Dobry PR Bolesława Chrobrego

Ks. Sławomir Czalej; GN 14/2011 Gdańsk

publikacja 13.04.2011 06:30

Cena dobrego wizerunku, wartość dobrego imienia czy sława świętości to tematy trzydniowych debat Gdańskiego Areopagu (25–27 marca br.), których wspólnym mianownikiem była kolejna alegoria umieszczona na gdańskiej Złotej Bramie.

Dobry PR Bolesława Chrobrego ks. Sławomir Czalej/ GN Cena dobrego wizerunku, wartość dobrego imienia czy sława świętości to tematy trzydniowych debat Gdańskiego Areopagu (25–27 marca br.), których wspólnym mianownikiem była kolejna alegoria umieszczona na gdańskiej Złotej Bramie.

Kobieta z zakręconą trąbą w ręku, promienistym słońcem i tajemniczą głową u jej stóp wyraża cnotę Sławy, rzadziej zwaną Famą. Przed wiekami gdańszczanie umieścili ją na Złotej Bramie w jednym rzędzie – od strony zachodniej – z Pokojem, Wolnością i Szczęściem.

Sławny papież czy sławne czyny?

Jan Paweł II, wcześniej mało znany światu kardynał z Krakowa, był sławny i powszechnie szanowany nie tyle ze względu na piastowane przezeń stanowisko, ile przez swoje życie. – O wielkości papieża zdecydował przede wszystkim fakt, że jego słowa były tożsame z czynami. Był tym, za kogo się podawał – podkreślił znany nie tylko z telewizji rzecznik prasowy kurii krakowskiej ks. dr Robert Nęcek.

Niestety, podziw dla papieża nie idzie w parze z chęcią naśladowania. Z badań sondażowych – przeprowadzonych przed debatą wśród uczestników Gdańskiego Areopagu – wynika, iż Polacy nie naśladują Jana Pawła II w jego pobożności i duchowości. Tak twierdzi ponad 60 proc. respondentów. Czy zatem sława najsłynniejszego górala sprowadza się jedynie do kremówek, już niekoniecznie obejmując znajomość jego encyklik? Na pewno konieczny jest nam – Polakom – porządny rachunek sumienia. Także z tego, że obarczaliśmy papieża odpowiedzialnością za tysiące spraw na płaszczyźnie politycznej, gospodarczej czy społecznej, podczas gdy on sam przekazywał nam prawdy proste i pewnie o wiele ważniejsze.

– To, z czego nasz naród nie zdaje sobie sprawy, to fakt, że 90 procent papieskich haseł stanowią teksty biblijne – podkreśliła Halina Radacz, diakon parafii ewangelicko-augsburskiej w Żyrardowie. W kontekście rychłej beatyfikacji Jana Pawła II ks. Nęcek podkreślił, że święci są wzorami osobowymi, których potrzebujemy. – Ich brak powoduje, że zaczynamy uprawiać filozofię motylka. Trochę na tym kwiatku, trochę na innym, ale nigdzie na poważnie i na dłużej – wyjaśnia. Rzecznik krakowskiej kurii zgodził się ponadto z tezą, że największymi wrogami świętych, są... hagiografowie. Przedstawiają ich życie jako wielce cudowne, niedostępne dla zwykłego śmiertelnika, który w konsekwencji myśli, że to nie dla niego! Wielkim skarbem, spuścizną po Janie Pawle II są właśnie jego beatyfikacje i kanonizacje.

Wynosząc tak wielu tak różnych ludzi do chwały ołtarzy, dał nam niejako sposobność, aby każdy z nas choć w części odnalazł drogę dla siebie. Pomijając tzw. sprawy wielkie związane z papieżem, warto zaczerpnąć od niego jego sposób podejścia do modlitwy. – Dobrze każdego dnia znaleźć o świcie choć krótką chwilę, aby powierzyć Bogu sprawy nadchodzącego dnia, a wieczorem się z nich rozliczyć – wskazał ks. Robert.

Sławna czy niesławna Polska?

O to, czy sława jest bardziej etosem czy raczej towarem wizerunkowym, spierali się m.in. Włodzimierz Cimoszewicz, były premier i marszałek Sejmu, Andrzej Nowak, historyk, sowietolog i profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, oraz Paweł Śpiewak, również profesor, socjolog i historyk idei z Uniwersytetu Warszawskiego.

– Greckie i rzymskie pojmowanie sławy nie oznacza, że nazwisko znajdzie się w nagłówkach gazet, ale że przejdzie do nieśmiertelności – wyjaśnił prof. Nowak, przywołując jako przykład ojców założycieli Unii Europejskiej. Im bowiem, niezależnie od tego, czy o nich pamiętamy i ich szanujemy, zostanie przyznana wieczna, nieśmiertelna, nieprzemijająca sława. Niestety, zdaniem profesora z UJ, Polacy mają złe zdanie o sobie. Być może dlatego, że u podstaw sławy Polski leżało męczeństwo św. Wojciecha, które dobrze wizerunkowo wykorzystał Bolesław Chrobry, wykupując ciało męczennika i organizując zjazd gnieźnieński. – Ceną tej sławy przez kolejne wieki było męczeństwo i ofiara. Ale nie tylko Polska ma taką historię – wyjaśnia historyk i dodaje, że bitwy pod Wiedniem w 1683 roku czy pod Warszawą w 1920 r. też pociągnęły za sobą straty, ale przydały nam szacunku w świecie.

Zdaniem profesora Nowaka, świat licytuje się dzisiaj na ofiary, choć jego zdaniem nie są one jedynym źródłem naszej sławy na arenie międzynarodowej. Aukcja jednak trwa. Przykładem jest Federacja Rosyjska, która czyni ogromne wysiłki na rzecz upamiętnienia ofiar ostatniej wojny światowej. Także Niemcy produkują filmy upamiętniające ofiary wśród Niemców walczących z nazizmem. – Skutkiem tego jest fakt, że na defiladzie zwycięstwa to kanclerz Niemiec zasiada obok prezydenta Rosji, a nie premier czy prezydent z Polski – mówi.

Z taką opinią nie zgodzili się ani prof. Śpiewak, ani premier Cimoszewicz. Pierwszy podkreślił, że wizja historii prof. Nowaka, wizja ofiar uprawniają nas fałszywie do poczucia niewinności, że nigdy nic złego nikomu nie zrobiliśmy. – Sławę można budować nie przez tworzenie jednostronnej wizji przeszłości, ale wizji pełnej, niekiedy dla nas gorzkiej – argumentował. Zdaniem W. Cimoszewicza, Polska może zbudować sławę na obrazie pozytywnym, jako kraj „twórczego napięcia”. Po to, żeby przyciągać do nas gigantyczne pieniądze, które oznaczają inwestycje, co będzie procentować w przyszłości. Zdaniem premiera, zmienia się też myślenie Polaków o sobie. Młode pokolenie postrzega siebie znacznie lepiej niż ich rodzice.

Zdaniem prof. Nowaka, są to jednak działania krótkoterminowe. Historyk uważa, że należy docierać do masowej wyobraźni, zadbać o pamięć i polską rację stanu, tak jak to zrobił prezydent Gruzji Saakaszwili, który zamówił w Hollywood film o wojnie rosyjsko-gruzińskiej z 2008 roku. Na świecie Polska jest postrzegana jako kraj specyficzny i wyjątkowy. Szkoda tylko, że owa wyjątkowość jest oparta na cieszącej się w Niemczech ogromnym uznaniem prozie Stasiuka, który pokazuje Polskę jako kraj ludzi bez zębów i kraj brudnych toalet.

Prowadzący dyskusję dziennikarz Maciej Wierzyński, próbując nieco rozładować atmosferę, przytoczył jedną z udanych kampanii reklamowych polskiej wódki w Ameryce. – Polska została pokazana jako kraj produkcji ziemniaków, i to metodami tradycyjnymi. Wóz jechał nie na gumach, ale na obręczach, wioząc kartofle – podkreślił. Efekt? Wódka znikła z półek! Zdaniem Wierzyńskiego, nie wiadomo, czy Amerykanie uwierzyliby nam, gdybyśmy reklamowali się jako producenci komputerów. – Ta promocja była dobra dla wódki, ale czy dla Polski? – zapytał nieco retorycznie i smutno prof. Nowak.

Niesława PRL

Ostatniego dnia debata dotknęła m.in. trudnego tematu ujawnienia teczek i kwitów z IPN-u. – Jest to kwestia pytania: lepiej wiedzieć czy nie wiedzieć? – rozpoczął Antoni Dudek, politolog i historyk, pracownik naukowy Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych UJ oraz IPN. Ryzyko związane z udostępnianiem zasobów archiwalnych jest dwojakie. Po pierwsze w zasobach możemy napotkać dokumenty, które będą zawierały informacje fałszywe, mogące zaciążyć poważnie na życiu wielu ludzi. Stąd w wielu krajach, np. w Wielkiej Brytanii, realizuje się przesłanie trzydziestu, a nawet pięćdziesięciu lat karencji. – Czym innym jest jednak karencja archiwalna w Wielkiej Brytanii, a czym innym w Polsce, która miała za sobą fazę braku demokracji – zauważa Dudek. Z drugiej strony, gdy archiwa otworzymy później, nie będzie już świadków i konfrontacja, walka o prawdę, stanie się niemożliwa. Zdaniem Dudka, archiwa należy jednak otwierać. – W skali społecznej ryzyko ich otwarcia jest warte swojej ceny – podkreślił.

W opinii Janiny Paradowskiej, dziennikarki „Polityki”, czwarta władza ucieka od odpowiedzialności. – Chętnie wydajemy wyroki, a nawet wykonujemy egzekucje. Można by wymienić całą listę ludzi skrzywdzonych przez media, gdzie trudno zrehabilitować się sprostowaniami – przekonuje żurnalistka. – Czy jednak ludzie publiczni nie powinni być przygotowani na to, że można o nich powiedzieć więcej? – spuentował spór Wierzyński.

Wreszcie o dobrym imieniu jako kapitale wypowiedział się naukowiec, matematyk, Andrzej Jacek Blikle (z „tych” Bliklów). Przywołał powojenne losy rodziny Wedlów, którzy rozpoczynali produkcję słodyczy, zamawiając towary na słowo. Także jego ojciec podkreślał, że „nie można poświęcić renomy firmy dla zysku”. Czego zatem brakuje w życiu publicznym w Polsce? Pewnie także tego, co obserwujemy np. w Niemczech. Tam minister obrony narodowej Karl-Theodor zu Guttenberg, ze słynnego rodu szlacheckiego sięgającego korzeniami XIV w., dopuścił się plagiatu w swojej pracy doktorskiej. Medialna gwiazda natychmiast znikła z życia politycznego. Podobnie było z aferą kokainową, w którą zamieszany był wiceprzewodniczący Centralnej Rady Żydów w Niemczech Micheal Friedman. – W Polsce tego brakuje. Jest świństwo, ma być reakcja. Do widzenia! – podkreślił Kai Baumann, dyrygent, kierownik artystyczny Polskiej Filharmonii Bałtyckiej. Jego wypowiedź sala nagrodziła brawami.