Wymagająca posługa

publikacja 07.02.2007 00:23

fragment książki Oni nas stworzyli

Co znaczy być kierownikiem duchowym?


Choć jest to pojęcie klasyczne (używane także dzisiaj), to jednak - wzięte dosłownie - brzmi bardzo pretensjonalnie. Człowiek nie może bowiem w sprawach duchowych kierować drugim człowiekiem. Może mu w jakiś sposób towarzyszyć, pomagać w rozeznaniu różnych sytuacji, doradzać, ale na pewno nie może nim kierować w sensie dosłownym. Kierowanie utożsamia się bowiem ze sterowaniem, zarządzaniem, ustawianiem, podejmowaniem decyzji. Kierownik duchowy nigdy nie może tak postępować wobec penitenta. Wielu autorów posługuje się chętnie innymi, mniej dwuznacznymi, pojęciami: towarzyszenie duchowe, duchowe poradnictwo itp. Termin „kierownictwo duchowe” nie przeszkadza tym, którzy mają o nim jasne pojęcie i umieją z niego korzystać. Może natomiast wprowadzać w błąd osoby niepewne siebie, które są skłonne przerzucać ciężar odpowiedzialności za swoje decyzje na innych. Ponadto pojęcie kierownictwa sugeruje aktywną postawę kierownika, a pasywną penitenta. A tymczasem autentyczne kierownictwo zakłada - wprost przeciwnie - postawę pasywną kierownika i aktywną penitenta.


Na czym winna polegać aktywność penitenta?


Na opisywaniu swojego stanu wewnętrznego, na trudzie otwierania się. na przezwyciężaniu swoich lęków, a nade wszystko na zaufaniu i powierzaniu swojego życia Bogu. Jest to aktywność duchowa. Kierownictwo duchowe pomaga we wzroście wewnętrznym, ale tylko wówczas, kiedy penitent rzeczywiście pracuje wewnętrznie, pokonuje pewne niedojrzałości, podejmuje trud nawrócenia wewnętrznego i stałej przedłużonej modlitwy. Kiedy brak jest tego wysiłku, wówczas następuje jakieś zatrzymanie się penitenta na problemach czysto zewnętrznych. Całymi latami rozwiązuje się wówczas jeden podstawowy problem, na przykład poczucie krzywdy, jakiś nałóg. I choć dialog z kierownikiem duchowym jest bardzo szczery, to jednak niewiele się w nim dzieje.
Mimo że werbalizacja doświadczeń wewnętrznych penitenta jest punktem wyjścia do kierownictwa, to jednak - coraz bardziej się o tym przekonuję - ma ona swoje granice. Nie wszystko da się wypowiedzieć i opisać. Wielokrotne zaś opisywanie tego samego problemu może służyć nie tylko rozwiązaniu go, ale także swoistemu pogrążaniu się w nim. Wiele zależy od nastawienia i celu, w jakim się o nim opowiada.
Jakie jest najważniejsze zadanie kierownika duchowego?
Uważne, życzliwe, pełne akceptacji i przeniknięte osobistą modlitwą słuchanie penitenta. Krótkimi pytaniami, uwagami kierownik może podpowiadać mu, o czym winien mówić, ale nie powinien nim zbytnio dyrygować. Na zakończenie rozmowy kierownik przedstawia tak zwaną „reakcję zwrotną", na którą penitent zwykle bardzo czeka.


Co winna zawierać owa „reakcja zwrotna”?


Kierownik duchowy musi wczuć się w potrzeby i oczekiwania penitenta, by powiedzieć mu to, co jest mu w tym momencie potrzebne i co jest on w stanie przyjąć. By sprostać temu zadaniu, nie wystarczą wiedza i doświadczenie ludzkie; konieczna jest także pewna intuicja duchowa. Kierownik dobrze robi, kiedy słuchając penitenta, modli się za niego. Modlitwa tworzy pewien klimat życzliwości, wzajemnej wolności i troski o sprawy najważniejsze, które są celem kierownictwa.
W wielu wypadkach „reakcja zwrotna” polega jedynie na zebraniu i powtórzeniu tego, co powiedział sam penitent. Jest to dla niego ważne, ponieważ potwierdza jego zaangażowanie i wysiłek duchowy. Przedstawienie „reakcji zwrotnej” nie zawsze jest proste. Bywają penitenci, którzy mają w sobie wiele niepokoju, nad którym nie są w stanie panować. Nie potrafią też przyjąć takiej „reakcji zwrotnej”, w której byłyby stawiane jakiekolwiek wymagania. Kierownik duchowy nie może ani oszukiwać penitenta, nawet tego, który znajduje się w najtrudniejszej sytuacji, ani też go ranić, podając interpretację, której nie jest on w stanie przyjąć. W takich trudnych chwilach modlitwa uspokaja, daje światło - najpierw kierownikowi, a za jego pośrednictwem penitentowi.
Kiedy penitent przedstawia swoje życie bardzo szeroko i w jego opowiadaniu jest wiele wątków, niekiedy pytam: „Jakie Pan/Pani ma pytania? W jakich sprawach miałbym się wypowiedzieć? Czego Pan/Pani oczekuje?”. I naświetlam ten aspekt problemu, na który penitent wskazuje.


Czy coraz większa popularność kierownictwa duchowego nie wynika z pewnej mody jaka tworzy się wokół rekolekcji ignacjańskich?


W moim odczuciu, to nie jest żadna moda, ale bardzo głębokie pragnienie człowieka, by wypowiedzieć przed osobą życzliwą wszystko to, co jest dla niego ważne. Jeżeli nie słuchamy ludzi w konfesjonale czy też w kierownictwie duchowym, oni gotowi są opowiedzieć o swoich doświadczeniach nawet do kamer, byle ich ktoś wysłuchał. W naszych czasach, czasach wielkich duchowych głodów oraz wielorakich ludzkich zranień, przewodnictwo duchowe jest wielkim wyzwaniem. Nie wystarczy już analizować rany u terapeuty. To za mało. Człowiek potrzebuje nadziei, że Ktoś większy - sam Bóg - uleczy te rany, odpuści grzechy, pojedna z ludźmi.


Kierownictwo duchowe jest trudną sztuką. Jak się jej uczyć?


Pierwszą szkołą kierownictwa duchowego jest osobiste doświadczenie duchowe. Josif Brodski stwierdza, że zacieśnienie horyzontów kulturalnych owocuje zwykle zacieśnieniem horyzontów politycznych. Parafrazując, możemy powiedzieć, że zacieśnienie horyzontów duchowych powoduje także zacieśnienie horyzontów apostolskich. Aby być kierownikiem duchowym, trzeba być człowiekiem szerokich duchowych horyzontów. Tu jest pierwszy problem. Bywamy słabymi kierownikami duchowymi, ponieważ bywamy płytkimi ludźmi.
Kierownik duchowy daje penitentowi takie rozwiązania duchowe, jakie sam przyjmuje dla siebie. Jeżeli w swoim własnym życiu ocenia wszystko w kategoriach ludzkich, to takie rady daje także penitentom. Trudno jest dawać komuś uduchowione rady, kiedy samemu jest się człowiekiem przyziemnym, bo brzmią one sztucznie i bywają mało przekonujące. W sprawach duchowych najważniejsza jest intuicja wewnętrzna. Ma ją nie tylko kierownik, ale i penitent. Im bardziej penitent jest zraniony, tym lepiej wyczuwa swojego kierownika duchowego.
Kierownik - prowadząc życie duchowe - sam doświadcza najpierw potrzeby duchowej pomocy. Aby stawać się dobrym kierownikiem, trzeba być dobrym penitentem. Jako księża winniśmy bardzo ostrożnie pomagać innym w sprawach duchowych, jeżeli sami z takiej pomocy nie korzystamy. Funkcja kapłańska daje misję, ale nie daje doświadczenia i wiedzy. Te trzeba zdobywać w codziennym wysiłku i trudzie. Im więcej różnorakich prób wewnętrznych, trudności i cierpień przechodzi kierownik, tym skuteczniej może pomagać innym. Kierownictwo dotyka samego sedna ludzkiego życia. Duchowy przewodnik, czując całą głębię własnego życia, jest w stanie dotknąć życia bliźnich.


Co może zrobić kierownik duchowy, kiedy wyczuwa u penitenta dwuznaczną motywację w szukaniu kierownictwa, na przykład chęć dowartościowania się, znalezienia emocjonalnego oparcia, czy też przyjaźni?


Kierownik nie powinien domagać się od penitenta - zwłaszcza na początku - jakiejś idealnej motywacji. Początkowo może to być motywacja niepełna, a nawet dwuznaczna. Niedojrzałość swojej motywacji penitent powinien jednak pokonywać, i to nie tyle poprzez sam dialog z kierownikiem, ile raczej przez modlitwę i duchowe zaangażowanie. Od postawy penitenta wobec Boga będzie zależeć jego postawa wobec kierownika duchowego.
Brak hojności i ofiarności w szukaniu rozwiązań dla swego życia doprowadza do niezadowolenia z siebie i z otoczenia. Nie da się żyć pełnią życia, angażując się w nie jedynie połowicznie. Jeżeli penitent przyjmuje taką postawę wobec własnego życia, jego zachowanie w kierownictwie będzie podobne. Kierownik duchowy winien to rozumieć.
Zdarza się, że spotyka mnie jakaś osoba i niejako „przy okazji” mówi do mnie: „Cieszę się, że Ojca spotykam, bo chciałem prosić o pomoc”. Przedstawia najpierw w kilku zdaniach całą trudną sytuację życiową- trwającą nieraz wiele lat - a następnie pyta: „I co Ojciec by mi radził? Co powinienem zrobić? Pytałem wielu, ale nie mogli mi nic poradzić". W takich sytuacjach człowieka ogarnia zwykle całkowita bezradność. „Przy okazji” nie da się przecież rozwiązać najważniejszych problemów życia. Trzeba zachować niezwykłą rozwagę, by nie raniąc człowieka, jednocześnie go nie oszukiwać. To bywa bardzo trudne.
Zdarzają się też inne sytuacje. Dzwoni ktoś z drugiego końca Polski i prosi o spotkanie. Nieraz usiłuję zniechęcić taką osobę: „Będzie Pan jechał taki kawał drogi? Może Pan na miejscu z kimś porozmawia”. W odpowiedzi słyszę: „Nie, proszę Ojca, mnie bardzo na tym zależy. Jest to dla mnie bardzo ważne...” Wyczuwa się determinację wewnętrzną takiego człowieka. Ona jest decydująca.


Ludzie proszą o kierownictwo duchowe chyba nie tylko w sytuacjach kryzysowych?


Wiele osób prowadzących głębokie życie duchowe prosi w konfesjonale o pomoc w życiu duchowym: pytają jak rozwiązać trudności w modlitwie, wątpliwości w wierze, proszą o rozeznanie stanów strapienia i pocieszenia duchowego, o pomoc w podjęciu ważnej decyzji itp. Czynią to zwykle spontanicznie. Oczekują od księdza pomocy i wsparcia. Wielu prostych ludzi zakłada, że każdy ksiądz jest ekspertem w sprawach duchowych. Kiedy uwagi dawane przez spowiednika są przypadkowe i nieprzemyślane, osoby te czują się nieraz zawiedzione.
Coraz więcej ludzi prowadzi głębokie życie duchowe. Świadczy o tym popularność Ćwiczeń duchownych, o któryeh już tyle mówiliśmy, a także udział świeckich w rozmaitych wspólnotach religijnych, które mają głębokie programy formacyjne. Wiele osób odprawia codziennie medytację, odmawia brewiarz, robi codzienny rachunek sumienia. I właśnie dlatego coraz więcej jest ludzi, którzy odczuwają potrzebę kierownictwa duchowego. Jest to dziś dla nas, księży, wielkie wyzwanie. Ksiądz, który siada w konfesjonale, winien być otwarty na kierownictwo duchowe osób, które przystępują do sakramentu pojednania.


Czy można mówić o konieczności kierownictwa duchowego w życiu duchowym?


Przestrzegałbym przed naciskaniem na ludzi, by korzystali z kierownictwa duchowego. Pan Bóg pomaga człowiekowi w rozeznaniu duchowym nie tylko przez kierowników duchowych. On ma swoje sposoby. Z drugiej jednak strony ksiądz nie powinien uchylać się przed kierownictwem. Pomoc duchowa należy się wszystkim, którzy o nią proszą.
W pewnych sytuacjach życiowych kierownictwo duchowe bywa szczególnie przydatne. Po pierwsze, na przykład przy dokonywaniu ważnych wyborów życiowych, od których zależy nieraz bardzo wiele: wybór stanu życia, partnera w małżeństwie, studiów, pracy zawodowej itp. Te wybory, podjęte w pośpiechu, bez rozeznania i konsultacji, stają się często źródłem ludzkich udręk i cierpień. Kierownictwa duchowego wymaga dziś nie tylko przygotowanie do kapłaństwa, ale także przygotowanie do małżeństwa. Liczne rozwody świadczą o tym, że decyzje o małżeństwie podejmowane są bez rozeznania, szybko i pod wpływem dwuznacznych motywacji.
Inną ale równie ważną sytuacją w której należałoby zachęcać do korzystania z kierownictwa duchowego, jest pełnienie odpowiedzialnych funkcji w Kościele lub w społeczeństwie. Od decyzji osób będących na ważnych stanowiskach zależy nieraz bardzo wiele. Mądre i uczciwie podjęte decyzje mogą stawać się źródłem wielkiego dobra; decyzje przypadkowe, podejmowane pod wpływem dwuznacznych motywów, wyrządzają natomiast dużo zła. Ważne decyzje wymagają nie tylko odpowiednich informacji, ale także głębokiego wglądu w siebie oraz w motywy własnego działania. Obserwując wielki świat polityki czy biznesu, możemy dostrzec, jak dwuznaczne bywają nieraz motywy wielu ważnych rozstrzygnięć: rywalizacja, konformizm, chciwość zysku itp. Kierownictwo duchowe daje wgląd w siebie, który jest potrzebny do podjęcia dobrej decyzji, tak we własnych, jak i cudzych sprawach. I choć osoby pełniące ważne stanowiska mają swoich doradców i gremia konsultacyjne, to jednak nie mogą uniknąć osobistej odpowiedzialności.


Czy kierownictwo duchowe narzeczonych i małżonków nie powinno stać się dziś jedną z najważniejszych posług w służbie rodziny?


Narzeczeni i małżonkowie, zwłaszcza ci, którzy są w sytuacji trudnej, z pewnością chętnie korzystaliby z kierownictwa duchowego, jeśli stworzylibyśmy im taką możliwość. Duży odsetek kandydatów do małżeństwa wywodzi się dziś z rodzin rozbitych, niepełnych. Ich pojęcie o życiu rodzinnym bywa nieraz bardzo zranione. Nie mają wglądu w swój świat emocji, nie są też w stanie nawiązać głębszej relacji z narzeczoną/narzeczonym. Brakuje im umiejętności rozwiązywania konfliktów, wzajemnego przebaczenia, stąd też ich relacje narzeczeńskie, a potem także małżeńskie są niejednokrotnie bardzo powierzchowne. Narosłe sytuacje konfliktowe doprowadzają często do rozwodu. Dobrze prowadzone kierownictwo duchowe mogłoby pomóc w zapobieganiu takim sytuacjom.


Jeżeli jakaś osoba przez dłuższy czas korzysta z kierownictwa duchowego, to czy nie ma niebezpieczeństwa swoistego uzależnienia się od osoby prowadzącej?


Takie niebezpieczeństwo istnieje tylko wówczas, gdy kierownik duchowy ma pewną skłonność do uzależniania ludzi od siebie. Kiedy natomiast ma on pewne doświadczenie ludzkie i duchowe, jest osobą świadomą siebie, kompetentną- nie trzeba się tego obawiać. Jeżeli penitent pragnie, by jego relacje z kierownikiem były właściwe, to winien sam troszczyć się o wyrobienie sobie dobrego pojęcia o kierownictwie duchowym. Często zachęcam penitentów do czytania książek o kierownictwie duchowym, aby wiedzieli, czego mogą a czego nie mogą oczekiwać od kierownika. Penitent ma prawo wiedzieć, jakie winno być zachowanie kierownika, co mu wolno, a czego nie wolno. Kierownictwo duchowe kieruje się określonymi regułami. Gdyby na przykład niedoświadczony kierownik nadużywał swojego autorytetu, penitent winien być na tyle świadom zaistniałej sytuacji, by móc zaprotestować. Przewodnik duchowy nie ma prawa ograniczać jego wolności czy też narzucać mu czegokolwiek wbrew jego woli. Dobrze rozumiane kierownictwo duchowe winno prowadzić do coraz pełniejszej samodzielności i wolności wewnętrznej.


Pewnym niebezpieczeństwem może być też traktowanie kierownictwa duchowego jako luźnej, niezobowiązującej konsultacji.


Przewodnik duchowy i penitent spotykają się w ramach wspólnoty Kościoła, na płaszczyźnie wiary. Te spotkania nie są ich prywatną sprawą. Zarówno kierownik duchowy, jak i penitent odwołują się do własnego sumienia. Rozeznanie dokonane w dialogu przewodnictwa duchowego staje się dla penitenta w pewien sposób zobowiązujące. Zwłaszcza gdy wypracowane rozwiązania odnoszą się do ważnych decyzji życiowych, na przykład zerwania z okazją do grzechu, rozeznania powołania. Klasycznie rozumiane kierownictwo duchowe nie powinno raczej przeradzać się w mało zobowiązujące spotkanie przyjacielsko-koleżeńskie.


Czy zatem przyjaźń w kierownictwie duchowym jest niemożliwa?


Kiedy mamy do czynienia z wielką dojrzałością i świętością obu stron: przewodnika i penitenta, kierownictwo duchowe i przyjaźń mogą iść w parze. Trzeba jednak pamiętać, że nie może to być przyjaźń, w której dominują związki emocjonalne, wzajemne uzależnianie się od siebie, zajmowanie się drobiazgami. Przyjaźnie świętych nigdy nie były szukaniem uczuciowego ciepła i wsparcia. Jakiekolwiek wzajemne uzależnienie emocjonalne pomiędzy kierownikiem duchowym a penitentem łatwo zakłóca zarówno wypowiadanie się penitenta, jak też samo rozeznanie przewodnika duchowego. Głównym przedmiotem kierownictwa nie są przecież ich wzajemne odniesienia, ale więź z Bogiem. Bardzo pomocna może natomiast okazać się w kierownictwie duchowym delikatna nić sympatii. Może ona ułatwiać wzajemną akceptację, otwartość, szczerość.


Jakie znaczenie w doborze kierownika mają cechy jego osobowości? Czy nie należałoby szukać kierownika duchowego, który odpowiadałby nam swoimi cechami charakteru?


Nie podkreślałbym zależności charakterologicznych pomiędzy kierownikiem a penitentem. Są one wtórne. W spotkaniu kierownictwa duchowego najważniejsza jest wewnętrzna motywacja oraz wzajemna wolność wewnętrzna. Dla osób, które nie umieją kierować światem swoim uczuć, cechy osobowości i związane z nimi emocje odgrywają nieraz bardzo ważną rolę. Odruchowa sympatia czy antypatia nie mogąjednak decydować o wzajemnych relacjach międzyludzkich.
Kierownik duchowy, jak każdy człowiek, ma pewne cechy charakteru, własny styl reagowania czy też zachowania. Ma też swoje pragnienia, potrzeby, obawy, lęki. Od kierownika duchowego wymaga się jednak, by był świadomy tego, czym dysponuje. Jeżeli przewodnik duchowy nie umie kierować światem własnych emocji, to może niekiedy ranić penitentów pewnymi reakcjami i zachowaniami.
Penitent motywowany głęboko będzie w stanie przekroczyć to wszystko, co jest przypadkowe i zewnętrzne w dialogu kierownictwa duchowego, a co nie wpływa w sposób zasadniczy na cały proces rozeznania duchowego. Szukanie kierownika, z którym kontakt mógłby być przyjemny ponieważ odpowiada nam charakterologicznie i nie stawia zbyt wielkich wymagań, byłoby pójściem na łatwiznę w życiu duchowym. Trudne spotkania, w których ścierają się nie tylko różne poglądy, spojrzenia na życie, ale także różne charaktery, bywają zwykle bardziej twórcze, niż te, w których ludzie wzajemnie przyklaskują sobie, ponieważ dopasowali się maksymalnie do siebie. Różnorodność charakterologiczną trzeba traktować, nie tylko zresztą w kierownictwie duchowym, ale w każdej relacji, jako bogactwo, które - przy odpowiednim podejściu - może pomagać niż przeszkadzać.


Na jakich zasadach dobiera się przewodnika duchowego dla poszczególnych rekolektantów w „Ćwiczeniach duchownych”?


Trudno jest określić dokładnie zasady przydzielania przewodnika duchowego osobom odprawiającym rekolekcje. Na pewno należy uwzględnić różnicę wieku, wiedzę, doświadczenie, kompetencje. Bardzo ważne są też oczekiwania i życzenia rekolektanta. Na przykład jest lepiej, kiedy osoba pragnąca rozwiązać jakiś problem duchowy, trafia na rozmowy do przewodnika mającego większe doświadczenie ludzkie i duchowe. Natomiast rekolektanci, którzy mają pewne problemy emocjonalne czy psychiczne, winni być przydzielani do kierowników posiadających przygotowanie psychologiczne. Kobiety łatwo akceptują, kiedy trafiają na rozmowy do mężczyzn, nie tylko duchownych. Z kolei mężczyźni (zarówno duchowni, jak i świeccy) z wielką trudnością akceptują kiedy proponuje się im jako przewodnika duchowego kobietę, nawet jeśli posiada ona odpowiednie kompetencje i doświadczenie. Takie pragnienia i odczucia należy uszanować. Niczego nie wolno robić na siłę. Jeżeli na przykład rekolektant życzy sobie rozmawiać z kapłanem, nie można mu przydzielać do rozmów osoby świeckiej, choćby nawet miała większe doświadczenie duchowe niż niejeden ksiądz.
Ważniejsza od właściwego dobrania kierownika duchowego bywa umie-jętność prowadzenie dialogu, a także wzajemna otwartość, akceptacja i życzliwość. Penitenci są zwykle bardzo wyrozumiali wobec swoich kierowników duchowych. Nawet jeżeli w czasie rozmów dostrzegają ich braki i ułomności, to najczęściej przyjmująje z dużym zrozumieniem. Kiedyś w czasie rozmowy rekolekcyjnej zdarzyło mi się na moment zdrzemnąć. Obudziła mnie moja opadająca głowa. Nie pamiętałem ostatnich zdań penitentki. Zanim zdążyłem powiedzieć „przepraszam”, sama penitentka przyszła mi z pomocą zadając bardzo grzecznie retoryczne pytanie: „Pewnie Ojciec bardzo zmęczony".


A czym dla Ojca jest dzisiaj kierownictwo duchowe?


Bardzo cenię kierownictwo duchowe i korzystam z niego chętnie i w miarę regularnie. To wielki komfort móc wypowiedzieć się, zwłaszcza w chwilach wątpliwości i niepokojów, przed człowiekiem życzliwym i kompetentnym, w klimacie wiary i zaufania. Czasami mam obawy, czy nie za dużo czasu zajmuję mojemu kierownikowi duchowemu. Kierownictwo duchowe ma granice. Ileż można gadać? Poza tym, nawet jeżeli opowiemy wszystko o swoich trudnościach, to i tak same się nie rozwiążą. W moim osobistym doświadczeniu chętnie łączę kierownictwo duchowe z sakramentem pojednania


Dlaczego?


Ponieważ wszystko w sposób bezpośredni mogę odnieść do Boga i Jemu powierzyć. Najgłębszą istotą kierownictwa duchowego - w moim odczuciu - jest powierzenie się Bogu, poprzez posługę człowieka. Przewodnik duchowy staje się świadkiem mojej otwartości i zaufania Bogu. Wszelkie lęki i obawy w dialogu kierownictwa pomagają mi odkrywać moje lęki i obawy w relacji do Boga. W przewodnictwie duchowym ujawnia się wspólnota Kościoła, która daje wsparcie, podnosi, dźwiga ale nigdy mnie nie zastępuje. Przewodnik mnie słucha, daje wskazówki, ale nie rozwiązuje moich problemów nie podejmuje za mnie decyzji i nie dźwiga moich ciężarów.
Coraz mniejszą rolę przypisuję w kierownictwie duchowym emocjonalnemu wsparciu. I choć cenię je sobie, kiedy jest mi dane, to jednak wiem, że jest ono bardzo względne. Z tym, co dla każdego z nas jest najważniejsze i najtrudniejsze, musimy zostać sami. Tylko sami. Zbyt częste korzystanie ze wsparcia emocjonalnego, opóźnia i utrudnia dojrzewanie wewnętrzne. W chwili śmierci zostajemy przecież sam na sam z Bogiem.


Czy również jako kierownik duchowy łączy Ojciec kierownictwo ze spowiedzią?


Sam nigdy nie proponuję łączenia kierownictwa ze spowiedzią. Kiedy ktoś prosi o spotkanie, wówczas na początku zadaję pytanie, czego oczekuje od rozmowy. Dialog kierownictwa duchowego rządzi się innymi prawami niż spowiedź. W spowiedzi należy podporządkować zadawane pytania i podawane wyjaśnienia rzeczywistości sakramentu i ograniczyć je do minimum. Spowiednik nie powinien zgłębiać problemów penitenta, które ujawniają się przy okazji spowiedzi, jeżeli ten o to nie prosi w sposób wyraźny. Jeżeli spowiednik rozeznałby, że warto poruszyć jakiś problem penitenta, to winien zapytać dyskretnie, czy on sobie tego życzy, na przykład: „Czy Pan rozmawiał już kiedyś z kimś na ten temat?”. Nadgorliwi spowiednicy zadręczają nieraz ludzi swoją dociekliwością albo rozbudowanymi wyjaśnieniami.
W przypadku kierownictwa duchowego jest inaczej. Kiedy bowiem ktoś zgłasza się na rozmowę z konkretnym problemem, wówczas sam opowiada o nim szeroko i czeka na informację zwrotną. Kierownik duchowy może też zadawać dodatkowe, wyjaśniające pytania. By uniknąć zadawania wielu pytań, zwykle proponuję w takich sytuacjach wcześniejsze przygotowanie się do rozmowy.
Rozmowy kierownictwa duchowego bywają nieraz przegadane, chaotyczne, niespójne. Kierownikowi duchowemu brakuje bowiem umiejętności prowadzenia rozmów, a penitentowi brak jest - odpowiedniego przygotowania. Zachętę do wcześniejszego przygotowania rozmowy penitenci odbierają jako coś oczywistego. Zwłaszcza, kiedy prowadzimy penitenta w sposób ciągły, możemy go zachęcać, by przygotowywał się do rozmów. Oczywiście, chodzi o odpowiednie przygotowanie, aby rozmowy odbywały się w klimacie skupienia i modlitwy. Kierownictwo duchowe staje się wówczas w jakimś sensie przedłużeniem osobistej modlitwy. Penitentowi łatwiej jest w ten sposób skoncentrować się na samej relacji z Bogiem i zachować wolność wobec przewodnika duchowego.