Czy Benedykt XVI jest nieśmiały ?

publikacja 10.01.2007 22:54

Kiedy Benedykt XVI w rozmowie z dziennikarzami niemieckich stacji telewizyjnych i Radia Watykańskiego odpowiada na pytanie o zachowanie własnej spontaniczności: „staram się o to, by oprócz powinności zachować także coś naprawdę osobistego” to ową spontaniczność potwierdza.
20 września 2005 r. ekipa TVP w Castel Gandolfo przeprowadziła wywiad z Benedyktem XVI. Ojciec Święty przybył bez pracowników ochrony i gwardii szwajcarskiej. Ekipa była zdumiona swobodą i łatwością przystosowania się do wymogów technicznych. W trakcie rozmowy bardzo uważnie słuchał i spontanicznie odpowiadał.
Niemal każde spotkanie z Benedyktem XVI potwierdza jego spontaniczność i otwartość. Czy człowiek spontaniczny jest nieśmiały? Jeśli nawet jest to spontaniczność inna niż u Jana
Pawła II, to pokazuje otwartość, serdeczność. Nie uwodzi nas gestami jak poprzednik, ale jak on szczerym uśmiechem i rozradowanym okiem pokazuje ile dla niego znaczymy. Unosząc ręce nie tyle nas nimi „zagarnia” co chroni i mówi „słuchajcie co wam ważnego powiem”. Jest skromny i zdystansowany. Dystans ten jednak nie wynika z onieśmielenia lecz
z doświadczenia życiowego. Benedykt XVI jest człowiekiem w podeszłym wieku. Nie wspina się radośnie na okno, ale kiedy w nim staje daje nam całego siebie. Kiedykolwiek do nas mówi jego mowa jest serdeczna, ale zarazem twarda i oparta na pryncypiach. Jego gesty bywają też bardzo głębokie i znaczące. Mówią bardzo zdecydowanie, a więc w żadnym wypadku nie nieśmiało jaki jest papież i kościół. Swoje poglądy wyraża otwarcie i odważnie np. przemówienie w Ratyzbonie, nawoływanie rządzących w Hiszpanii do refleksji po wprowadzeniu reform godzących w dobro rodziny, przypomnienie w Oświęcimiu, że hitlerowcy chcąc zabić Żydów chcieli zabić również Boga. Odwiedzenie tego miejsca było gestem wyrażającym ból, oceną historii i swojego narodu, gestem bardziej wymownym niż jakiekolwiek słowo przepraszam. Opierając rękę na drzewcu flagi z tureckim półksiężycem wykonał gest, który pokazał pragnienie by religie mogły współistnieć. W geście wypuszczenia gołębi przed świątynią turecką wyraził pragnienie by to współistnienie było pokojowe. Jednym z warunków spełnienia tych pragnień jest wzajemne poznanie i dlatego papież wykonuje kolejny gest w Błękitnym Meczecie – stanął twarzą w kierunku Mekki, dotknął Koranu i wysłuchał kilku jego wersetów.
Gesty. Wymowne, pełne treści i przede wszystkim odważne. Gesty dotyczące problemów trudnych i spraw zasadniczych. Nie można o nich mówić i świadczyć nijako, z lękiem, nieśmiało. Trzeba mieć ugruntowane poglądy, wiedzę, miłość i otwartość na ludzi oraz jasne i wyraziste cele, do których dąży się konsekwentnie choć czasem niełatwo. Benedykt XVI jest dojrzały, roztropny i powściągliwy. To nie jest nieśmiałość.


Jadwiga Nocoń




Ujmuje mnie "spłoszone łypanie" papieża

Benedykt XVI jest człowiekiem bardzo nieśmiałym i to widać w Jego gestach. Najbardziej widocznym przejawem, owej nieśmiałości Papieża jest jego uśmiech. Może niewłaściwe jest nazywać go przejawem, jest to raczej swego rodzaju uroczy kamuflaż. Ponadto można zaobserwować pewną oszczędność Papieża w ruchach i gestach, jakby niechęć zwracania na siebie uwagi - Benedykt XVI na pewno nie jest mistrzem wyreżyserowanych "wejść", które wskazywałyby na pewność siebie czy jakąkolwiek dumę - jego zachowanie cechuje raczej skromność, pokora i cichość.
Mnie bardzo ujmuje - jak ja to nazywam - "spłoszone łypanie" Papieża - te spojrzenia, które sprawdzają szybciutko: czy patrzą na mnie? ehh, nie wypada, ale najlepiej byłoby się oddalić... Mam wrażenie, że Papież tak chciałby zainteresować swoimi słowami, by on sam zniknął między nimi, by stał się niewidoczny. Widać, że cieszą Papieża wszelkie przejawy serdeczności i przywiązania ze strony wiernych, jednak jest to czarująco nieśmiała radość i nawet gest wzniesionych w górę papieskich rąk, które pozdrawiają ludzi, mówi jakby nieco zalotnie (jeśli można tak napisać o tak wielkiej osobistości): Nie trzeba było... Dziękuję, ale to nie ja tu jestem najważniejszy... Cieszę się, że mnie kochacie, ale nie wypada tak wiele... ciii...
Jednak nieśmiałość Papieża nie wyklucza jego stanowczości, z jaką obstaje przy sprawach dotyczących wiary, jednak nazwa "pancernego kardynała", którą mu nadano zanim został Papieżem, wydaje się absurdalna w konfrontacji z tą miłą, skromną i delikatną naturą Benedykta XVI. Jednak poza innymi cechami, to właśnie owa nieśmiałość sprawia, że nikt nie pomyśli i nie ma podstaw pomyśleć, że Benedykt XVI własną osobą przysłoniłby osobę ważniejszą - Jezusa Chrystusa.

Owieczka