„Honor domu iego y pamięć”. Krzyżtopór – oszałamiający pomnik sławy

Franciszek Kucharczak

GN 22/2023 |

publikacja 01.06.2023 00:00

Zanim powstał Wersal, to tu mieściła się największa rezydencja magnacka w Europie. A choć od Wersalu starsza, prześcigała go rozwiązaniami.

Zamek Krzyżtopór to wybitny przykład budowli typu „pałac w twierdzy”. roman koszowski /foto gość Zamek Krzyżtopór to wybitny przykład budowli typu „pałac w twierdzy”.

Wieś Ujazd w gminie Iwaniska, niedaleko Opatowa – tu mało komu jest po drodze. Jeśli ktoś przyjeżdża, to na ogół dlatego, że tu jest cel jego podróży. Ale dziś do tego miejsca trafia wielu ludzi – od wycieczek szkolnych i turystów po ekipy filmowe. Na przykład w kwietniu nagrał tu teledysk popularny południowokoreański zespół Enhypen. Premiera odbyła się kilka dni temu, dzięki czemu już w pierwszym dniu miliony ludzi zobaczyły tańczących i śpiewających wykonawców w scenerii – no właśnie – ruin zamku Krzyżtopór.

Krzyż i topór

To oszałamiająca rozmachem budowla, potężna, a jednocześnie zgrabna, o idealnie wyważonych proporcjach. Palazzo in fortezza to typ budowli, którego ten świętokrzyski zabytek jest jednym z najwybitniejszych przykładów.

– Mówi się, że projekt zamku nawiązuje do kalendarza: 4 identyczne baszty w narożnikach odpowiadają porom roku, 365 okien symbolizuje liczbę dni, 52 komnaty jak 52 tygodnie, 12 ogromnych sal jak 12 miesięcy. Jest też 7 bram wjazdowych i choć tej informacji nigdzie nie zapisano, być może jest to odniesienie do dni tygodnia – tłumaczy Monika Starzyńska, przewodnik zamkowy.

Stoimy przed główną bramą na pomoście przerzuconym nad suchą fosą, spoglądając na wielkie płaskorzeźby umieszczone po obu stronach głównej bramy. To krzyż i topór. Krzyż symbolizuje żarliwą wiarę właściciela zamku, wojewody sandomierskiego Krzysztofa Ossolińskiego, a topór to jego herb rodowy. Z połączenia obu znaków wzięła się nazwa zamku. Po bokach widnieją kamienne płyty. Na tej po prawej stronie wykuto datę 1631 – to rok zakończenia budowy wieży zegarowej, która strzeże głównego wejścia. Litera „W” na drugiej płycie oznacza wieczną trwałość. – Taka była myśl Krzysztofa Ossolińskiego, żeby jego zamek trwał przez wieki. Niestety, z pełnym wyposażeniem stał tylko 11 lat. Szwedzi podczas potopu zrabowali wszystko, co dało się wywieźć, a Rosjanie podczas konfederacji barskiej doszczętnie zamek spalili. Ale do dzisiaj konstrukcja stoi – zauważa przewodniczka. Co więcej, dziś budowla jest zabezpieczona. Większość obiektu zadaszono, wzmocniono najbardziej narażone fragmenty, udostępniono do zwiedzania niemal wszystkie miejsca w zamku.

Skąd pomysł wybudowania czegoś tak imponującego?

– Krzysztof Ossoliński liczył na odziedziczenie Ossolina, gdzie stał rodowy zamek magnatów. Ojciec podarował jednak Ossolin młodszemu synowi, Jerzemu. Uniesiony ambicją Krzysztof postanowił wybudować sobie zamek największy, najpiękniejszy i najbogatszy nie tylko w Polsce, ale w całej Europie. I rzeczywiście, do czasu wybudowania Wersalu nie było na kontynencie większego. Różnica była taka, że Krzyżtopór był pod względem technicznym bardziej zaawansowany. Posiadał innowacyjny system grzewczy. Kominki miały kanały wentylacyjne, a umieszczone w ścianach nawiewy dogrzewały pomieszczenia. W zamku były windy towarowe, była też kanalizacja, której Wersal nie posiadał – tłumaczy pracowniczka zamku.

Dawna wielkość

„Przybywszy o dwie mile do Iwanisk drogą wybornie robioną, rozkazał tam zatrzymać wszystkim powozom, a sam wsiadłszy na konia pojechał o ćwierć mili, dla oglądania zwalisk sławnego niegdyś pałacu w Ujeździe, oglądawszy zaś gmach ten z zewnątrz oraz wewnątrz (…) rozpamiętywał wielkość Polaków w gmachu przypominający” – pisał Adam Naruszewicz o wizycie, jaką 10 czerwca 1787 r. złożył w Ujeździe Stanisław August Poniatowski. Krzyżtopór od kilkunastu lat był już wtedy w ruinie. I tak pozostało do dziś.

Nic na to nie wskazywało. Początek był obiecujący – budowa ruszyła w 1621 r., a zakończono ją już w 1644.

– Jak na XVII wiek 23 lata to bardzo szybko, bo takie budowle powstawały w tamtych czasach 50–60 lat. Tu poszło sprawnie, bo budulec był na miejscu. Była tu jeszcze jedna ważna rzecz – woda. Z zamku do dzisiaj wypływa źródło wody – opowiada Monika Starzyńska, prowadząc nas z rozświetlonego słońcem dziedzińca do zamkowych stajni. Schodzimy łagodnie opadającą pochylnią. Nigdy nie było tu schodów, bo tędy prowadzono konie. Niewielkie okna, umieszczone tuż nad poziomem ziemi, dają mało światła. Uwagę zwracają wnęki w ścianach po obu stronach bardzo długiego pomieszczenia. W nich miały się znajdować kryształowe lustra. Nie chodziło o to, żeby konie się w nich przeglądały, tylko żeby stajnie doświetlić. Poniżej linii okien miały znajdować się marmurowe żłoby. Stajnie są dwie, usytuowane naprzeciw siebie w piwnicach po przeciwległych stronach dziedzińca. Na podstawie liczby wnęk można wnioskować, że Ossoliński mógł tam mieć ponad 100 koni.

Rybki w suficie

Zamkowe źródło było na tyle obfite, że woda z niego płynąca wystarczała dla zaspokojenia potrzeb całego zamku. Miejsce, z którego wypływało, obmurowano, tworząc z niego kamienną sadzawkę, nad nią zaś wybudowano wieżę. Dziś w sadzawce gromadzi się woda, ale samo źródło bije z innego miejsca, wciąż jednak na terenie zamku.

Z wieżą zbudowaną nad źródłem sąsiaduje największa wieża zamku, ośmioboczna. Dziś jest to przestrzeń otwarta, nakryta jedynie tymczasowym dachem, jednak otwory w ścianach wskazują miejsca, w których były belki stropowe. Na samej górze wieży widać owalne otwory okienne. Tam mieściło się obserwatorium Ossolińskiego, który interesował się astronomią i astrologią. Niżej, między pierwszym a drugim piętrem, znajdowało się… akwarium. Ponieważ na pierwszym piętrze usytuowano jadalnię, konsumenci mogli podziwiać pływające nad ich głowami rybki.

– Prawdopodobnie akwarium nie zajmowało całej przestrzeni przekroju wieży, lecz było umieszczone pośrodku. W tamtych czasach nie było przecież takiego szkła jak dzisiaj, nie zdołałoby ono utrzymać takiej ilości wody – zauważa pracowniczka zamku.

Na tyłach zamku, tam, gdzie wypływa woda ze źródła, kiedyś znajdował się ogród w stylu włoskim. Obecnie przestrzeń ta jest uporządkowana, a wysypane żwirem ścieżki wyznaczają miejsca, którymi biegły alejki.

Galeria przodków

Wracamy na dziedziniec. Wpatrujemy się w zdobiące ściany głównej budowli rzędy bogato obramowanych prostokątów, wypełniających przestrzeń między oknami. Wieńczą je okrągłe, a w górnej kondygnacji mające kształt czterolistnej koniczyny wnęki. W nich, jak się dowiadujemy, znajdowały się herby rodowe osób, którym poświęcono tę przestrzeń. Łatwo sprawdzić, o kogo konkretnie chodzi, dzięki widniejącym u podstawy każdego z prostokątów napisom.

– To galeria przodków. W prostokątach wieszano portrety osób, które opisują dedykacje. Było ich 40. Obrazy wieszano, gdy przyjeżdżał ktoś ważny, po czym były zdejmowane – wyjaśnia przewodniczka. Szczęśliwie większość napisów zachowała się. Co więcej, wszystkie są w języku polskim. Każdy z nich kończy się formułą: „Honor domu iego y pamięć”.

– O, tu widnieje inskrypcja dla najstarszej z rodu Ossolińskich: „Elżbiecie Janinowej, pranadbabce, 1390” – Monika Starzyńska wskazuje ręką jeden z prostokątów zdobiących górną kondygnację. – Na pewno wisiały tu, gdy król Władysław IV Waza przyjechał na wesele jedynego syna właściciela zamku, Krzysztofa Baldwina – dodaje.

Wielką pomocą dla zwiedzających Krzyżtopór jest wizualizacja w aplikacji mobilnej. Dzięki niej możemy zobaczyć na ekranie telefonu, jak prawdopodobnie wyglądały poszczególne miejsca zamku w swojej pełnej krasie. Szczególne wrażenie robi na nas sala balowa, największe pomieszczenie zamku. Gołe ściany, które oglądamy w realu, na ekranie telefonu wypełniają się wspaniałymi zdobieniami. Żwir i pył, który mamy pod stopami, w wirtualnej przestrzeni zamienia się w błyszczącą posadzkę z białego i czarnego marmuru. Tak to musiało wyglądać – historyk sztuki tworzący aplikację odtworzył wygląd posadzki na podstawie skrawka dwóch płyt marmurowych, które zachowały się pod oknem w jednym z narożników.

Co dalej?

Zamek Krzyżtopór ma status pomnika historii. Oglądany z zewnątrz nie wydaje się tak duży jak w rzeczywistości. Jego kubatura to 70 tys. metrów sześciennych. Na to, żeby go spokojnie zwiedzić, zaglądając we wszystkie dostępne miejsca, trzeba około trzech godzin.

Obecnie zabytek jest własnością państwa. Wiele się tu dzieje. Dzięki zagospodarowaniu przestrzeni powstałej po wybraniu ziemi z wnętrza jednego z bastionów na terenie zamku powstała kawiarnia, jest też ogromna sala konferencyjna, są toalety. Wszystko to służy przede wszystkim turystom. Zamek można zwiedzać każdego dnia, istnieje też opcja zwiedzania nocnego z przewodnikiem. Szczegóły bogatej oferty można znaleźć na stronie krzyztopor.org.pl.

W połowie maja pojawiła się dla zamku nowa szansa: rząd zapowiedział przeznaczenie ogromnych środków na ratowanie i odbudowę zabytków. Krzyżtopór został wymieniony jako przykład obiektów, które odbudowa powinna objąć w pierwszej kolejności. Gdyby to się udało, perła architektury, jaką już teraz jest świętokrzyski zamek, zajaśniałaby pełnym blaskiem. Ale i dziś świeci naprawdę jasno.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.