Duchacy odrodzili się w Gdańsku

Andrzej Urbański; GN 9/2011 Gdańsk

publikacja 17.03.2011 06:30

Jeden z nich jeszcze nie tak dawno był inżynierem w Australii, inny ordynatorem w niemieckiej klinice, kolejny pragnął założyć rodzinę. Ostatecznie zdecydowali się na wspólnotowe życie w odradzającej się męskiej gałęzi Zakonu Ducha Świętego.

Duchacy odrodzili się w Gdańsku Andrzej Urbański/ GN Od prawej stoją: Jacek, Tadeusz, Piotr, Łukasz, Szymon, Michał, Jan, ks. Wiesław.

Łukasz, Piotr, Jan, Tadeusz, Jacek, Michał, Szymon. Siedmiu młodych ludzi, każdy z innej części świata. Mieli przeróżne plany i marzenia. Teraz z trzema kapłanami: ks. Wiesławem Wiśniewskim, matemblewskim proboszczem, ks. Zbigniewem Drzałem, duszpasterzem młodzieży, oraz ks. Romanem Kaźmierczakiem, pracującym na Ukrainie, tworzą trzon odradzającej się męskiej gałęzi Zakonu Ducha Świętego. Połączyło ich pragnienie, które towarzyszyło przed 800 laty założycielowi zakonu, dziś błogosławionemu o. Gwidonowi z Montpellier: nieść z natchnienia Ducha Świętego pociechę i miłosierdzie chorym, ubogim i opuszczonym. Okazywać tym, którzy potrzebują pomocy, miłość, radość, pokój i cierpliwość. Głosić Ewangelię Życia. Dostrzegać Oblicze Jezusa Chrystusa w bliźnich i bronić ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci.

Obecnie bracia mieszkają na terenie Sanktuarium Matki Bożej Brzemiennej w Matemblewie. Jest tam Dom Samotnej Matki, a w nim okno życia, w którym można pozostawić nowo narodzone dziecko. Bracia przechodzą wstępną formację. W przyszłości będą posługiwać w konkretnych miejscach: szpitalach, czy choćby Domu Hospicyjnym, a także placówkach, w których nieodłącznym elementem jest cierpienie, ból i samotność.

Duch tchnie, kędy chce

24-letni Tadeusz Biela jeszcze kilka miesięcy temu mieszkał w Remscheid w Niemczech. Wyjechał z rodzicami z Polski jako mały chłopiec. Dorastał wśród niemieckich rówieśników. – Wychowywałem się w rodzinie katolickiej, ale Panu Bogu się nie naprzykrzałem – opowiada obecnie brat Tadeusz. Żył jak każdy przeciętny młody chłopak. Dyskoteki, zabawa, życie z fantazją. Studiował pedagogikę. – Wszystko to zmieniło się, kiedy poznałem polonijną wspólnotę młodzieżową „Orły”. Spotykaliśmy się na adoracjach, rekolekcjach, modlitwie. Tam dopiero poznałem ludzi, z którymi mogłem dzielić się wszystkimi moimi problemami i duchowymi pragnieniami – opowiada Tadeusz. – Razem podejmowaliśmy różne akcje, np. obrony życia nienarodzonych czy ewangelizacji młodzieży. Odkryliśmy, że młodość przeżywana z Chrystusem jest jeszcze  radośniejsza – mówi. Podczas Światowego Spotkania Młodych w Australii nawiązał kontakty z przyszłymi współbraćmi.

Podobnie Jan Płottke. Do odkrywania charyzmatu bł. Gwidona zachęciły go słowa hasła światowych dni młodzieży w Sydney. Wzywało młodych, by zaufali Duchowi Świętemu i stawali się świadkami Chrystusa. – Zawsze chciałem pomagać najuboższym. Spotkanie w Sydney zaowocowało z czasem decyzją, że charyzmat bł. Gwidona to również moja droga – mówi Jan Płottke. Dotychczasowe plany związane z ukończonymi studiami inżynierskimi i plany małżeńskie zostały zupełnie wywrócone.

Jacek Gozdalski ostatnie 8 lat mieszkał w Niemczech. Powodziło mu się znakomicie. Po ukończonych studiach medycznych otrzymał propozycje zrobienia specjalizacji u zachodnich sąsiadów. Wysokie stanowisko w szpitalu, które mu zaproponowano, było dodatkowym atutem. Jednak już wtedy towarzyszyło mu pragnienie pójścia drogą z Jezusem. – Miałem bardzo trudne chwile, rozterki, wiele pytań. Dopiero, gdy podjąłem ostateczną decyzję, wszystko minęło, a w sercu pojawił się pokój, który wciąż mi towarzyszy – opisuje swoją sytuację brat Jacek. Mówi, że swoje miejsce zawdzięcza formacji uzyskanej we wspólnocie „Czystość Serca” i ks. Bernardowi Schilerowi z niemieckiej parafii, w której ostatnio mieszkał.

Początki gdańskie

Idea odnowy męskiej gałęzi Zakonu Ducha Świętego była pragnieniem, które przez wiele lat nosił w swoim sercu śp. ks. kan. Kazimierz Krucz (kustosz sanktuarium w latach 1960–1994). W połowie lat 90. postanowił podzielić się nim z kilkoma młodymi księżmi diecezji gdańskiej. To właśnie wtedy przez gdańskiego biskupa skierowana została prośba do Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego w Stolicy Apostolskiej o wskazanie odpowiedniej procedury. „Przed zatwierdzeniem instytutu religijnego na prawie diecezjalnym, członkowie wspólnoty powinni ukonstytuować się w stowarzyszenie publiczne. (...) Nadto życzę, by dzięki pomocy Matki Najświętszej i waszej gorliwej współpracy, idea którą wyraziliście, mogła stać się pewnego dnia rzeczywistością” – otrzymali odpowiedź z Watykanu.

Był 13 marca 1986 roku. W uroczystość Zesłania Ducha Świętego 8 czerwca 2003 roku metropolita gdański abp Tadeusz Gocłowski erygował przy Sanktuarium Matki Bożej Brzemiennej w Gdańsku-Matemblewie kleryckie stowarzyszenie wiernych o nazwie Towarzystwo Ducha Świętego. „Otwierając się na uświęcające działanie Ducha Świętego Pocieszyciela, członkowie Stowarzyszenia pragną aktywnie uczestniczyć w głoszeniu Ewangelii Życia” – napisał gdański metropolita w dekrecie erekcyjnym.

Kolejnym ważnym momentem było ostatnie spotkanie z Janem Pawłem II 12 maja 2004 r., kiedy gdańska delegacja w czasie audiencji środowej na Placu św. Piotra w Rzymie otrzymała błogosławieństwo papieskie na trud budowania wspólnoty Towarzystwa Ducha Świętego. Niemniej najważniejszą dla powstania wspólnoty była decyzja obecnego metropolity gdańskiego abp. Sławoja Leszka Głódzia. 30 maja 2009 r. podpisał Statuty Towarzystwa oraz związane z nimi dekrety. Przez wszystkie te lata idea odnowy męskiej gałęzi zakonu była otoczona modlitwą całego Zgromadzenia Sióstr Kanoniczek Ducha Świętego, które nieprzerwanie od ośmiu wieków żyje charyzmatem bł. Gwidona.

Naturalne pytania

Może przypadek, a może Opatrzność sprawiła, że kilku młodych mężczyzn spotkało się w jednym miejscu z podobnymi pragnieniami. – Po raz pierwszy usłyszałem o bł. Gwidonie ponad 25 lat temu. Pamiętam przynaglenie wewnętrzne towarzyszące tamtej chwili: muszę poznać tego młodego człowieka, zrozumieć jego żarliwe pragnienia, które przed 800 laty w dalekim Montpellier dały początek zakonowi, który w kolejnych wiekach uczynił tyle dobra w Kościele i w świecie – opisuje swoje pierwsze myśli ks. Wiesław Wiśniewski. Być może również dlatego, że czasy, w których żył, tak bardzo przypominały współczesne. Jednocząca się Europa, konflikt cesarstwa z papiestwem, pragnienie powrotu do pierwotnej gorliwości ewangelicznej oraz dynamiczne przemiany społeczne i gospodarcze powodowały – podobnie jak dzisiaj – wzrost liczby ubogich – tłumaczy moderator Towarzystwa Ducha Świętego. – Marta Robin powiedziała kiedyś: „Świat współczesny, nie tyle oczekuje głosicieli Dobrej Nowiny, ale miejsc, gdzie żyje się Ewangelią” – przypomina ks. Wiśniewski. W domu Ducha Świętego, założonym przez bł. Gwidona w Montpellier, każdy potrzebujący mógł doświadczyć płynącego z natchnienia Ducha Świętego wsparcia. – W tamtym miejscu, w jednym duchu, współpracowali z sobą: bracia, siostry i ludzie świeccy. Taki kształt pragniemy również i my nadać naszej wspólnocie oraz dziełom, które tworzymy w Kościele – mówi ks. Wiesław.

Duchacy w Polsce

W 1220 r. biskup krakowski Iwo Odrowąż sprowadził duchaków z Wiednia do Polski. Duchacy polscy należeli początkowo do zakonnej prowincji austriacko-węgierskiej, a pod koniec Xiii w. utworzyli prowincję niezależną. Prowadzili szpitale Ducha Świętego w Krakowie, Sandomierzu, Kaliszu, Sławkowie, Wisznicy i Stawiszynie. Na kapitule 1651 r. pod przewodnictwem generalnego wizytatora z Rzymu (P. Sauniera) zredagowano konstytucje zakonne przystosowane dla polskiej prowincji, które zatwierdził generał. Papież Benedykt XIV wyjął w 1741 roku prowincję polską spod władzy generała i poddał jurysdykcji biskupów ordynariuszy, licząc na ich pomoc dla zakonu. Prowincja polska w 1777 roku liczyła 14 zakonników, a w 1783 roku uległa kasacie. ostatni polski duchak zmarł w 1820 roku w Krakowie. (zobacz www.gwidon.pl).