To jest Pan!

ks. Włodzimierz Lewandowski

publikacja 23.04.2011 18:20

Patrzymy na wypełnione Darem ręce. Ręce zanurzające w wodzie, podające Hostię, namaszczające Krzyżmem głowę, wyciągnięte nad żałującym w geście rozgrzeszenia, wiążące ręce stułą… Patrzymy na te ręce i pytamy. To jest Pan?

To jest Pan! Józef Wolny/Agencja GN

Zaskoczenie

Lektura opisów spotkań z Jezusem Zmartwychwstałym dość szybko prowadzi do szokującego odkrycia. Uczniowie nie rozpoznają Pana. Nie rozpoznaje Go również Maria Magdalena. Co może dziwić. Ostatecznie spędzili z Nim trzy lata. Dzielili trudy i niewygody codzienności. Znali dokładnie każdy rys twarzy. Rozumieli gesty. Czyżby Pan aż tak bardzo się zmienił? Jeden tylko Jan nie miał wątpliwości. To jest Pan! Dziś trudno powiedzieć dlaczego Piotr rzucił się do wody i zaczął płynąć do brzegu. Otworzyły mu się oczy, czy zaufał Janowi. Jedno jest pewne i warte zapamiętania. Rozpoznał wielokrotnie nazywany umiłowanym uczniem. Tylko on potwierdził swoją miłość trwaniem przy Mistrzu do końca, gdy inni uciekli, pochowali się, bądź zaparli. Powiadają, że miłość jest ślepa. Nie jest. Miłość widzi to, co brak miłości zasłania. Zapisujemy tę lekcję, by za chwilę do niej wrócić.

Powierzony dar

O ile możemy mówić o zaskoczeniu, a wręcz szoku uczniów, tego samego nie możemy powiedzieć o Jezusie. Raz tylko ewangelista odnotowuje, że zarzucił Apostołom brak wiary. On zna serce człowieka. Wiedział kogo wybrał. Wiedział kto Go zdradzi i według wszelkiego prawdopodobieństwa przewidział ich ucieczkę spod krzyża. Co najważniejsze wiedział w Wieczerniku komu powierza Pamiątkę Męki. Że składa ją w ręce niegodne, oddaje się sercom bardziej małostkowym niż kochającym, powierza ludziom, którzy jeszcze nie dorośli, a sam Dar ich przerasta. Mimo to powierza. Bo miłość jest mimo wszystko.

Nic się nie zmieniło

Dziś. To słowo zostało wypowiedziane w synagodze w Nazarecie. Dziś się wszystko spełnia. Dziś Jego uczniowie niczym nie różnią się od pierwszego pokolenia. Zdradzają, uciekają, zapierają się, wątpią. Dziś, jak w Wieczerniku, takim, a nie innym ludziom, Jezus powierza Dar. Siebie samego. Choć tak trudno w to uwierzyć. Na tyle trudno, że okrzyk zachwytu i zarazem wyznanie umiłowanego ucznia zamienia się w pytanie. Patrzymy na wypełnione Darem ręce. Ręce zanurzające w wodzie, podające Hostię, namaszczające Krzyżmem głowę, wyciągnięte nad żałującym w geście rozgrzeszenia, wiążące ręce stułą… Patrzymy na te ręce i pytamy. To jest Pan? Przecież my znamy tych ludzi. Wiemy, kim są i skąd pochodzą. Znamy ich czyny i słabości. I to jest Pan?

Oczy na uwięzi

To nie jest Pan. Odpowiemy za każdym razem, gdy skupimy wzrok wyłącznie na rękach. Gdy zatrzymamy się na wyłącznie ludzkiej historii. Oddzielając dzieła Boga od losu człowieka. Odmawiając Mu prawa do decydowania komu powierzyć Dar. Bo to jest odmawianie Bogu prawa. Bo Bóg ma prawo powierzyć Dar komu chce i kiedy chce. Bo miłość jest mimo wszystko.

To jest Pan! Odpowiemy za każdym razem, gdy na odkupioną przez Jezusa rzeczywistość będziemy spoglądać jak On – sercem. Gdy nie rozumiejąc Pisma i pogmatwanej ludzkiej historii zawierzymy Bożemu wyborowi. Gdy z zabrudzonych dłoni, mimo wszystko, przyjmiemy okruszynę Chleba. Gdy od trzymanej w dłoni zdrajcy i zaprzańca lampy zapalimy nasze Światło. Dopiero wtedy zobaczymy to, co brak miłości nam zasłonił. Dar. Przygodnego Wędrowca. Dopiero wtedy nasze serce będzie zdolne zaśpiewać Alleluja.


 

TAGI: