Nie tylko w polityce

Szukaj sensu z Koheletem. Andrzej Macura

publikacja 09.05.2011 14:39

Wszystko jest bez sensu – mawiają czasem zdesperowani kapitulanci. Jak ich pocieszyć? Jak przekonać, żeby się nie załamywali? Przecież mają rację.

Nie tylko w polityce Henryk Przondziono/Agencja GN Gdy niebo przykrywają czarne chmury trudno roztropnie zakładać, że nie spadnie z nich deszcz...

Jesienią 1989 roku, gdy był już „wasz prezydent, nasz premier” i gdy wokół padały kolejne komunistyczne rządy, mogło się wydawać, że będzie już tylko lepiej. Wtedy naprawdę czuło się, że praca każdego to drobna cegiełka w budowaniu lepszej przyszłości. Mijały lata, świeżość tamtych rewolucyjnych zmian zastąpiły biurokracja i kumoterstwo, a nieudolność konkurowała z prywatą. A potem było już tylko zwyczajnie. Czyli byle jak. Roztrwoniliśmy tak pięknie zapowiadającą się przyszłość. Czego zabrakło? Zabrakło zwykłej, uczciwej i mozolnej pracy.

I tak jest w wielu sprawach. Nie tylko w kierowaniu państwem. Świetnie zapowiadające się pomysły, po których zostaje byle co, dobrze prosperujące firmy, które nagle z niezrozumiałych powodów bankrutują. I  szerokie horyzonty ideałów, po których zostają klapki na oczach i zaciętość wojownika talibanu. Kohelet musiał widzieć podobne trwonienie szans, skoro pisze:

Biada ci, kraju, którego królem jest prostak
i gdzie książęta już z rana ucztują!
Szczęśliwyś, kraju, którego król ze szlachetnie urodzonych pochodzi,
i gdzie książęta w czasie właściwym ucztują,
na sposób męski, bez uprawiania pijaństwa.

Życia trzeba używać. Ale gdy to używanie staje się ważniejsze od pracy, utrzymanie władzy od dobrego gospodarowania, a ambicje od dobra wspólnego, wszystko można zniszczyć.

Skutkiem wielkiego lenistwa chyli się strop,
gdy ręce są opuszczone, przecieka dom.

Tak. Lenistwo, zwłaszcza to ukryte pod pozorem wiecznego zapracowania, prowadzi do katastrofy. Podobnie jest, gdy stanowczością przykrywa się niekompetencją, a intuicją zastępuje rzetelne rozeznanie tematu. Pojawia się wtedy jeszcze jedno zło. Ci,  którzy próbują przeciwstawić się takiemu stanowi rzeczy, gotują sobie smutny los. W najlepszym razie zepchniętych na margines oszołomów. Ale bywa i gorzej. Kohelet, pisząc o leniwych władcach gorzko radzi:

Gdy dla zabawy gotują biesiadę
i wino życie rozwesela,
a pieniądz na wszystko pozwala:
w myślach nawet swoich nie złorzecz królowi
ani w sypialni swojej nie przeklinaj możnego,
bo ptactwo powietrzne zaniesie głos,
a to, co skrzydlate, doniesie słowa.

Intrygi, intrygi, intrygi. Król może nie dbać o kraj. Szef o firmę. Zwłaszcza gdy nie jego. Zawsze jednak znajdzie czas, by zająć się sprawami personalnymi. Działanie  to świetnie przecież nadaje się do udawania faktycznej pracy.

Skoro tak jest, skoro najlepiej prosperujące królestwa tak łatwo może zniszczyć król-prostak, to po co w ogóle się wysilać? Nie lepiej, nie dbając o innych, zacząć uprawiać swoją małą, ale własną działkę?

Wyrzuć swój chleb na powierzchnię wód -
a przecież po wielu dniach odnaleźć go możesz

- pisze Kohelet.  To trudne do zrozumienia powiedzenie, które wedle jednych jest zachętą do podejmowania ryzyka (może w morskim handlu?), dla innych wezwaniem do hojności, czy wskazaniem dla siewcy, ma też swój duchowy sens. Bądź roztropny. Pomyśl o przyszłości. Zabezpiecz się. Chodziło mu zapewne o sprawy majątkowe. Czy czytane w kontekście ostrzeżenia przed złorzeczeniem władcy wskazanie to nie jest poniekąd radą ostrożnego postępowania wobec niego? Władcy przemijają. Czy warto się narażać?

Słucham dalej rad Koheleta zastanawiając się już nie nad tym, jak zmienić świat, ale jak zabezpieczyć swoją przyszłość.

Rozdaj część między siedmiu czy nawet ośmiu,
bo nie wiesz, co może się złego przydarzyć na ziemi.

No proszę. A ostatnio rządzący Polską uznali, że lepiej nie powierzać swojej przyszłej emerytury dwom, ale dać wszystko jednemu. Kohelet nie uznał by tego za roztropne. I chyba nie lubiłby też twierdzeń sprzecznych z najprostszym doświadczeniem. Że „się zrobi”, kiedy nie ma pomysłu kto i jak, że dwutlenek węgla to największy wróg środowiska, że większe podatki są dla dobra obywateli, że wystarczy zmienić władzę, by natychmiast było lepiej i wiele wiele innych. Trzeźwo stąpał po ziemi, gdy pisał:

Gdy chmury napełnią się deszczem,
wylewają go na ziemię.
A jeśli drzewo upadnie -
na południe czy też na północ -
na miejscu, gdzie upadnie, tam leży.

„Dana woda, napotykająca na otwór czyli szczelinę, wypływa. Praw fizyki pan nie zmienisz i nie bądź pan głąb” – ująłby to współczesny twórca kabaretowych skeczów. Słuszna to uwaga. Nie bądź głupi i uważaj co robisz. Ideologia nie zmieni praw fizyki, a chciejstwo zasad zdrowego gospodarowania. Dlatego realizując swoje plany włącz myślenie.

Kto baczy na wiatr, nie będzie siał,
a kto ma chmury patrzy, nie będzie zbierał.

Bo wiatr wywieje siane ziarno, a deszcz uniemożliwi zbiór. Więc trzeba uważać. Choćby na tyle, na ile się da, bo przecież wszystkiego człowiek wiedzieć i przewidzieć nie może.

Jak nie wiesz, którą drogą duch wstępuje w kości,
co są w łonie brzemiennej,
tak też nie możesz poznać działania Boga,
który sprawuje wszystko.

Ale pracuj. Pracuj jak najroztropniej. Przewidując możliwe zagrożenia, uwzględniając że coś może pójść nie tak.

Rano siej swoje ziarno
i do wieczora nie pozwól spocząć swej ręce,
bo nie wiesz, czy wzejdzie jedno czy drugie,
czy też są jednakowo dobre.

Pracuj, żeby tu na ziemi mieć jasne i pogodne dni. Bo:

Przyjemne jest światło
i miło oczom widzieć słońce.
Tak więc jeżeli człowiek wiele lat żyje,
ze wszystkich niech się cieszy
i niech pomni na dni ciemności,
bo będzie ich wiele.
Wszystko, co ma nastąpić, to marność.

Tak. Te dni ciemności, dni bólu i smutku niechybnie kiedyś nadejdą. Możesz tylko postarać się, by tych jasnych było maksymalnie dużo. Ale nic więcej nie jesteś w stanie zrobić.

Nie ma co liczyć, że jutro będzie lepiej. Wszystko jest bez sensu – mawiają załamani, a przyjaciele  zastanawiają się jak pocieszyć. A przecież nie ma jak. Przecież faktycznie wszystko jest bez sensu. I dopóki nie wzejdzie Światło, które Nie zna Zachodu, Jezus Chrystus, jesteśmy skazani na poruszanie się w oparach bezsensu i absurdu…