: u innego znikł guz mózgu
[01:00] <spamer>: no to wymowne
[01:00] <spamer>: na Twoich oczach??
[01:00] <aprylka>: tak :)
[01:01] <spamer>: to ja ani razu nie widziałem
[01:01] <aprylka>: no cóż - to też cud - zobaczyć cud :)
[01:01] <spamer>: tym bardziej, że kilkakrotnie
[01:02] <aprylka>: a jak by tego było mało, to kiedyś sama też cudu doświadczyłam - choć nie na Jasnej Górze - lecz w szpitalu :)
[01:03] <spamer>: jakby masz chody u góry... ;)
[01:03] <aprylka>: tia ;)
[01:04] <aprylka>: a co ciekawe od lekarza usłyszałam to samo, co Jezus mówił do uzdrawianych: "Twoja wiara Cię uzdrowiła" :)
[01:04] <spamer>: pewnie w innym sensie mówił
[01:04] <aprylka>: nie, powiedział wprost, że chodzi mu o wiarę w Boga
[01:05] <aprylka>: nad moim łóżkiem wisiał obrazek z napisem "Bądź wola Twoja"
[01:06] <spamer>: wysoki poziom modlitwy...
[01:06] <aprylka>: czy ja wiem... nie patrzę na to w ten sposób - ja po prostu bezgranicznie ufałam - jak dziecko - zresztą byłam wtedy dzieckiem :)
[01:06] <aprylka>: i tak już mi zostało - ta ufność ;)
[01:06] <spamer>: ten bez nie wysłuchanych próśb
[01:07] <aprylka>: prośba jest jedna - by Jego wola stała się moją wolą
[01:08] <aprylka>: "Tak mnie skrusz tak mnie złam tak mnie wypal Panie byś został tylko Ty..."
[01:08] <spamer>: no właśnie, to ten poziom modlitwy
[01:08] <spamer>: coś innego niż targ: uzdrów, a będę już dobry
[01:09] <aprylka>: taki targ zazwyczaj jest nieskuteczny
[01:09] <spamer>: coś innego: daj, a będę wiedział, że jesteś
[01:10] <aprylka>: i jeszcze: daj mi znak, że jesteś
[01:10] <aprylka>: tymczasem innego znaku nie będzie... (por. Łk 11,29; Jon 3,2 – przyp. red.)
[01:10] <spamer>: czy wreszcie: zrób jak ja chcę, bo przestanę w Ciebie wierzyć
[01:11] <aprylka>: to już nie targ, to już szantaż
[01:11] <aprylka>: ale ta ufność ma też swoje konsekwencje - by przyjąć to czego po ludzku się nie chce...
[01:11] <aprylka>: i nie pytać dlaczego
[01:11] <spamer>: to 4 poziomy modlitwy
[01:11] <spamer>: chociaż nie po kolei
[01:11] <aprylka>: pamiętam komentarz na portalu po wypadku pod Grenoble: "Choć chciałoby się zapytać „dlaczego?” trzeba położyć dłoń na ustach i zaufać, że Ten, który zna nawet liczbę włosów na naszej głowie, wiedział, co robi." [cały komentarz: http://info.wiara.pl/?grupa=6&art;=1185133696&dzi;=1124703879]
[01:12] <aprylka>: i o to chodzi :)