Jak w saunie

Ks. Rafał Kowalski; GN 22/2011 Wrocław

publikacja 10.07.2011 06:30

Wbrew pozorom nie chcemy narzekać na zmieniający się klimat ani na wysoką temperaturę, wilgotność powietrza czy świecące od dłuższego czasu słońce. Tym razem chodzi o ciszę.

Jak w saunie ks. Rafał Kowalski/ GN - Przewodnicy powinni zakończyć wszelkie wyjaśnienia przed bramą świątyni - mówi bp Andrzej Siemieniewski.

Kilkadziesiąt lat temu Kazimierz Pawlak, główny bohater kultowej trylogii Sylwestra Chęcińskiego, w filmie „Nie ma mocnych”, próbując podsłuchać, jakich argumentów używa jego wnuczka Ania, by przekonać swojego niedoszłego męża do do ślubu kościelnego, przykładając ucho do drzwi, powiedział: „Cicho jak w kościele”. Czy to porównanie będzie zrozumiałe dla współczesnego pokolenia? Mamy poważne obawy, by sądzić, że nie.

Wypłoszeni ze świątyń

Wrocławska katedra, poniedziałek godz. 11. Wchodzimy na chwilę. Siadamy w pobliżu wyremontowanej nie tak dawno przepięknej ambony ozdobionej płaskorzeźbami wykonanymi w alabastrze i już po chwili z ust przewodnika wycieczki, która zajęła miejsca po drugiej stronie nawy głównej, dowiadujemy się co nieco o autorze tych rzeźb, poznajemy historię świątyni, znajdujących się w niej obiektów, przy których warto się zatrzymać. Niestety okazuje się, że ów pan około czterdziestki ma konkurencję. Za nami bowiem zasiadła grupa dzieci, najwyraźniej nie bardzo zainteresowanych zwiedzanym obiektem sakralnym. Ich przewodniczka ma mikrofon i niewielki głośniczek. Dzięki takiemu wyposażeniu z jednej strony udaje jej się przekrzyczeć swoich podopiecznych, z drugiej – nie daje żadnych szans swojemu konkurentowi (a może współpracownikowi?) w oprowadzaniu turystów po zabytkach Wrocławia. Nie mija pięć minut, a matkę dolnośląskich kościołów odwiedza kolejna grupa, tym razem niemieckojęzyczna.

– W ten sposób katedra, podobnie jak wiele innych kościołów, została wyłączona jako miejsce modlitwy w ciągu dnia – mówi bp Andrzej Siemieniewski, dodając, że kiedyś ludzie nawiedzali te miejsca, by choć przez krótką chwilę w ciszy rozmawiać z Bogiem. – Dziś zostali przepłoszeni przez turystów – zauważa ksiądz biskup. Zwraca przy tym uwagę, że fakt, iż ktoś wchodząc do kościoła, przenosi tu rozgadanie i rozgardiasz z ulicy, jest czymś zwyczajnym. – Człowiek może odzwyczaić się od ciszy, jeśli całymi godzinami, miesiącami i latami, bez względu na to, czy pracuje czy odpoczywa, przebywa w atmosferze hałasu, dlatego trzeba pomóc mu, by w świątyni doznał przemiany i zrozumiał, że znajduje się w przestrzeni świętej. To zadanie dla duszpasterzy – zaznacza.

Jako przykład podaje instytucje świeckie. – Jest wiele miejsc wypełnionych ciszą, ale nie tylko ze względu na to, że onieśmielają zwiedzających i że czują oni nieodpartą potrzebę milczenia. Po prostu ludzie mają świadomość, że tej ciszy się wymaga. Przypomina się o tym stosownym napisem, a jeśli ktoś się zapomni, wówczas obsługa delikatnie, a jednocześnie stanowczo przypomni mu o odpowiednim zachowaniu. Trzeba po prostu przenieść podobne zwyczaje do kościołów, szczególnie tych, które są często i chętnie zwiedzane przez turystów. Nie możemy oczekiwać, że bez nauki i przypominania ludzie sami będą w sobie rozwijać świadomość sacrum w kościołach. Bez nauki ta świadomość będzie raczej więdnąć. Jest potrzeba przypominania, że kościół, jeśli jest miejscem rozmowy, to z Panem Bogiem – mówi bp Andrzej.

Chcę się zrelaksować

A może po prostu cisza nie jest czymś, czego ludzie dziś pragną? Widok osoby spacerującej po parku czy lesie ze słuchawkami w uszach nikogo nie dziwi. Żyjemy w świecie, którego cechą charakterystyczną jest – jak przypomniał kilka lat temu papież Benedykt XVI – mnogość różnego rodzaju częstotliwości i głosów docierających do naszych uszu. Naukowcy zajmujący się komunikacją zwracają uwagę, że ilość wiadomości, które w XVII w. człowiek otrzymywał przez całe życie, dziś dostaje z weekendowym wydaniem takiej czy innej gazety. Jak się okazuje, pierwsza czynność, jaką wykonuje większość z ludzi po powrocie z pracy, to włączenie telewizora lub radia. Z każdej strony ktoś do nas mówi. Można ulec złudzeniu, że przyzwyczailiśmy się do życia w atmosferze hałasu i wołanie o oazy ciszy w naszym mieście to po prostu walka z wiatrakami.

Nic bardziej błędnego. Aby się o tym przekonać, wystarczy odwiedzić saunarium Wrocławskiego Parku Wodnego. – To miejsce relaksu i odprężenia, dlatego tak ważne jest to, aby zachowywać się w nim w sposób kulturalny i spokojny – mówi Mariusz Prasał, rzecznik prasowy Aquaparku, dodając, że korzystając z saun, należy uszanować ciszę, a dla zapominalskich w każdej kabinie znajduje się tabliczka przypominająca o tej ważnej zasadzie. Poza tym oprócz saun można tu również korzystać ze specjalnego pokoju relaksu, który jest przeznaczony do odpoczynku. Jeśli by komuś przyszło do głowy prowadzenie w tych miejscach głośnych konwersacji, zostanie natychmiast upomniany nie przez obsługę, ale przez samych użytkowników.

 A zatem potrzebujemy ciszy i spokoju? Biskup Andrzej nie ma co do tego wątpliwości. – W czasie Mszy św. beatyfikacyjnej 1 maja, w której uczestniczyło ponad milion ludzi, w pewnym momencie padła zachęta do zachowania ciszy – wspomina. – Wcześniej był czas na śpiewy i wiwatowanie, ale po Komunii św. nastąpiła głęboka cisza. Tak wielki tłum potrafi ł milczeć i modlić się. Ta cisza była transmitowana do kolejnych setek milionów ludzi na całym świecie. Wystarczy, by była czymś wypełniona, w tym przypadku obecnością Boga i modlitwą – dodaje.

Letnie zwiedzanie

Zbliżające się wakacje i urlopy sprzyjają także wizytom w miejscach świętych. Wiele z nich to wspaniałe dzieła sztuki i nie ma w tym nic złego, jeśli z takich odwiedzin przywieziemy fotografie i filmy. Wykonując je, uszanujmy jednak tych, którzy przyszli, by się modlić, i niech nasze zwiedzanie ma także drugi etap, to znaczy niech nie zabraknie cichej rozmowy z Bogiem czy kontemplacji znajdujących się w danym miejscu obrazów, mozaik czy rzeźb. Były tworzone z myślą, by pomóc człowiekowi przeżyć sacrum. W dużej mierze to od nas zależy, czy przyszłe pokolenia nie będą mówić: „cicho jak w saunie”.

Nie przeszkadzać sobie

Bp Andrzej Siemieniewski, biskup pomocniczy archidiecezji wrocławskiej

– Wiele z naszych kościołów to wspaniałe dzieła sztuki i bardzo cieszy nas fakt, że są one chętnie odwiedzane przez turystów. Niemniej jednak może warto, by przed wejściem do takiej świątyni pojawił się napis w kilku językach o następującej treści: „Znajdujesz się w miejscu ciszy i kontemplacji. Tu nie rozmawiamy, a przewodnicy wycieczek proszeni są o zakończenie swoich objaśnień na zewnątrz”. Wbrew pozorom ta informacja pomoże nie tylko tym, którzy chcą się w danym miejscu pomodlić. ona przyda się także samym zwiedzającym. Dla nich też będzie pożyteczne uświadomienie sobie, gdzie się znajdują, i nawiedzenie kościoła w atmosferze sprzyjającej medytacji. To o wiele lepsze niż zwiedzanie np. katedry z krzykiem przewodnika w tle, zwłaszcza gdy musi on konkurować z innymi przewodnikami.

Ks. dr Stanisław Jóźwiak, rzecznik prasowy wrocławskiej Kurii Metropolitalnej

– Na zachodzie Europy w kościołach, gdzie mamy do czynienia z natężeniem ruchu turystycznego, przewodnik oprowadzający grupę mówi niemal szeptem do mikrofonu, a osoby, które oprowadza, wyposażone w odpowiednie odbiorniki i słuchawki, doskonale słyszą jego głos. Nie musi on zatem krzyczeć, a turyści nie przeszkadzają tym, którzy chcą się modlić, skupić czy wyciszyć. Poza tym praktycznie we wszystkich kościołach w Europie można zauważyć tabliczki z prośbą o odpowiednie zachowanie.