Z prądem i pod prąd

Jacek Dziedzina /GN 31/2011

GN 31/2011 |

publikacja 04.08.2011 00:15

Biblioteka w Łunnie niedaleko Grodna. Choć połowę mieszkańców stanowią Polacy, „Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej dostępne jest tylko w języku białoruskim. Pożółkłe, zakurzone, nieczytane od lat stronice czekają na swoje miejsce w antykwariacie.

Nad Niemnem. Roman Koszowski Nad Niemnem.

Ani razu w swym życiu nie widziała tych błyskawic, które z nieba ideałów zlatają w dusze mieszkańców ziemi; ani razu przed jej oczami nie wypadł z ziemi – nieba ideałów sięgający grot bohaterstwa. Nie widziała nigdy poświęcenia, dobrowolnie podejmowanych śmierci, walk, których by pole nie mierzyło się rozległością majątku czy szczęścia jednostki, a celem były ludzkość, naród, idea. („Nad Niemnem”, tom II, rozdz. IV).

Licencji na obiad brak

Polskie dyktando 2010. Co dwa lata organizowane przez Polską Macierz Szkolną. Tym razem miało odbyć się w trzech miastach: Mińsku, Brześciu i Grodnie. W sumie swój udział zgłosiło 600 osób. Władze białoruskie zrobiły wszystko, żeby utrudnić lub wprost uniemożliwić jego przeprowadzenie. W Mińsku dyktando odwołano. W Grodnie Macierz miała już załatwione wejście na uniwersytet. Nagle, dzień przed, o godz. 22, dzwoni sekretarka rektora z informacją: dyktanda na uczelni nie będzie. Szybka rezerwacja w restauracji: będzie obiad, a potem pisanie. Właściciel oddzwania po chwili i tłumaczy, że... nie ma licencji na wydawanie obiadów. 300 osób, z długopisami i kartkami w rękach, ciśnie się w polskim konsulacie. Podobnie w Brześciu, choć konsulat pomieścił tylko 100 uczestników.

Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.